Rozdział Dziewiąty

50 6 0
                                    

  - Kocham cię, Stefano. - Usłyszał cichy szept obok swego ucha. - Damon nic dla mnie nie znaczy. Uwierz mi.

Delikatnie ujął jej twarz w dłonie i przyjrzał się niebieskim oczom.

   - Wierzę ci. - Wyszeptał. Nie mógł długo się na nią gniewać. Nawet jeśli coś łączyło ją z Damonem... Widząc tę niezachwianą miłość i szczerość w jej oczach, wiedział że to właśnie ich uczucie było prawdziwe. Może teraz tego nie rozumiała. Ale wkrótce zrozumie.

   - Chciałabym, żebyś żył ze mną wiecznie. - Oparła się czołem o jego ramię.

 Przez chwilę wdychał subtelny zapach jej włosów - woń imbiru i cytryny.

   - Będę, Katherine.

  Wtedy zdał sobie sprawę, że to kłamstwo.

   Natychmiast podniósł głowę z ławki i rozejrzał nieprzytomnym wzrokiem. Oczywiście, że tam była - wpatrywała się w niego z lekkim niepokojem wymalowanym na twarzy. Pokręcił głową, co miało znaczyć, że wszystko jest w porządku.

  Spoglądał w oczy koloru lapisu-lazuli. Katherine nie miała takich, ich kolor był mniej intensywny. Stefano westchnął - od bardzo dawna nie wspominał swojej dawnej miłości. Może na zawsze miała pozostać jego częścią. Myślał, że odkąd spotkał ją ponownie, odkąd zobaczył, kim się stała, przestanie się obwiniać za jej śmierć, jednak... Patrzył jak płonęła żywcem. Słyszał jej ostatni krzyk.

  To nie była twoja wina - odezwał się jakiś głos w jego głowie. - Elena ją zabiła.

 Niemal zachłysnął się z odrazy, że taka podła myśl mogła zagościć w jego umyśle. Elena nie była za nic odpowiedzialna. Ocaliła jego i Damona.

 Co do Damona... Jego brat wspaniałomyślnie zgodził się im pomóc. Stefano już go nie nienawidził, wręcz przeciwnie. Można by nawet rzec, że zrodziła się między nimi więź. Z trudem pohamował się z pytaniami godnymi zakochanego nastolatka, nie pięćsetletniego wampira - kiedy, jak, gdzie, co robił, co mówił, czy był uprzejmy?

 Stefano, w chwilach takich jak ta, był przeszczęśliwy, że ma swoje myśli tylko dla siebie.

________________

 Matt z całej siły kopnął w automat z niezdrową żywnością. Puszka z colą, za którą zapłacił, zaklinowała się oparta o wystającego batona i szybę.

  - Jak zniszczysz, będziesz za to płacił. - Zwróciła mu uwagę przechodząca obok nauczycielka.

  Chłopak nie zamierzał zostawić tego tak jak jest. Gdy tylko zniknęła za rogiem, uderzył łokciami w maszynę, zaklinowana puszka ani drgnęła.

  - Pomogę ci, Matt. - Usłyszał znajomy głos.

 Caroline przykucnęła i włożyła rękę do miejsca odbierania zakupionych produktów. Po chwili udało jej się poruszyć puszkę, która wypadła wraz z batonem. Podała mu colę i czekoladkę.

  - Pomogłaś mi. - Zauważył nieufnie.

  - Uważaj, gdy będziesz otwierał. Jest nieźle wstrząśnięta. - Zignorowała jego ton. - Mógłbyś podziękować...

  - Nie robisz nic za darmo, Caroline. - Zaznaczył, ale mimo to dodał. - Dzięki.

 Uśmiechnęła się. Wyglądała naprawdę ładnie, zastanowił się dlaczego. Zwykle uśmiechała się w inny sposób, bardziej złośliwy.

  - Prawdziwy dżentelmen, cały Matt. Ale, ostatnimi czasy, nie masz być dla kogo miły, prawda? Twoja Elena nie jest zainteresowana. - Udała westchnienie i poklepała go po ramieniu z miną męczenniczki.

Pamiętniki Wampirów - WspomnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz