» lippy

2.3K 287 87
                                    

[: wyszczekany]

Michael

Siedziałem w swoim pokoju z książką w dłoni, powtarzając materiał na sprawdzian z matematyki. Cieszyłem się, że dział miał jedynie pięć tematów, ponieważ nie miałbym już nawet siły na naukę czegoś więcej. Sięgnąłem ręką do mojego kubka z herbatą, który okazał się być już pusty. Niechętnie podniosłem się z łóżka, starając nie skrzywdzić pod wpływem mojego poobijanego ciała. Siniaki nie były już fioletowe, ale wciąż byłem obolały.

Ruszyłem schodami na dół, idąc w kierunku kuchni. Zatrzymałem się jednak, gdy spostrzegłem, że moja mama nie jest sama w pomieszczeniu. Do moich uszu dobiegł głos jakieś kobiety. Mogłem tylko domyślić się, kim była. Żądza świeżej, gorącej herbaty była jednak zbyt silna i ostatecznie wszedłem do kuchni, patrząc na mamę i Liz siedzącą naprzeciw niej.

- Dobry wieczór - powiedziałem nawet nie patrząc na kobietę, po czym podszedłem do szafki, w której znajdowała się herbata. Wlałem wodę do czajnika.

- Dobry wieczór Mike - odpowiedziała entuzjastycznie. Pomimo tego, że na nią nie patrzyłem, byłem pewny, że się uśmiecha. - Nie odwiedzasz ostatnio Luke'a, pokłóciliście się?

Odetchnąłem głośno, podpierając się rękoma o blat.

- Mam dużo nauki - odparłem dość sztywno, chcąc ją do siebie zniechęcić. - Nie mam czasu.

- Michael nie mówi się tyłem do gościa.

Wywróciłem teatralnie oczami i niechętnie odwróciłem się do kobiety o blond włosach i niebieskich oczach. Luke był do niej bardzo podobny. Czułem na sobie przeszywający wzrok własnej matki.

- Wolał iść wczoraj na koncert z tym... jak mu tam... Calumem - odpowiedziała moja mama. Ze zniecierpliwieniem czekałem, aż woda w czajniku się zagotuje.

- Luke ostatnio jest podenerwowany. Nie da się z nim normalnie porozmawiać - powiedziała Liz, trzymając w ręku kubek z herbatą.

Naprawdę nie chciałem o nim słyszeć. Sięgnąłem do szafki, w której zawsze znajdowała się karma dla Molly. Wziąłem do ręki opakowanie i wsypałem trochę do jej miseczki. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, totalnie ignorując dwie zatroskane mamuśki i zmarszczyłem wymownie brwi.

- Widziałaś gdzieś Molly? - zapytałem zdziwiony. Zawsze, gdy dawałem nową porcję jej karmy, zjawiała się znikąd.

- Co? Nie... nie widziałam.

- Cholera... - mruknąłem, wychodząc z kuchni.

Chodziłem po całym domu, wołając imię mojej białej kotki. Sprawdziłem każdy najmniejszy zakamarek, każde miejsce, w którym tak bardzo lubi robić sobie drzemki – i nic. Wróciłem ostatecznie do kuchni.

- Mamo, wypuściłaś ją? - zapytałem, patrząc na rodzicielkę znaczącym wzrokiem.

- No coś ty, Michael.

- Więc jak wyjaśnisz to, że drzwi od tarasu są otwarte?

- Wietrzyłam.

Wywróciłem oczami, wydając z siebie cichy jęk.

- Mamo! Molly uciekła, a ty popijasz sobie herbatkę z panią Hemmings?

- Michael to tylko kot. Mam to zgłosić na policję? Znajdzie się przecież.

Byłem wręcz zdruzgotany podejściem mojej mamy do zaistniałej sytuacji. Może i Molly była tylko zwierzęciem, ale nie wyobrażałem sobie bez niej życia. Nigdy wcześniej nie zdarzyło jej się uciec. Może i była już dorosłym kotem, ale nie sądziłem, aby dała sobie radę poza domem. W każdej chwili mogło ją przecież coś przejechać... O MÓJ BOŻE!

» wanna be my kitty? | muke ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz