Wielkanocny zabójca

5K 220 50
                                    


Do czego skłonny może być człowiek, kiedy za wszelką cenę pragnie zaspokoić swoje chore rządze? Do wszystkiego... Jest gotów poświęcić siebie i innych. Nie zatrzyma go głos rozsądku. Nie powstrzyma go wewnętrzna moralność. Nie czuje nic prócz podniecenia, które zaspokaja jego piekielną naturę. Zdjęcia po prawej pochodzą z roku 1930. Kiedy aparaty fotograficzne rozpoczęto produkować na masową skalę, można było się spodziewać, że ludzie zafascynowani nową metodą „uwieczniania wspomnień", zaczną we własnym zakresie czerpać z tego korzyści materialne. Od tamtego czasu „artystyczne dusze" miały większe pole do popisu wykorzystując technikę fotografii. Jednak człowiek, którego widzimy na zdjęciach był inny. James Willlshere był rolnikiem żyjącym w skrajnej biedzie na obrzeżach Atlanty. Kiedy jego żona opuściła go wyprowadzając się z domu i odbierając mu jedyne dziecko (córkę Cuddy) załamał się. Zaczął pracę na farmie u miejscowego właściciela bydła. Pracodawca widząc jego zmarnowaną osobę, wyciągnął do niego pomocną dłoń. Pewnego dnia dał mu aparat fotograficzny wyjaśniając, że: "jest to urządzenie, które pozwoli mu uwieczniać najlepsze chwile jego życia".

Jamesowi bardzo spodobał prezent i ze zwierzęcym pietyzmem macał, oglądał i używał aparatu. Zdjęcia, które wykonywał były jednak pozbawione sensu, tak więc kiedy przynosił je do swojego pracodawcy z farmy, spotykał się ze słowami krytyki. Właściciel bydła podrzucił mu w końcu pomysł na zarobienie dodatkowych pieniędzy. Plan polegał na tym, że James oferowałby usługi w prasie, w charakterze osoby, która „uwiecznia innym chwile". Byłby po prostu fotografem. Po śmierci jedynego przyjaciela i pracodawcy James przestał jednak fotografować. Ludzie, którzy go znali, zaczęli mówić o nim dziwne rzeczy. Rzadko go widywano w mieście, a kiedy już taka sytuacja miała miejsce, nigdy nie pokazywał twarzy. Widziano go idącego wzdłuż ulicy z obwiązaną wokół głowy szmatą, która zasłaniała całą twarz. Mówiono, że postradał zmysły i jest człowiekiem chorym psychicznie.

Brak przyjaciół, samotność, desperacja, strata ukochanej córki i brak miłości od żony. To z pewnością składniki, które potrafią stworzyć potwora. Jedynie aparat mógł „uwiecznić najpiękniejsze chwile jego życia"... W ukryciu dokładnie planował zło, które sprawiało, że stawał się szczęśliwy. Trwające sześć lat makabryczne żniwa. Co roku na święto wielkanocne, James Whilshere przygotowywał własnoręcznie kostium, który zapewniał mu anonimowość i przyciągał bawiące się wokoło dzieci. Porywał je, w chory sposób wykorzystywał seksualnie, lecz nie zabijał. Pozostawiał je przy życiu, by „uwieczniać najwspanialsze chwile swojego życia" aparatem. Jego choroba postępowała z każdym dzieckiem. Wybierał bardzo młode dzieci. Takie, które często nie miały świadomości z czym mają do czynienia. Po wykonaniu zdjęcia najprawdopodobniej zakopywał je na pobliskim torfowisku, ale nigdy nie znaleziono dowodów w tej sprawie. Jedynym dowodem dla rodzin, które poszukiwały swych zaginionych dzieci były te zdjęcia, które znaleziono w mieszkaniu Jamesa. Sześć lat. Sześć zdjęć. Sześcioro niewinnych dzieci

Straszne HistorieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz