~23. Ja nie dam rady

1.4K 230 185
                                    


Nie wiem, jak długo siedzieliśmy na tym drzewie, ale gdy już wypłakaliśmy się dostatecznie, poszliśmy do mnie. Gerard został teoretycznie bez dachu nad głową, a ja nie chciałem, żeby musiał szukać sobie miejsca. Bo jego miejsce powinno być przy mnie, już zawsze.

Był już wieczór, a mamy nie było w domu, z czego bardzo się ucieszyłem (ciekawe, jak zareagowałaby na powrót Gerarda).

Przez następną godzinę czy dwie Gee relacjonował mi wszystko, co przydarzyło się przez ostatni miesiące. Z jednej strony chciałem go słuchać, z drugiej nie było mi to potrzebne- wystarczyłoby mi leżeć w jego ramionach i od czasu do czasu kraść mu buziaka, co też robiłem.

Kiedy skończył opowiadać, powiedział:

-Daj mi minutkę, skoczę pod prysznic. Mogę pożyczyć jakieś ubranie? Nie mam prawie nic ze sobą... -Skinałem głową. Wyciągnął z szafy bokserki i podkoszulek i wyszedł z pokoju.

Przez chwilę leżałem na łóżku, intensywnie rozmyślając. Wpadłem na coś genialnego, chyba. W mojej głowie stoczyła się prawdziwa burza myśli. Rozważyłem szybko wszystkie za i przeciw.

Wreszcie zdecydowałem. Cokolwiek z tego wyniknie. Pieprzyć konsekwencje.

Nigdy nie zamykał drzwi łazienki na czas kąpieli. Wszedłem tam po cichu. Nie zauważył tego, kontynuował prysznic. Stał do mnie tyłem, nie miał na to szans. Woda spływała po jego ciele, zostawiając mokre ślady.

Zorientowałem się, że pierwszy raz widzę go nago (no chyba że dzikie fantazje seksualne się liczą). Widywałem go w samej bieliźnie, ale to nie tak samo, jak teraz. Zaraz także przypomniało mi się, że on widział mnie roznegliżowanego i zapłonąłem rumieńcem na to wspomnienie. Potrzebowałem chwili, aby móc ogarnąć myśli i zrobić to, co chciałem zrobić.

Jednym płynnym ruchem pozbyłem się koszulki, drugim spodni z bokserkami i skarpet.

Boże, w którego nie wierzę, dopomóż mi, żebym nie stchórzył. Nie teraz.

Rozsunąłem drzwi kabinki i bezszelestnie wślizgnąłem się do środka. Gee, nadal mnie nie widząc, nucił coś pod nosem. w ułamku sekundy rozpoznałem piosenkę, którą napisał dla mnie. Wzruszyło mnie to.

Teraz.

Objąłem go w pasie, stając za nim. Udało mi się go wystraszyć. Zaskoczony, podskoczył, ale moje ramiona nie pozwoliły mu się przewrócić. Poczułem, jak mocno wali mu serce. Chyba potrzebował chwili, aby wyrównać oddech. Dopiero wtedy powiedział cicho:

-Frankie?

-A spodziewałeś się kogoś innego?- wymruczalem, cmokając go w kark.

-Nawet ciebie się nie spodziewałem- odparł. -Chociaż, z tobą nigdy nic nie wiadomo.- Odwrócił się i błyskawicznym ruchem przyparł mnie do ściany. Czułem, że tracę oddech, gdy mocno mnie pocałował. Zachłannie oddawałem pocałunek, głaszcząc go po plecach. Przymknąłem oczy. Po chwili poczułem, że odrywa swoje usta od moich. Delikatnie musnął moją szyję i ugryzł ją, przez co jęknąłem cicho. Woda spływała po nas, rozgrzewając już i tak rozpalone ciała.

-Chyba jesteś już czysty- powiedziałem cicho.

-Oczywiście- odparł z chytrym błyskiem w oczach. Pochylił się jeszcze raz, by mnie pocałować.- Ale przez ciebie zaraz znowu nie będę- mruknął.

-Przecież nie zamierzamy jeszcze spać- powiedziałem pomiędzy pocałunkami. -przynajmniej ja.

Roześmiał się.

-W takim razie jestem do twojej dyspozycji.

***
-Kurna!- zdążyłem krzyknąć cicho, zanim wylądowałem na ziemi. Uderzyłem tyłem głowy w ścianę kabiny, aż zadzwoniło mi w uszach. Gerard śmiał się szczerze, gdy nieprzytomnie patrzyłem na niego z dołu.

-Tak jak mi się wydawało, niektóre rzeczy udają się tylko na filmach- stwierdził wesoło, pomagając mi wstać.- Krwawisz, nasza dziewico- pokazał na moje zdarte kolano.

-Zamknij się, idioto- powiedziałem, zarzucając mu ręce na szyję i całując.

***
-Frank, ja nie dam rady- jęknął.

-Chyba żartujesz- powiedziałem.- Może jeszcze mam cię nieść?

-Ty mnie skrzywdziłeś, to ty mnie nieś- mruknął, wycierając się ręcznikiem.

-Piętnaście minut temu chyba sądziłeś coś innego.- zauważyłem z uśmiechem. Przybrałem ton jego głosu.- "O, Frankie, jak mi dobrze, o Boże, kocham cię, mocniej..."- Gee rzucił we mnie ze wściekłością bokserkami. Uchyliłem się przed nimi i roześmiałem. -Brawo. Idziesz do łóżka nago.

-Pierdol się, Iero- warknął.

-Chyba chciałeś powiedzieć "pierdol mnie"- zauważyłem. -Samemu to tak nie bardzo...

-To też, ale najpierw pomóż mi dojść do łóżka- jęknął płaczliwie.

Musiałem się zgodzić.

***

Pół godziny później leżałem oparty o jego klatkę piersiową na łóżku. Nie ubraliśmy się- bo i po co- i przykrywał nas tylko cienki koc. I tak byliśmy strasznie rozgrzani. Gerard leniwie palił papierosa i głaskał mnie po głowie. Westchnąłem cicho i przymknąłem oczy. Byłem strasznie zmęczony.

-Mała cicha woda- mruknął Gerard. -Kto by pomyślał, że mój mały Frankie może być tak brutalny.

-To nie brutalność, to miłość i skumulowana we mnie tęsknota- odparłem, nie otwierając oczu. Wdychałem jego zapach, teraz zamaskowany wonią mydła, ale nadal odczuwalny: fajki, farby i po prostu Gerard. -Mogłeś powiedzieć, że wrócisz. Może nie rzuciłbym się na ciebie tak gwałtownie, gdybym się ciebie spodziewał.

-Zrobiłem ci niespodziankę, a ty mi odpowiedziałeś tym samym- stwierdził, wydmuchując dym. Otworzyłem oczy i spojrzałem na jego twarz, która wyglądała dużo doroślej, niż gdy się z nim (nie) żegnałem blisko rok temu.

-Your face is all I need to stay sane- zanuciłem sennie.

Gee zgasił papierosa, cmoknął mnie w czoło i powiedział:

-Śpijmy już, mój mały skarbie- przytulił mnie mocno i razem zanurkowalismy w krainę snów.

Uderz w struny, a Way się odezwie ~Frerard~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz