Znacie to uczucie, kiedy macie ochotę w jednym momencie wyściskać jakąś osobę i jednocześnie wydrapać jej oczy? I nie, wcale nie mam okresu, okej? To po prostu... Reakcja na Luke'a. Cały pogrzeb przepłakałam. Ceremonia była naprawdę cudowna. Mike wypowiadał się za chłopaków. Jego przemowa należała do jednej z najpiękniejszych, jakie słyszałam, a przyszło mi, niestety, wysłuchać już ich kilka w swoim życiu. Nie zrozumiałam jedynie tej części o jednorożcach. To zapewne musiało być coś, w co wtajemniczony był tylko zespół, ponieważ Luke i Calum aż prychnęli.
A powracając do Hemmingsa... Wyglądał idealnie. Miał na sobie skórzaną kurtkę, czarne spodnie i koszulę. Zgolił brodę, przez co wyglądał, jak kiedyś. Jak mój Lucas.
Na początku mnie nie zauważył. Dopiero, gdy wychodziliśmy z cmentarza, zwrócił uwagę na to, że i ja się tu pojawiłam. Jego oczy nagle pojaśniały. Uśmiechnął się przez łzy i podszedł do mnie. Chciałam, ale nie chciałam, żeby to robił. Taka chwilowa rozmowa rozdrapałaby tylko stare blizny. Ale on musiał, kuźwa, zrównać ze mną krok.
- May? - zapytał niepewnie.
- Maisie. Nikt już na mnie nie mówi May.
- Ja mówię.
Spojrzałam na niego, ale nawet nie odpowiedziałam. Mówisz, ty mówisz? Szkoda tylko, że nie odzywałeś się przez ostatnie sześć lat!
- Szkoda Asha...
Naprawdę, będziemy teraz rozmawiać o czymś jeszcze bardziej dołującym?
- Tak, jego śmiech już na zawsze pozostanie w mojej pamięci - uśmiechnęłam się na wspomnienie chichotu chłopaka.
- Może pójdziemy na jakąś kawę? Pogadamy, poopowiadasz mi, co u ciebie słychać - zaproponował, próbując złapać ze mną kontakt wzrokowy.
Teraz chcesz wiedzieć co u mnie słychać? Pieprz się, Hemmings. Może i nadal znaczysz dla mnie wiele, ale zjebałeś po całej linni. Nie myśl sobie, że od tak ci wybaczę. Jedna rozmowa nie rozwiąże tej sprawy. Wspierałam cię przez całe życie, a ty nawet wysłuchać mnie nie chciałeś. Do tego wtedy, kiedy potrzebowałam cię najbardziej. Zawiodłeś mnie. Teraz idź w pizdu.
- Nie dzięki, spieszę się - przyspieszyłam i jak najszybciej odeszłam od chłopaka. Zostawiłam go w tyle rozkojarzonego i zdezdezorientowanego. Naprawdę trzeba być idiotą, żeby nie zauważyć takiego błędu, jaki się popełniło. Ale to w końcu Luke. Ciocia Liz nie przekazała mu zbyt wielu dobrych genów. A szkoda, to taka cudowna kobieta. Zawsze traktowała mnie, jak własną córkę. Pomagała mojej rodzinie już nie jeden raz. Jej dom był otwarty dla każdego, dosłownie. Pamiętam nawet, jak któreś w święta bożonarodzeniowe zobaczyła bezdomnego na ulicy. Od razu zaprosiła go do siebie do domu, nie zważając na to, że go nie znała. Po prostu miała dobre serce. Mimo tego, że nie rozmawiałam z Lukiem przez ostatnie sześć lat, to z nią widywałam się prawie codziennie. Jest dla mnie niczym druga matka. Zawsze była.Jest dwójka! Jak wam minął dzień? :)
Sądzicie, że Maisie dobrze robi, odpychając Luke'a? 😊Love, M.
CZYTASZ
Convince me || l.h.
FanfictionPrzyjaciele czasem zawodzą, ale czy wtedy możemy nazwać ich przyjaciółmi? Opowieść o sławnym muzyku, który stara się odnowić starą przyjaźń i dziewczynie, która tej przyjaźni nie chce. Tylko co wtedy, jeśli zamiast przyjaźni narodzi się miłość?