[:zawstydzony]
Michael
- Mike? - usłyszałem cichy szept do mojego ucha.
Ziewnąłem i przetarłem dłonią oczy. Uniosłem lekko wzrok na Luke'a, a to spowodowało, że natychmiast schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi. Byłem zbyt zażenowany, by móc ma niego spojrzeć. Czułem się bardzo niekomfortowo, ale w ramionach Hemmingsa było mi jakoś lepiej. Mruknąłem cicho w jego szyję.
- M...Mike - powtórzył, odsuwając ode mnie, by mógł na mnie spojrzeć. Zamknąłem oczy. Nie mogłem znieść jego wzroku na sobie. Cholernie mnie onieśmielał. - Śpioch - powiedział ze śmiechem, a ja przekręciłem się powoli na drugi bok. Uważając na swój gips.
Sądziłem, że w taki sposób odpuści mi i po prostu sobie pójdzie, ale on objął mnie rękoma od tyłu i położył głowę na moim ramieniu. Byłem przekonany, że się teraz uśmiechał.
- Prze...przepraszam za kłopot - wydukałem nerwowo. Jego spokojny oddech na mojej szyi w niczym mi nie pomagał.
- Żaden kłopot - powiedział ciepło. Byłem pewien, że moje policzki przypominają kolorem czapkę świętego Mikołaja. - Jak się czujesz? - zapytał. - Znaczy...jak twój bok?
- W porządku - odpowiedziałem. Rozmowa była dla mnie cholernie niekomfortowa. Jak to możliwe, że on nie odczuwał dyskomfortu w takich chwilach?
Podniosłem się do pozycji siedzącej i spojrzałem na niego dyskretnie. Luke zagryzał wargę, przyglądając mi się. Jak gdyby nigdy nic, podniósł lekko moją koszulkę, patrząc na zrobiony przez siebie opatrunek.
- Będzie trzeba go zmienić. Jest cały we krwi - powiedział, opuszczając moją koszulkę.
- Sam dam radę go zmienić - mruknąłem, nie patrząc na niego. - Idę dziś na kontrolę z moją nogą - zmieniłem temat.
- Idziesz tam z rodzicami? - zapytał, a ja sam nie wiedziałem, czy chciał mnie wyśmiać, czy raczej chciał iść tam ze mną.
- Moi rodziców nie ma w ten weekend. Idę tam sam.
- Sam? - mogłem wyczuć kpinę w jego głosie. Spojrzałem na niego i zmarszczyłem brwi.
- Nie rozumiem. Co w tym złego?
- Masz gips plus okropną ranę na dole pleców. Nie chcę cię mieć na sumieniu.
- Luke dam sobie radę - powiedziałem i rozejrzałem się za moją kulą, która jak na złość była oparta o komodę. Dostała nóg, czy co?
- Nawet nie próbuj wstać - powiedział stanowczo i podniósł się z łóżka. Zaczynałem już mieć dość jego przesłodzonej dobroci. Zaczynało to być trochę podejrzane.
Podał mi do ręki moją własność.
Spojrzałem na biały T-shit Hemmingsa, który był dość wygnieciony, przez co idealnie dopasowywał się do jego klatki piersiowej. Wciągnąłem ze świstem powietrze, widząc perfekcyjny zarys mięśni na brzuchu. Zazdrościłem mu tej zawziętości, by ruszyć się i w końcu iść na siłkę.
- Hej Mike, o której masz tę wizytę? - pomachał mi dłonią przed oczyma, a ja natychmiast zmieszałem się, uświadamiając sobie, że wgapiałem się w niego od jakiegoś czasu. Pieprzony, perfekcyjny Hemmings.
CZYTASZ
» wanna be my kitty? | muke ✔️
Fanfiction» Kochanie, Ty palisz? » Czy palę? Palę okazyjnie papierosa, a ty spalasz moje serce każdego pieprzonego dnia. » Na pierwszy rzut oka jest to coś typowego, bo co nadzwyczajnego może się dziać w liceum? Oceniamy ludzi na podstawie kostiumów i mase...