Elena sięgnęła po jedną z kanapek, które zrobiła Meredith. Przez chwilę ściskała ją w palcach.
- Eleno, to się je. - Upomniała ją Meredith.
Blondynka rzuciła jej przepraszające spojrzenie i ugryzła kromkę.
- Nie powinnaś się przejmować. Może Stefano coś wypadło. - Odezwał się Matt nieprzekonująco. Bonnie spiorunowała go wzrokiem.
- Przynajmniej masz pewność, że nie ma innej dziewczyny! - Uśmiechnęła się rudowłosa.
Elena westchnęła.
- Pocieszające...
Meredith także westchnęła.
- Eleno, twój zły humor udziela się innym. To miało być miłe popołudnie.
Elena przeprosiła cicho, po czym wyciągnęła komórkę.
- Muszę zadzwonić.
Nawet nie fatygowała się, żeby wstać, aby rozmowa była bardziej intymna. Po kilku sygnałach włączyła się automatyczna sekretarka.
- Tak jak myślałam. - Powiedziała.
- Jak myślałaś? - Rozległ się głos zza jej pleców.
Elena natychmiast się odwróciła. Czuła jak ulga rozchodzi się po jej ciele niczym balsam.
- Stefano. - Powiedziała z uśmiechem.
Chłopak odwzajemnił uśmiech, ale jego zielone oczy pozostały poważne.
- Przepraszam, że kazałem wam czekać.
Matt, Meredith i Bonnie jak na komendę uśmiechnęli się zachęcająco.
- Zdarza się. - Rzucił Matt.
Meredith wyciągnęła w jego stronę kosz z jedzeniem.
- Kanapkę?
Stefano i Elena wymienili zaskoczone spojrzenia.
- Podziękuję.
- Zasady dobrego wychowania. - Usprawiedliwiła się brunetka, widząc ich reakcję.
Stefano usiadł na skraju koca, dalej od wszystkich. Elena przesunęła się w jego stronę. Widział w jej oczach nieme pytanie.
Bonnie także zbliżyła się do zielonookiego.
- Powróżyć ci z ręki? - Zapytała z wahaniem.
Stefano już otworzył usta, żeby odmówić, ale uprzedziła go Elena.
- Spróbuj.
Salvatore wyciągnął rękę w jej stronę, a ona ujęła ją obiema dłońmi.
- Hm... Masz lodowate dłonie. I szczupłe palce... Ta wystająca kość mówi mi, że będziesz bogaty... I szczęśliwy... Nie... To chyba nieszczęście...
Matt parsknął, ale Bonnie, niezrażona, kontynuowała.
- Nieważne. Wiem, że bogaty na pewno.
Stefano zaśmiał się grzecznie.
- Sprawdź jak dobiję tej fortuny.
Bonnie wydęła wargi.
- Nigdy nie bierzecie mnie na poważnie. - Udała obrażoną.
- Ciężko stwierdzić po kształcie i liniach na dłoni. Jakby to z jaką ręką się rodzimy, świadczyło o naszym przyszłym życiu... - powiedziała Meredith.
- Świadczy! Gwiazdy nie kłamią! - Żachnęła się rudowłosa.
Elena z uśmiechem obserwowała wymianę zdań przyjaciół.
- Stefano? - Usłyszała zaniepokojony głos Matta.
Przeniosła wzrok na swojego ukochanego i zamarła. Siedział sztywno, wpatrzony w daleki punkt, jednakże jego wzrok był dziwnie pusty. Na twarzy nie malowały się żadne emocje. Tylko oczy błyszczały, odbijając padające na jego twarz promienie jesiennego słońca, a rzęsy rzucały cienie na policzki.
- Stefano? - Zapytała Elena.
Meredith machnęła mu dłonią przed twarzą, ale nie doczekała się żadnej reakcji z jego strony.
- Słyszysz nas?
Bonnie zaczęła wpadać w panikę. Natychmiast puściła dłoń Stefano.
- To jakiś atak? Wampiry mogą mieć ataki?
Emocjonalne podejście innych zawsze pozwalało Elenie się uspokoić.
- Bonnie, nic z tych rzeczy. Spokojnie, to tylko... - Nie wiedziała co odpowiedzieć. Sytuacja wydawała się jej nierealna.
Stefano zaczął szybko mrugać, po czym spojrzał na nich ze zdziwieniem. Po chwili zmieniło się ono w przerażenie, zrozumienie i ponownie trwogę.
- Eleno... - Przeniósł wzrok na dziewczynę, która złapała jego wyciągniętą dłoń.
Czuła ulgę i strach. Widząc spojrzenie Stefano, bez trudu zgadła, że wie co się przed chwilą wydarzyło. I nie był to żart.
- Co... Co to było? - Wykrztusiła.
CZYTASZ
Pamiętniki Wampirów - Wspomnienia
FanfictionStefano od jakiegoś czasu dręczony jest snami na jawie. Z pozoru niegroźne wizje mogą zniszczyć spokój panujący w Fells Church. Pozostaje także nierozwiązana sprawa Damona, Stefano i Eleny. Wkrótce cała trójka będzie musiała zmierzyć się z nowym zag...