The worst day of my life

80 9 5
                                    

       Otworzyłam oczy,w pokoju panowała jasność. Promyki słońca uciążliwe próbowały się przedostać do mojego pokoju przez szczeliny dzielące roletę od okna. Spojrzałam w bok, moje kochanie wciąż słodko spało. Nie dziwię się, po tym jak wczoraj wypił te pięć piw.... No ale, musiał to jakoś odreagować, za dużo okropnych wydarzeń jak na jeden dzień.  Wciąż myślałam o mojej mamie, ale postanowiłam nie pokazywać,że cierpię od środka. Zdecydowałam zostać silna. Mama na pewno właśnie tego by ode mnie oczekiwała. Wysunęłam się z objęć Matta,starając nie budzić go przy tym; usiadłam się na brzegu łóżka i przeciągnęłam się. Następnie udałam się do mojej szafy i wyciągnęłam zwykłe siwe szorty i biały crop top, a włosy po prostu przeczesałam szczotką. Wyszłam z pokoju, zamykając drzwi jak najbardziej bezdźwięcznie,żeby nie obudzić chłopaków. Ale na marne, Leo i tak postanowił już wstać. Udałam się wraz z nim do kuchni.

- Jak się czujesz,Kylie? - zapytał przeciągając się.

- Em, no wiesz,mogło być lepiej. - odpowiedziałam uśmiechając się, w międzyczasie usiadłam się na blat w kuchni.

- Jeju, przepraszam Kylie. Nie powinienem się o to pytać - powiedział Leo, a jego oczy posmutniały.

- Niee, nie przejmuj się. Naprawdę. Muszę przecież normalnie żyć. - pocieszałam go. - Co by nie było, muszę dalej żyć, funkcjonować tak,jak połowa świata.

- Nie ukrywam,że masz rację. Co robisz potem? - spytał w nieco lepszym humorze, Leo.

- Hm, w sumie, nie wiem. Prawdopodobnie zaraz zacznę sprzątać w domu,mam zamiar go sprzedać, jest zapisany na mnie. A potem, o ile Matt wstanie, mam zamiar jechać do szpitala,do mamy. A wy? - odpowiedziałam pytaniem.

- Podejrzewam,że razem z Charlsem pójdziemy do skateparku. Macie tutaj jakiś? No nie? - spytał się śmiejąc.

- Hahahahah - zaczęłam się śmiać. - No tak, mamy całkiem spoko skatepark. Jest jakieś dwie przecznice od mojego domu. Głodny? - a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

- A co proponujesz? - zapytał Leoś.

- Hm, więc. Wybór jest bardzo szeroki - uśmiechnęłam się - a mianowicie : jajecznica czy płatki? 

- O ja Cię, ciężko mi będzie się zdecydować - i oboje wpadliśmy w śmiech. - Ale chyba zdecyduję się na płatki, może bynajmniej domu nie spalisz. - powiedział to a ja się na niego spojrzałam i ponownie śmieliśmy się. 

  Nagle, w progu kuchni pojawił się Matt, skacowany Matt. Jego włosy prowadziły własne życie. Ubrany był w same dresy, tak,że mogłam podziwiać jego dość mocno umięśnioną klatkę piersiową, z tatuażem, po lewej dolnej stronie pępka. Wytatuwane miał zdanie " I hope". Z wrażenia aż przygryzłam wargę,a on się uśmiechnął, pokazując swoje dołeczki w policzkach. Podszedł do mnie i objął.

- Dzień dobry,kochanie - powiedział zaspany.

- No witam pana - uśmiechnęłam sie.

- Widzę,że humorek dopisuje. - odpowiedział zadowolony.

- No,można tak powiedzieć. 

- Jak tam, Leo, wyspany?- spytał się go.

- Ależ oczywiście, mega wygodne łóżko. Wiecie co, idę do swojego pokoju, mama dzwoni. Wybaczcie - powiedział wychodząc z kuchni.

  Po zjedzeniu śniadania, udałam się do mojego pokoju,aby przebrać się w miarę wyjściowe ubrania, adekwatne do sytuacji, w której się znalazłam. Postanowiłam ubrać się na czarno, co w sumie było w moim stylu. Przeważnie chodziłam w ciemnych ubraniach, po prostu czułam się w nich swobodnie i pewniej niż w jasnych, no ale mniejsza. Wyciągnęłam z szafy czarne jeansy z wysokim stanem i czarną bluzkę w białe paski. Podwinełam nogawki spodni i ubrałam czarne vansy. Postanowiłam zrobić lekki makijaż, czułam,że moja twarz nie wygląda jakoś specjalnie dobrze. Musiałam zakryć więc swoje drobne niedoskonałości. Wyciągnęłam podkład,tusz do rzęs,eyeliner i bordową szminkę, która była moją ulubienicą. Nagle w moim pokoju,niespodziewanie zjawił się Matt;

Stay Here With MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz