Rozdział Trzeci

86 10 0
                                    

Elena sięgnęła po jedną z kanapek, które zrobiła Meredith. Przez chwilę ściskała ją w palcach.

- Eleno, to się je. - Upomniała ją Meredith.

Blondynka rzuciła jej przepraszające spojrzenie i ugryzła kromkę.

- Nie powinnaś się przejmować. Może Stefano coś wypadło. - Odezwał się Matt nieprzekonująco. Bonnie spiorunowała go wzrokiem.

- Przynajmniej masz pewność, że nie ma innej dziewczyny! - Uśmiechnęła się rudowłosa.

Elena westchnęła.

- Pocieszające...

Meredith także westchnęła.

- Eleno, twój zły humor udziela się innym. To miało być miłe popołudnie.

Elena przeprosiła cicho, po czym wyciągnęła komórkę.

- Muszę zadzwonić.

Nawet nie fatygowała się, żeby wstać, aby rozmowa była bardziej intymna. Po kilku sygnałach włączyła się automatyczna sekretarka.

- Tak jak myślałam. - Powiedziała.

- Jak myślałaś? - Rozległ się głos zza jej pleców.

Elena natychmiast się odwróciła. Czuła jak ulga rozchodzi się po jej ciele niczym balsam.

- Stefano. - Powiedziała z uśmiechem.

Chłopak odwzajemnił uśmiech, ale jego zielone oczy pozostały poważne.

- Przepraszam, że kazałem wam czekać.

Matt, Meredith i Bonnie jak na komendę uśmiechnęli się zachęcająco.

- Zdarza się. - Rzucił Matt.

Meredith wyciągnęła w jego stronę kosz z jedzeniem.

- Kanapkę?

Stefano i Elena wymienili zaskoczone spojrzenia.

- Podziękuję.

- Zasady dobrego wychowania. - Usprawiedliwiła się brunetka, widząc ich reakcję.

Stefano usiadł na skraju koca, dalej od wszystkich. Elena przesunęła się w jego stronę. Widział w jej oczach nieme pytanie.

Bonnie także zbliżyła się do zielonookiego.

- Powróżyć ci z ręki? - Zapytała z wahaniem.

Stefano już otworzył usta, żeby odmówić, ale uprzedziła go Elena.

- Spróbuj.

Salvatore wyciągnął rękę w jej stronę, a ona ujęła ją obiema dłońmi.

- Hm... Masz lodowate dłonie. I szczupłe palce... Ta wystająca kość mówi mi, że będziesz bogaty... I szczęśliwy... Nie... To chyba nieszczęście...

Matt parsknął, ale Bonnie, niezrażona, kontynuowała.

- Nieważne. Wiem, że bogaty na pewno.

Stefano zaśmiał się grzecznie.

- Sprawdź jak dobiję tej fortuny.

Bonnie wydęła wargi.

- Nigdy nie bierzecie mnie na poważnie. - Udała obrażoną.

- Ciężko stwierdzić po kształcie i liniach na dłoni. Jakby to z jaką ręką się rodzimy, świadczyło o naszym przyszłym życiu... - powiedziała Meredith.

- Świadczy! Gwiazdy nie kłamią! - Żachnęła się rudowłosa.

Elena z uśmiechem obserwowała wymianę zdań przyjaciół.

- Stefano? - Usłyszała zaniepokojony głos Matta.

Przeniosła wzrok na swojego ukochanego i zamarła. Siedział sztywno, wpatrzony w daleki punkt, jednakże jego wzrok był dziwnie pusty. Na twarzy nie malowały się żadne emocje. Tylko oczy błyszczały, odbijając padające na jego twarz promienie jesiennego słońca, a rzęsy rzucały cienie na policzki.

- Stefano? - Zapytała Elena.

Meredith machnęła mu dłonią przed twarzą, ale nie doczekała się żadnej reakcji z jego strony.

- Słyszysz nas?

Bonnie zaczęła wpadać w panikę. Natychmiast puściła dłoń Stefano.

- To jakiś atak? Wampiry mogą mieć ataki?

Emocjonalne podejście innych zawsze pozwalało Elenie się uspokoić.

- Bonnie, nic z tych rzeczy. Spokojnie, to tylko... - Nie wiedziała co odpowiedzieć. Sytuacja wydawała się jej nierealna.

Stefano zaczął szybko mrugać, po czym spojrzał na nich ze zdziwieniem. Po chwili zmieniło się ono w przerażenie, zrozumienie i ponownie trwogę.

- Eleno... - Przeniósł wzrok na dziewczynę, która złapała jego wyciągniętą dłoń.

Czuła ulgę i strach. Widząc spojrzenie Stefano, bez trudu zgadła, że wie co się przed chwilą wydarzyło. I nie był to żart.

- Co... Co to było? - Wykrztusiła.

Pamiętniki Wampirów - WspomnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz