Rozdział Drugi

86 8 0
                                    

Elena zaparkowała samochód na parkingu tuż obok Hot Springs, wcześniej wysławszy Bonnie, aby uiściła opłatę u stróża. Wydało jej się to nieco starodawne, w tych czasach wszyscy już korzystali z parkomatów. Bonnie czekała na Elenę przed parkingiem.

- Ale niespodzianka! Ten pan był naprawdę miły. Mówił, że o tej porze roku prawie nikt tu nie przyjeżdża. Fakt, jest trochę zimno, ale... Eleno?

Elena spoglądała na stojące w oddali postacie, starając się wypatrzeć wśród nich Stefano. Na dźwięk swojego imienia drgnęła.

- Wybacz, Bonnie. - Zwróciła się do przyjaciółki.

Jedna z osób zaczęła biec w ich stronę, za jej przykładem ruszyła następna. Elena i Bonnie także zaczęły iść. Po krótkiej chwili wszyscy spotkali się na środku. Matt uśmiechnął się wesoło.

- A gdzie Stefano? - Zapytał, zanim zdążyła zrobić to Elena.

- Miał tutaj być. - Oznajmiła z niepokojem.

Meredith wyciągnęła z kieszeni komórkę.

- Zaraz to wyjaśnimy.

Cała czwórka ucichła, słychać było tylko głuchy dźwięk telefonu. Kiedy Elena straciła nadzieję, że odbierze, rozległ się głos.

- Halo?

- Stefano? - Powiedziała natychmiast dziewczyna, wyrywając telefon z dłoni brunetki.

- Elena. - Mogła usłyszeć westchnienie po drugiej stronie słuchawki.

- Wszystko w porządku? Gdzie jesteś?

- Spóźnię się. Miałem dzwonić.

- Czekamy na ciebie. Gdzie jesteś? - Ponowiła pytanie.

- W drodze.

- Pytałam... - Zaczęła, ale rozmówca jej przerwał.

- Za niedługo do was dołączę. Kocham cię.

Połączenie zostało przerwane. Elena jeszcze przez chwilę trzymała aparat przy uchu.

- Skończyłaś? - Zapytała Meredith, wyciągając dłoń po telefon.

Elena podała jej przedmiot.

- Spóźni się. - Powiedziała, po czym wskazała głową bramę do parku. - Nie ma co tu stać.

Meredith i Bonnie wymieniły zaniepokojone spojrzenia.
________________

Drogi pamiętniku,

Ostatnio czuję się bardzo zagubiona.
Nie wiem jak mogę to wyjaśnić. Wiodę teraz normalne życie, jakby przed poznaniem Stefano.
Dosłownie. Z trudem mogę przypomnieć sobie, kiedy ostatnio zrobiliśmy coś we dwoje.
Boję się, że Stefano się przede mną zamyka, a nie chcę tego.

- Stefano, Stefano, Stefano... Cóż takiego ma w sobie mój brat? - Zapytał sam siebie Damon, wertując stronnice pamiętnika Eleny. Uznał, że później powie jej, iż powinna znaleźć lepszą kryjówkę.

Leżał na jej łóżku oparty o poduszki, poszewka jednej z nich była uszyta z gryzącej wełny - prezent od Margaret, wykonany przez nią własnoręcznie z niewielką pomocą cioci Judith. Nietrudno było się domyślić, że jedynym powodem bytowania tego przedmiotu w pokoju, a raczej na łóżku, jest wrażliwość Eleny. Godziła się spać na tej niewygodnej poduszce tylko dla Margaret. Damona wręcz śmieszyła zażyłość między siostrami. Jeśli Elena zechce być ze Stefano będzie musiała stać się taką istotą jak on. Oznacza to, że przeżyje swoją ciotkę, przyjaciół, a nawet siostrzyczkę.

- Co wtedy zrobisz Eleno? - Zatrzymał palec między dwiema stronami notesu, dojrzawszy tam swoje imię.

Od jakiegoś czasu rzadko widuję Damona. Rzadko to dużo powiedziane. Naprawdę tęsknię za nim. Nie darzę go miłością, jaką odczuwam do Stefano. Ale mimo to, brakuje mi go. Myślę, że w pewnym tego słowa znaczeniu, kocham Damona.

Mężczyzna przesunął opuszkami palców po linijkach tekstu, wyczuwając wgniecenia w miejscach, gdzie Elena przycisnęła długopis tak mocno, że niemal przedziurawił kartkę.

- Dokonałaś wyboru. - Powiedział, chcąc nadać swemu głosowi rozbawiony ton, jednakże zabrzmiała w nim nuta goryczy. W ciszy słowa wydawały się odbijać echem w jego głowie.

"Dokonałaś wyboru."
________________

Stefano położył ciało wiewiórki na ziemi i pogładził jej rdzawobrązowe futerko.

- Ofiara musi umrzeć, aby drapieżnik mógł przeżyć.

Wstał z klęczek i zawrócił w stronę posiadłości Salvatorów. Cały dzień cieszył się z powodu spotkania z Eleną, a kiedy miało dojść do skutku, zdarzyło się to.

Tym razem wspinał się po górze, a kiedy w końcu miał złapać się skrawka zieleniny, aby wspomóc wejście na szczyt, poczuł niewysłowiony ból. Jakby jego dłonie płonęły. Wtedy się ocknął.

Nie potrafił sobie wytłumaczyć, co to było. Nie chciał iść teraz spotkać się z Eleną. Bał się, że gdy ją spotka podzieli się z nią swoim niepokojem. A nawet jeśli nie, ona od razu zauważy, że coś jest nie tak. Wiedział, że nie dałby rady uciec przed pełnymi troski oczami koloru lapisu lazuli. Wiedział też, że nie będzie uciekał przed Eleną wiecznie. Jednak naprawdę chciał ją chronić przed zmartwieniami.

W chwili w której przekroczył próg domu, zadzwonił telefon.

Pamiętniki Wampirów - WspomnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz