- Zostało pięć minut, wszyscy na miejsca. To już ostatni raz, więc musi być perfekcyjnie! - usłyszałam głos za plecami.
Słyszałam krzyki radosnych dziewczyn, oczekujących na to, co miało się za chwilę wydarzyć. Wszyscy byli podekscytowani, włącznie ze mną. Z jednej strony się cieszyłam, ale z drugiej byłam trochę przygnębiona, ponieważ kończył się pewien etap, pewna historia.
Gdy krzyki nasiliły się, zrozumiałam, że to już. Na scenę weszli chłopcy, cała trójka, jeden za drugim. Luke obrócił się jeszcze ostatni raz i pomachał mi i małemu Ashtonowi z ciepłym uśmiechem na twarzy. Byłam z niego taka dumna, zresztą ze wszystkich. Zrobili coś, czego nikt się nie spodziewał. Nie dla sławy, nie dla pieniędzy, ale dla pamięci. Dla pamięci o ich przyjacielu.
Ostatnie kilka miesięcy spędzili w trasie pod nazwą „Memory Tour", poświęconej Irwinowi. Chcieli w ten sposób upamiętnić wielkiego perkusistę i wspaniałego człowieka, jakim był. Na każdym koncercie grali co innego – od najstarszych po najnowsze piosenki. Nie znaleźli nowego perkusisty, momenty Asha były odtwarzane z płyt. Samotna perkusja stała zawsze za nimi. Została wykonana specjalnie ku czci zmarłego członka zespołu - na każdym talerzu wyryta była mała literka „A". Dzisiaj mieli zagrać ostatni koncert w Hornsby. Specjalnie na tę okazję Calum i Luke napisali nową piosenkę, wydawać by się mogło, że niezwiązaną z Ashtonem. Niosła jednak ukryte przesłanie, o którym nikt nie wiedział.
Jeśli chodzi o mnie i Luke'a – pół roku temu zostaliśmy rodzicami. Chłopcy grali właśnie pierwszy koncert, gdy zaczęłam rodzić. Któryś z dźwiękowców wpadł na scenę i przekazał o tym wiadomość Lukowi, który zaniemówił. Stał i przez dobrą minutę patrzył przed siebie z otwartymi ustami. W końcu wydusił do mikrofonu jedno zdanie: „Za chwilę zostanę tatą" i zbiegł ze sceny, potykając się tuż przed schodami. Pojechał ze mną do szpitala, zostawiając Mike'a i Caluma samych, zabawiających publiczność. Ostatecznie chłopcy przerwali koncert i po szybkich telefonach i uzgodnieniach, zapewnili fanów, że jutro powtórzą występ. Sami również wsiedli w samochód i przyjechali do nas najprędzej, jak tylko mogli.
Naszemu synkowi bardzo śpieszyło się na świat, dlatego, zanim dojechali, było już po wszystkim. Rodzina Hemmingsów powiększyła się o jednego członka – Ashtona Hemmingsa, cudnego małego blondyka, będącego dosłownie kopią Luke'a. I tak oto przypadło wychowywać nam dziecko w trasie.
Po dwóch godzinach koncert dobiegał końca.
- A teraz coś specjalnego – usłyszałam głos Luke'a, który położył palec na ustach, by publiczność zamilkła.
Pierwsze dźwięki rozbrzmiały dookoła, a ja już miałam gęsią skórkę i byłam bliska płaczu. Z resztą jak zawsze, gdy słuchałam tej piosenki.
A potem było już tylko gorzej, gdy Luke zaczął śpiewać.
Here I am waking up, still can't sleep on your side
There's your coffee cup, the lipstick stain fades with time
If I can dream long enough, you'd tell me I'd be just fine
I'll be just fine
So I drown it out like I always do
Dancing through our house with the ghost of you
And I chase it down, with a shot of truth
Dancing through our house with the ghost of you*Przysięgam, że nigdy nie widziałam tak zasłuchanej publiczności. Przed sceną zapanowała kompletna cisza. Fani wyciągnęli telefony i włączyli latarki, których światła rozdzierały mrok. Było w tym coś magicznego. Nawet Ash przestał wiercić się na moich rękach, choć miał założone wyciszające słuchawki. Chyba wreszcie znalazłam dla niego właściwą kołysankę...
Gdy nadszedł czas na pożegnania, a na scenę weszła cała ekipa, która pomagała w czasie trasy, Luke szybko zbiegł po mnie i wyprowadził nas na górę przed publiczność. Dziewczyny zaczęły piszczeć na widok Ashtona, ale Luke szybko je uciszył, by skala dźwięku nie naruszyła słuchu małego.
Wszyscy ostatni raz ukłoniliśmy się i wróciliśmy za kulisy, kończąc pewien rozdział. Luke wziął ode mnie z rąk synka, ucałował go i włożył do wózka. Następnie złapał mnie za ręce i pocałował przeciągle. Spojrzał mi w oczy i wypowiedział trzy słowa, które naprawdę mnie ucieszyły:
- Wracajmy do domu.
I wróciliśmy. Całą trójką.
KONIEC
*5SOS - Ghost Of You
Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali do końca tej historii. To była dla mnie naprawdę dłuuuuga przygoda z ogromnymi przerwami, ale niezwykle przyjemna :)
Dziękuję.
Love, M.
CZYTASZ
Convince me || l.h.
FanfictionPrzyjaciele czasem zawodzą, ale czy wtedy możemy nazwać ich przyjaciółmi? Opowieść o sławnym muzyku, który stara się odnowić starą przyjaźń i dziewczynie, która tej przyjaźni nie chce. Tylko co wtedy, jeśli zamiast przyjaźni narodzi się miłość?