18

1.5K 134 10
                                    

Możecie powiedzieć, że jestem prawdziwą masochistką i... tak, w sumie zgodzę się z wami. Ale zacznijmy najpierw od tego, dlaczego właściwie mielibyście mnie tak nazwać. No cóż, powód jest jeden. W nocy z soboty na niedzielę, dokładnie o czwartej nad ranem, wstałam z pomocą budzika, odpaliłam laptopa, zrobiłam popcorn i tak po prostu... zaczęłam oglądać ten cholerny bal w Londynie. A właściwie najpierw czerwony dywan (tak, nie mogłam go pominąć). Przez cały ten czas, zamiast podziwiać te wszystkie gwiazdy (Selena Gomez, Demi Lovato, One Direction, a nawet Zayn Malik i wielu innych), ja rozglądałam się tylko za jedną osobą. Chłopakiem, który zdecydowanie za często przebywał w mojej głowie, zajmował moje myśli. Tak, bingo! Brawa dla wszystkich, którzy obstawili Lucasa Roberta Hemmingsa.
Możecie sobie przybić piątkę.
Taką mentalną oczywiście.
Choć zresztą jak kto woli.
Cały czas pytałam siebie dlaczego właściwie tyle o nim myślę. To prawda, Luke jest przystojny, ale ma też wady. Jego brwi to zdecydowanie istny busz, jak się przypatrzeć to i usta ma lekko wykrzywione, zwłaszcza wtedy, gdy się uśmiecha. No i ta grzywka. Z jednej strony naprawdę wygląda w niej seksownie, a z drugiej... No cóż, lepiej mu zdecydowanie, gdy ma poczochrane włosy. Do tego... Do tego zabawne jest to na ile szczegółów zwracam uwagę. Czasem po prostu za długo mu się przyglądam. To przez te oczy. Oczy zdecydowanie ma cudowne. Wszystko można mu zarzucić, nawet to, że ma zbyt chude nogi (których oczywiście mu zazdroszczę), ale nikt chyba nie śmie zaprzeczyć, iż jest posiadaczem jednych z najpiękniejszych oczu na świecie. To głębokie spojrzenie, które świdruje cię na wylot, sprawia, że toniesz. Sprawia, że za każdym razem tonę...
I wiecie co, doczekałam się tego momentu. Momentu, w którym Luke wraz z Ericą stanęli przy ściance na czerwonym dywanie i zaczęli się uśmiechać do obiektywów. Jeśli kiedykolwiek powiedzieliście, że Hemmings nie może już wyglądać lepiej, cofnijcie to, bo blondyn w garniturze, białej koszuli i muszce to widok, który należy upamiętnić. A co do Erici - mówiąc „wygląda ładnie", skłamałabym. Szczerze przyznaję, że wyglądała najlepiej spośród wszystkich obecnych na gali kobiet (no może oprócz Seleny, Selena zawsze wygląda genialnie). Jej czerwona przyległa sukienka, która ciągnęła się aż do ziemi, doskonale współgrała z ustami pomalowanymi na ten sam kolor. Rozcięcie na boku, odsłaniające długie chudziutkie nogi, sprawiło, że pozazdrościłam jej jeszcze bardziej. Naprawdę chciałabym być na jej miejscu. Tuż obok Luke'a, ubrana w tę piękną suknię, która przykuwała spojrzenie każdego na dywanie. Najbardziej zależy mi jednak na tym pierwszym. By po prostu tam być, razem z moim przyjacielem.

Gdy bal się zaczął, ludzie przedstawiali rzeczy, które zaproponowali na aukcję charytatywną. Każda z nich już po chwili znajdowała się na specjalnej stronie internetowej do licytacji. Na początku na scenie pojawiło się One Direction. Wystawili chyba jedną z najbardziej obleganych ofert - dzień z nimi i bilet na koncert z M&G. Gdybym była ich zagorzałą fanką, umarłabym chyba z radości.
Jednak ja czekałam na coś innego. Na to, co przygotowali chłopcy. Luke rozmawiał z nimi ostatnio przez telefon i wszystko uzgodnił. Nie chciał mi jednak zdradzić, co wymyślili.
Kiedy wreszcie wszedł na scenę, cala sala ucichła. To była minuta ciszy dla Asha. Wszyscy spuścili głowy w dół. Wyglądało to niewiarygodnie. Gdy jednak minął określony czas, blondyn zaczął przemawiać.
- Witam wszystkich serdecznie. Harry - zwrócił się do bruneta siedzącego przy jednym ze stolików, znajdujących się najbliżej sceny - dziękuję ci za zaproszenie. To zaszczyt tutaj być. Nie stoję tu jednak po to, by się rozczulać. Długo zastanawialiśmy się z chłopakami, co przygotować. W końcu Calum wpadł na pewien pomysł. Z początku z Michaelem nie byliśmy co do niego pewni, ale Hood przekonał nas. I zdecydowanie to był jeden z jego lepszych pomysłów. A przecież nie ma ich wiele - na sali słychać było śmiech. - Nie przedłużając, proszę państwa - kurtyna się podniosła, a za nią stała... - perkusja Ashtona Irwina. Dokładnie ta z trasy koncertowej Sounds Live Feels Live. Cieszymy się, że choć w ten sposób możemy pomóc. I myślimy, że gdzieś tam na górze Ash też się cieszy. Dziękuję bardzo - skończył przemawiać i zszedł ze sceny.

Nagle zapanowała cisza, taka, jak kilka minut temu. A potem rozległy się gromkie brawa. Najgłośniejsze ze wszystkich dzisiaj. Nikt więcej już takich nie otrzymał.

Po balu nadeszła pora na After Party. Kamerzyście jakimś cudem udało się tam na chwilę wślizgnąć i zarejestrować parę ujęć. Byłam ciekawa, jak to wszystko wygląda, dlatego nie wyłączyłam jeszcze laptopa, mimo późnej godziny. I to był chyba największy błąd, jaki ostatnio popełniłam. Bowiem czujne oko kamery złapało jeden moment, który na pewno wstrząśnie jeszcze dziś wszelkimi mediami. Moment, w którym, siedząca na kolanach Luke'a Erica, pocałowała go. A on ten pocałunek odwzajemnił.
Poczułam ogromne ukłucie w sercu. Jakby ktoś wbiłby mi w nie kołek. Zaczęłam płakać, po prostu płakać. Nie miałam już nawet siły czekać na to, aż kamerzysta zmieni ujęcie. Po prostu zamknęłam z hukiem laptopa, którego odłożyłam na stolik nocny i rzuciłam się na łóżko. Wtuliłam się w poduszkę i szlochałam głośno. Ale wiecie co? Może i dobrze, że zobaczyłam to, co zobaczyłam. Chyba wreszcie przestanę okłamywać siebie samą, że Luke Hemmings jest dla mnie tylko przyjacielem. Bo zdecydowanie nie jest.


Hej, hej!
Przepraszam, że rozdział nie pojawiał się dłużej niż zwykle, ale miałam lenia w dupalu 😂
Mam nadzieję, że mnie za to nie zabijecie😏

Love, M.

Convince me || l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz