Rozdział szesnasty

33 6 0
                                    

Słowa odbijały się echem w głowie Stefano.

- Czego pragniesz?

Złociste włosy dziewczyny zmieniły się w czerń, jej paznokcie wydłużyły, a oczy zalśniły czerwonym blaskiem.

- Wolności. Uratuj mnie, uratuj mnie, uratuj mnie, uratuj uratuj uratujuratujuratuj - Jej delikatny, intymny wręcz szept przeszedł w krzyk, gdy rzuciła się przed siebie, aby rozszarpać go na strzępy.

Ostatnim, co usłyszał, nim został brutalnie wrzucony do rzeczywistości, był cichy głos, ledwie słyszalny pośród wrzasków, które wydawały się miażdżyć jego czaszkę.

- Ona wróciła.

Wtedy zdał sobie sprawę, że rozpoznaje owe krzyki.

__________________________

Księżyc nieśmiało zaglądał do pokoju przez kotary, przecinając swoim czujnym okiem mrok, który panował w pomieszczeniu, jakby usiłował wypatrzyć, czym zajmują się obecne w nim postacie. Blask odbił się na chwilę w zielonych oczach stojącego obok okna chłopaka, gdy ten skierował się w kierunku rozmówcy, aby ujrzeć, jaką reakcję wywołały jego słowa.

Czarne jak smoła spojrzenie jego brata nie zatrzymało się na nim nawet na chwilę, podczas tego monologu. Damon wysłuchał opowieści z uwagą, Stefano był tego pewien, mimo, że starszy Salvatore robił wszystko, żeby nie dać tego po sobie poznać. Z trudem usiłował wyczytać cokolwiek z jego twarzy, ale niepowstrzymywane ruchy Damona, z których najpewniej sam nie zdawał sobie sprawy, a świadczące o tym, że wewnętrznie przeżywa słowa brata, ukazały prawdę. Ciche bębnienie palcami o komodę, gdy udawał, że zaaferowany przegląda figurki poustawiane w porządku na lśniącym drewnie, ledwie dostrzegalny ruch ramion, jakby zamierzał się odwrócić, odgłos jego oddechu, który chwilami cichł, na znak tego, że jego właściciel powstrzymywał komentarze, przeżuwając je, nim język zdążył nadać im kształt.

- ...To ma z nią związek. - Stefano brzmiał, jak gdyby był zdesperowany. Wampir dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak bardzo zależy mu na tym, żeby Damon zareagował. Żeby mu doradził. Żeby usłyszeć tak jak wtedy, gdy byli dziećmi - że wszystko będzie w porządku. Ale to było lata temu w słonecznej Florencji, gdy Stefano bał się potwora spod łóżka. Teraz sam był jednym z potworów, których niegdyś się obawiał. Ale inne stwory wciąż nie zamierzały zostawiać go w spokoju.

- Bracie. - Damon zwrócił się w jego stronę z uniesioną brwią. Stefano kontynuował. - Wiem, że to brzmi jak szaleństwo, ale...

Starszy Salvatore uniósł dłoń, aby dać mu znak, by zamilkł. Przyjrzał się młodszemu z czymś na kształt współczucia. Przynajmniej w to chciałby wierzyć jego brat - w rzeczywistości było to co najwyżej politowanie.

- Zdajesz sobie sprawę, że nie można wrócić z umarłych? Wampiry, czarownice, ludzie... Wystarczy dźgnięcie i żegnasz się z tym światem. Nie wiem, co się dzieje w tym twoim ptasim móżdżku, może za dużo przebywasz z Muttem, żeby myśleć racjonalnie, ale nikt nie wraca z martwych. No - lekki uśmiech zaigrał mu na ustach. - Mam na myśli po drugim razie.

Stefano odetchnął głęboko. Wiedział, że próba rozmowy z Damonem już była ryzykowna, a nadzieja na potraktowanie go poważnie wręcz absurdalna, ale nie miał nikogo innego, z kim mógłby podzielić się obawami. Czuł, że gdyby nie wyrzucił tego z siebie, w końcu by zwariował. Nie miało znaczenia, jaki bywał jego wiecznie cyniczny brat, Salvatore zdawał sobie sprawę z tego, jaki jest naprawdę. W jednej chwili mógł go wyśmiać i mu dokuczać, udając, że nic go nie przejmuje, w drugiej zaś przeszukać całe miasto, żeby mieć pewność, że nic nie grozi jego "naiwnemu braciszkowi", twierdząc później, że to tylko kaprys. Stefano dobrze znał te jego "zachcianki".

Pamiętniki Wampirów - WspomnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz