Dodatek nr 13: alternatywna wersja wydarzeń po rozdziale 53/II, część 4 z 5.

487 47 10
                                    

Resztę trasy przebyliśmy w totalnej, krępującej ciszy, przez którą atmosfera tylko gęstniała i gęstniała. Nawet pod gabinetem nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. O nic nie zapytał. Początkowo tylko chodził w tę i z powrotem po korytarzu. Kiedy jednak zauważył, że mnie to irytuje, usiał na krzesełku obok mnie. Jednak tu też nie usiedział za długo w spokoju. Minęły może dwie minuty i zaczął nerwowo potupywać nogą, a dłonią uderzać o kolano. A ja starałam się z całych sił, by nie nawrzeszczeć na niego, żeby się opanował. Po pierwsze, nie chciałam zakłócać spokoju w szpitalu. Po drugie czułam, że już i tak wystarczająco się na nim dziś wyżyłam i zaczynałam mieć przez to wyrzuty sumienia. Wiedziałam, że to nie do końca moja wina, bo to hormony przejmują nade mną kontrolę, ale jednak było mi przez to odrobinę wstyd. Więc zamiast mówić cokolwiek i ryzykować kolejny wybuch, złapałam jego rękę w swoją, powstrzymując ją przed uderzaniem o nogę, a potem lekko przycisnęłam nasze złączone dłonie do jego uda, co poprawnie odczytał jako prośbę o zaprzestanie tupania. Zaraz potem chciałam zabrać swoją rękę, ale Liam mi na to nie pozwolił, wzmacniając uścisk. Nie walczyłam z tym. Oprałam głowę o ścianę, drugą dłoń układając na brzuchu i gładziłam go powoli, czując jak chłopak kciukiem lekko wodzi po mojej dłoni zamkniętej w jego.

Oboje wstaliśmy gwałtownie, kiedy lekarz wyszedł, wywołując moje imię. Spojrzał z uśmiechem najpierw na mnie, potem na Liama.

- Zapraszam państwa...

- Panią. - Przerwałam mu. - Tylko ja wchodzę. - Chciałam zabrać swoją dłoń, ale Liam mi na to nie pozwolił. - Liam...

- Nie mogę wejść z tobą? - zapytał zaskoczony i jakby urażony. - Chyba mam do tego prawo. W końcu to ponoć moje...

- Ponoć - powiedziałam z drwiną. - Właśnie dlatego nie powinieneś wejść. - Wyszarpnęłam swoją dłoń i przechodząc obok lekarza weszłam do środka.

Mężczyzna nie skomentował tej sytuacji, chociaż patrzył na mnie dziwnie. Przeprowadził ze mną krótką, wstępną rozmowę, a kiedy powiedziałam mu, co mnie tu dziś sprowadza, poprosił mnie o przygotowanie się do USG, chociaż uspokoił, że zapewne maluszkowi nic się nie stało. Dla upewnienia jednak postanowił przeprowadzić badanie.

- Cassie, wybacz, że się wtrącę. - Zaczął lekarz, a ja już wiedziałam, do czego dąży. - Czy ten mężczyzna z tobą, to ojciec dziecka?

- Tak - odpowiedziałam niechętnie, układając się na fotelu do badania. - Chociaż, jak doktor słyszał, nie jest o tym do końca przekonany.

- Jeszcze nie przywykł do tej myśli? - zdziwił się. - Jak długo...

- Nie długo. - Przerwałam mu. - Powiedziałam mu o tym dziś.

Lekarz był mniej więcej zorientowany w mojej sytuacji.

- Och - powiedział zaskoczony. - Postawiłaś go przed bardzo zaskakującym faktem. Po pięciu miesiącach. Taka informacja może namieszać w głowie. Mężczyźni różnie reagują...

- Niech pan go nie broni. - Wtrąciłam zła.

- Uważam, że powinnaś chociaż odrobinę spróbować go zrozumieć - mówił dalej, ignorując moją prośbę. - I może przemyśleć decyzję o jego nieobecności tutaj.

Zastanowiłam się przez chwilę nad słowami lekarza. I ciężko było nie przyznać mu chociaż odrobiny racji.

- Może i zadziałałam zbyt pochopnie - westchnęłam. No bo przecież czy miałam prawo zabronić mu tu być?

- Poprosić go?

- Jeśli chce, może wejść - powiedziałam, wbijając wzrok w sufit. Ten wstał i udał się do drzwi. Po chwili wrócił razem z Liamem, na którego starałam się nie patrzeć. Lekarz wskazał mu miejsce po mojej lewej stronie, a sam usiadł przy aparaturze.

TTH - dodatki [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz