Rozdział 9

115 24 11
                                    

Max: Hej.

Ja: O cześć *smutna*

Max: Coś nie tak?

Ja: Nie nic.

Jacob: Max cześć.

Max: No to jak tam przygotowanie?

Jacob: Tor przeszkód czeka na sali.

Ja: Pff pewnie łatwy.

Ruszyliśmy do sali...Cole miał już dawno przyjść i co? Nie będę na niego czekała, muszę trenować. Gdy weszłam na salę zobaczyłam tor...cofam to co powiedziałam.

Jacob: Tor zaczyna się od tych kolców, a kończy na tej gilotynie.

Max: Głupi jesteś?

Jacob: Ja? To ci źli mają takie pulapki.

Ja: Dam radę.

Jacob: Jedno duże kółko styka.

Ja: Dobrzę.

Podeszłam do kolców no to zaczynamy. Jacob dał sygnał, a ja ruszyłam kolce są trudne bo wysówają się i znikają, dałam jakoś radę, kolejną przeszkodą była jakaś klejąca maź..poległam już.

Jacob: Pamiętaj, że zawsze możesz czegoś użyć.

Pomyślałam o lianie i jakimś cudem ona się pojawiła, pewnie Jacob ją skąbinował. Wydostałam się i ruszylam dalej, kolejne to były pułki skalne które są ostrę więc trzeba uważać....miałam niewielką ranę na dłoni po tym. Po pół godzinie skączyłam bo reszta rzeczy była gorsza do opisania.

Jacob: No nieźle.

Ja: Dziękuję. A ta liana genialna.

Jacob: Ale to nie ja.

Max: Ja też nie....może ty masz moc?

Jacob: Co!? Nie możliwe, a nawet jeśli to co?

Max: No nic uczyła by się u nas. Jaka moć matki była?

Ja: Natury.

Max: *dusi się powietrzem* Ty wiesz jaka silna jest?! Mocniejsza niż Lloyd'a.

Jacob: O Jezu, ale jej nie używa.

Max: *patrzy na lianę* Nie wcale.

Jacob: Dobra kolejny trening będzie na dworzu.

Wyszliśmy na dwór i zobaczyłam manekiny przy różnych miejscach. Ciekawe o co chodzi?

Jacob: Każdy z manekinów jest ustawiony do różnych ataków.

Ja: Czyli?

Jacob: Z powietrza, biegu, za osłony, z kryjówki, tłumu, normalna walka i od tyłu. Zdarza się zabić dwóch na raz.

Ja: Wow to chyba trudne.

Jacob: Bez przesady. To powiem ci co zrobić. Z powietrza potrzebujesz dachu, bierzesz skok na ofiarę, z biegu wiesz....

Ja: A z tłumu?

Jacob: Mieszasz się w tłum i zabijasz tak by nie było widać cię.

Zaczełam robić każdy z manewrów, ale idealnie nie mogłam tego zrobić bo myślałam o Colu....wygląda na to, że nie dotrzhmuje obietnic...no nic.

Jacob: Skup się Aguś!

Ja: Przepraszam braciszku.

Jacob: No nic, poszło ci dobrze, a teraz to najlepsze skoki z dużych wysokości.

Ja: Co!?

Jacob: *jastrząb siada mu na ramieniu* Hej kolego. To mój pupilek, a ten twój. Są wyuczone i wiedzą do kogo należą. Pomagają nam w szukaniu punktu obserwacji i odnalezieniu kogoś.

Ja: Nieźle.

Jacob: Ten co siedzi na gałęzi to twój maluch, jest młody, ale silny.

Mój własny pupil, Jacoba był ciemno brązowy, a mój wpadał w biały pod światło. Jest piękny.

Jacob: A wiesz, że to rodzeństwo? Wyklute tego samego dnia.

Ja: Wow, a nie podobne.

Jacob: A my niby podobni?

Ja: Racja.

Jacob: No to mój kolego pokaż mi punkt do skoku.

Jastrząb odleciał, a my ruszyliśmy za nim, ja na chwilę się zatrzymałam bo zobaczyłam wilka i to na dodatek przykutego.

Ja: Spokojnie nic ci nie zrobię.

Wilk nic nie zrobił i grzecznie czekał, aż go odepnę, kiedy to zrobiłam on skoczył na mnie i lizał po policzkach.

Wilk: Dziękuję.

Zdębiałam on mówi! Ja go rozumiem!

Wilk: Mówią mi Kieł. Jestem alfą u wilków. Wyczówam, że masz moc natury.

Ja: Telepatycznie mówimy?

Wilk: Tak. Ma pani uratowałaś mi życie, jestem od teraz pani pomocnikiem i wiernym towarzyszem.

Ja: Dziękuję przyda mi się ktoś w domu.

Wilk: Lece do watachy, ale wrócę z nią do ciebie.

Ja: Dobrzę.

Wilk odszedł, a ja biegłam do Jacoba, zauważyłam go na wysokim drzewie. On jest chory, albo jego jastrząb.

Jacob: Wspinamy się sis!

Ja: Dobrze!

Cole

Jezu przez Jay'a nie spotkałem się z Agatą..teraz pewnie jest zła na mnie. Jestem idiotą! Pobiegłem na polanę do mojego dużego drzewa. Idąc z dala zobaczyłem Agatę i Jacoba, trenują skoki zapewnę.

Jacob: Siostrzyczko teraz popatrz jak skakać by się nie zabić.

Agata: Ale tam na dole nic nie ma.

Jacob: Tam jest taka kupka liści spróbuj skoczyć na nią.

Agata: Dobrze.

Widziałem jak on skaczę najpierw w pozie jak by chciał jkoczyć na brzuch, ale po paru minutach obraca się na plecy i ląduję. Jezu, a my się tak nie uczymy skakać.

Jacob: Teraz ty!

Agata skoczyła i udało się jej perfekcyjnię. Widziałem, że jest smutna chciałem podejść, ale Jacob zabrał ją do domu.

Natalia: Co tam podglądaczu?!

Ja: Aaa *skacze do góry*

Natalia: Spokojnie to ja.

Ja: Jezu! Nie strasz mnie!

Natalia: To ty mnie nie strasz. Wychodzisz z domu i spotykam cię w lesie. Myślałam, że chcesz się zabić!

Ja: Chciałem iść do Agusi, ale...

Natalia: Ale boisz się.

Ja: Tak.

Natalia: Idź z nią pogadaj, ja wracam do Jay'a.

Ja: Bez szaleństw.

Natalia: I tag wójkiem będziesz..

Ja: Co?!

Natalia: Nic ja wracam pa.

Ooo będzie rozmowa ze mną, a raczej z tatą. Dobra na razie Agata ważna. Pobiegłem do jej pokoju i wspiąłem się na jej balkon i delikatnie zapukałem w okno.

Hejo tak szaleje dwa rozdziały 1 dnia, ale boje się, że jutro nie napiszę i jeszcze "Facebook x ninja" coś szykuję dla was kochani i nawet nie wiecie co. Prawdopodobnie napusze dziś więc czuwać! Do kolejnego chomiczki ❤❤

Ninjago BrotherhoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz