To było głupie. Nie powinienem Cię całować, przepraszam.
Takiego właśnie SMS-a otrzymałam od Luke'a jeszcze tego samego wieczoru, kiedy to do owego pocałunku doszło. Świetnie, prawda?
Nie, kuźwa. Tragicznie.
Poczułam się tak, jakby ktoś sprzedał mi kopa w tyłek. Takiego porządnego kopa, po którym wszystko cię boli. Ale tym razem to nie tyłek mnie bolał. Bolało mnie serce. Aż sobie samej współczuję. Biedna, naiwna Maisie. Myślałaś, że teraz wszystko będzie pięknie i cudownie, jak w bajce? Grubo się pomyliłaś, koleżanko.
No domiar złego zgadnijcie, czyje zdjęcia znalazłam następnego dnia na portalach plotkarskich. Brawa dla wszystkich, którzy obstawiali mnie i Hemmingsa całujących się. Macie moje uznanie. Sherlock ma się od kogo uczyć.
A tak serio, nie powiem, że się lekko zdenerwowałam, ale zdenerwowałam. I nie tyle, co na tego durnego paparazzi, który te fotki zrobił, ale na siebie. Jak mogłam być taka głupia i dać się oczarować Lucasowi? Jestem gotowa na marsz pokutny.Stwierdziłam, że siedząc przez następne dni w domu i zatracając się w swoich rozważaniach, niczego bym nie osiągnęła. Może popadłabym w jeszcze większy dołek mentalny. Dlatego właśnie postanowiłam na weekend pojechać do taty. Zdecydowałam się jednak powiedzieć mu o mojej ciężkiej sytuacji. Jest moim ojcem i ma prawo wiedzieć. A poza tym musiałam się komuś jeszcze wygadać. Luke odpadał.
- To co tam u ciebie, córciu?
Tata zabrał ode mnie torbę z rzeczami i przepuścił w drzwiach.
- Nie jest najgorzej.
- Bywało lepiej, jak to mówią? - pokiwałam głową. - Znam to. Chodź na razie narzekać nie mogę.
- Coś się stało? - zapytałam, gdy usiedliśmy na kanapie naprzeciwko siebie.
- Nie. Albo i tak. Ale nic złego! W zasadzie to muszę powiedzieć ci coś ważnego.
- Ja tobie też... - mruknęłam.
Tata skrzywił się, jakby wiedział już, że to, o czym chcę go poinformować, nie jest niczym przyjemnym.
- W takim razie mów.
- Nie, najpierw ty. Byłeś pierwszy – uśmiechnęłam się lekko.
- No dobrze... A więc, Maisie, no ten... - zaczął przedłużać z nerwów.
- No mów już wreszcie! - zaśmiałam się z tego, jak bardzo speszony był.
- Mówię, mówię! Córeczko, poznałem kogoś.
Moje serce momentalnie zabiło szybciej. Odtańczyło też macarenę i odśpiewało hymn narodowy. Wszystko w jednym momencie.
- To wspaniale! - odpowiedziałam trochę za głośno.
- Na razie to jeszcze nic wielkiego, wiesz, ja i Teressa znamy się dość krótko, zaledwie kilka miesięcy i...
- Kilka miesięcy? I ty nic mi nie powiedziałeś? - udałam oburzoną.
- Nie chciałem się śpieszyć. Może okazałoby się, że jest coś nie tak i co wtedy?
- Jaka ona jest?
- Jaka? Piękna, inteligenta, cudowna, wyrozumiała...
Tata wymieniał tak dalej, a ja jedyne co robiłam, to przyglądałam się mu. Mówił z taką dumą i radością o tej kobiecie. Niemal tak, jak o mamie. Tak bardzo cieszyłam się jego szczęściem. Czekałam na ten moment bardzo długo. Na moment, w którym Jim Davis wreszcie zacznie układać sobie na nowo życie z kimś, kto sprawi, że on znów będzie uśmiechał się tak szeroko, jak kiedyś.
Usłyszałam kilka opowieści o Teressie i o tym, jak wspaniałym człowiekiem jest. Udziela się charytatywnie, prowadzi klinikę dla zwierząt, nawet doprowadziła do tego, że tata zastanawia się nad adopcją psa.- Tylko córciu, jest jeszcze coś.
- Co takiego?
- Nie chcę, żebyś myślała, że przestałem kochać twoją mamę. Ona była, jest i zawsze będzie miłością mojego życia. Nie ma dnia, żebym o niej nie myślał. To, że poznałem kogoś innego, nie oznacza, że odtrącam mamę, rozumiesz? To po prostu... To po prostu jakiś kolejny etap, który właśnie rozpoczynam. I nie zamierzam odtrącać tej wspaniałej kobiety, jaką była moja żona. Nigdy.
- Wiem, tato. Ja wiem – odpowiedziałam spokojnie, po czym mocno przytuliłam mocno tatę.I wtedy coś zrozumiałam. Za żadne skarby nie mogłam mu teraz powiedzieć o tym, co dzieje się w okrutnym Maisielandzie. Nie teraz, gdy był taki szczęśliwy. Zepsułabym wszystko. A z tego co słychać, wreszcie zaczyna mu się układać w życiu. Nie chciałam, by zamartwiał się z mojego powodu. Jedynym, co mi zostało, to zebrać się do kupy, ruszyć na poszukiwania nowej pracy i po prostu ją znaleźć. Dla siebie i dla taty.
- A ty? O czym chciałaś mi powiedzieć?
- To jednak nic ważnego – skłamałam i zaczęłam wymyślać jakąś historyjkę na poczekaniu.
- I tak mów – nalegał.
- Po prostu między mną a Lukiem coraz lepiej się układa, to tyle – miejmy nadzieję, że mój tata nie przegląda portali plotkarskich. Zobaczyłby dopiero jak DOBRZE się układa.- To wspaniale – uśmiechnął się szeroko i ponownie mnie przytulił.
Zdecydowanie nie mogę mu powiedzieć.
Po weekendzie wróciłam do siebie. Przez cały ten czas nie rozmawiałam z moim przyjacielem. Nawet nie odpisałam mu na tego durnego SMS-a.
To był pierwszy poniedziałek, w który nie poszłam do roboty i muszę przyznać, że czułam się z tym dziwnie. Zamiast tego poszukiwałam ogłoszeń o pracy. Nie ważne było dla mnie zajęcie. Potrzebowałam czegokolwiek, za co mogłabym opłacić czynsz i jeszcze przeżyć. Mimo że Sydney jest tak ogromnym miastem, nie dałam rady jednak znaleźć niczego zadowalającego. Koło godziny czwartej po południu zległam na łóżku załamana swoim losem. Poleciały łzy. Jedna, dwie, może trzydzieści. Dopiero po jakiejś godzinie się ogarnęłam. Potrzebowałam długiego spaceru. Zmieniłam jedynie brudną koszulkę. Zostałam w dresach. Nawet nie chciało mi się malować. Związałam włosy w kucyka i wyszłam z mieszkania. Gdy zamknęłam drzwi na klucz i się odwróciłam, momentalnie na coś wpadłam. A raczej na kogoś.- Luke? - spojrzałam w górę, prosto w jego oczy.
- Możemy pogadać?
No i znowu nic długo nie było. Przepraszam, przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Prawdopodobnie teraz w ogóle rzadko będę coś dodawać. Zaczęła się szkoła, więc ilość mojego czasu wolnego z dnia na dzień maleje, eh...
Nie wiem, ile jeszcze rozdziałów zostało do końca tego ff. Na pewno nie będzie ich jakoś wiele. Nigdy nie zamierzałam robić z tego długiego opowiadania. To moje pierwsze, a ja nie chcę go spalić. Do tego w głowie mam już kolejne pomysły, które mnie męczą.
Jak zostanie jakieś pięć do końca, to na pewno Was powiadomię XD
Tymczasem żegnam i miłego dnia życzę!Love, M.
CZYTASZ
Convince me || l.h.
FanfictionPrzyjaciele czasem zawodzą, ale czy wtedy możemy nazwać ich przyjaciółmi? Opowieść o sławnym muzyku, który stara się odnowić starą przyjaźń i dziewczynie, która tej przyjaźni nie chce. Tylko co wtedy, jeśli zamiast przyjaźni narodzi się miłość?