[:przytulacz]
Michael
Przekręciłem się na drugi bok i westchnąłem cicho. Molly spała obok mnie, słodko się we mnie wtulając. Pogłaskałem ją, a ona przysunęła się jeszcze bliżej mnie. Przez chwilę odniosłem wrażenie, że ktoś pukał w drzwi balkonowe, ale natychmiast wyrzuciłem to sobie z głowy. Spojrzałem na zegarek wskazujący godzinę trzecią dziesięć i zamknąłem oczy, chcąc ponownie zasnąć.
Otworzyłem szeroko oczy, słysząc kolejne pukanie. Byłem wręcz przerażony. Kto mógł się dobijać do mojego okna o trzeciej nad ranem?! Dodatkowo nie było rodziców w domu, co tylko spotęgowało mój strach. Wziąłem jedną kulę do ręki i zastanowiłem się, co wziąć w razie ewentualnego złodzieja. Wybór padł na lampę. Pociągnąłem ją za sobą. Odsłoniłem zasłony i spojrzałem na wysoką sylwetkę. W słabym świetle nie widziałem totalnie nic. Jedno było pewne - osoba miała szerokie ramiona.
Zastanawiałem się, czy po prostu uciec i schować się w łazience, czy też otworzyć te pieprzone drzwi balkonowe. Nie wiem, co mnie podkusiło, by je jednak otworzyć.
- WYPIERDALAJ PIERDOLONY ZŁODZIEJU! - krzyknąłem, grożąc mu lampą.
- Shhh, Michael to tylko...
- WYPIERDALAJ! Skąd pedofilcu znasz moje imię?! - grałem twardego, chodź wewnętrznie miałem ochotę uciec i zabarykadować się w łazience.
- Ej, ej spokojnie Mikey to tylko ja - odpowiedział, podchodząc do mnie. Cofnąłem się, czując jak moje serce zaczyna bić cholernie szybko.
- Jaki ja? - spytałem, moje ciało zaczęło się trząść. Naprawdę się bałem.
- Luke Hemmings.
Idąc do tyłu totalnie nie zwracałem uwagi, gdzie idę i uderzyłem plecami o róg szafki. Jęknąłem z bólu, łapiąc się za biodro. Luke zapalił światło i ukląkł przy mnie. W tej chwili naprawdę cieszyłem się, że zasnąłem w ubraniach, a nie tak jak to zwykle bywało w samych bokserkach.
- Mike, wszystko w porządku? - spytał. Sądziłem, że będzie się ze mnie śmiać, jak to zwykle miał w zwyczaju, ale był poważnie zaniepokojony. Spojrzałem na swoją rękę, którą wcześniej trzymałem ranę - była cała we krwi.
- Kurwa - jęknąłem, nawet na niego nie patrząc. Byłem cholernie zażenowany. Luke pomógł mi wstać, patrząc na mnie z troską.
- Dz...dzięki - wydukałem. Luke złapał mocno moją dłoń, prowadząc do łóżka, bym mógł usiąść.
Przejechał palcami po mojej oklapniętej grzywce.
- Twoi rodzice są w domu? - zapytał. Wziął koszulkę z mojej podłogi i przycisnął ją do mojego boku.
- Kurwa debilu, to unikatowa koszulka z Pink Floyd! - krzyknąłem, ale on nawet nie drgnął. Zaśmiał się lekko pod nosem.
- Wypierze się. W tej chwili ważniejsze jest twoje zdrowie. Zawołam twoich rodziców.
- Nie ma ich - odpowiedziałem cicho.
- W takim razie mów, gdzie trzymacie apteczkę. Założę Ci przynajmniej opatrunek - powiedział, posyłając pocieszający uśmiech.
- Łazienka - mruknąłem tylko. - Pierwsze drzwi na lewo - dodałem po chwili.
Spojrzałem na swoją lekko zakrwawioną koszulkę i westchnąłem. Miałem nadzieję, że da się ją jeszcze ubrać. Wydałem na nią połowę pieniędzy zarobionych w wakacje.
Luke po chwili wrócił do pokoju. Był cały ubrany na czarno i nawet teraz o trzeciej w nocy wyglądał jak najprzystojniejsza istota na tym świecie. Blondyn śmiało podniósł moją koszulkę, a ja spiąłem się natychmiast.
CZYTASZ
» wanna be my kitty? | muke ✔️
Fanfiction» Kochanie, Ty palisz? » Czy palę? Palę okazyjnie papierosa, a ty spalasz moje serce każdego pieprzonego dnia. » Na pierwszy rzut oka jest to coś typowego, bo co nadzwyczajnego może się dziać w liceum? Oceniamy ludzi na podstawie kostiumów i mase...