A może opieka nad dzieckiem?-zapytałą znudzona Kate
-to by było dobre!-powiedziała zaciekawiona Mona- pamiętasz jak Bickensom urodziło się dziecko? Prawie codziennie sie nim zajmowałam, mam do tego wprawę i podejście do dzieci. Przecztaj to.
Kate chcąc nie chcąc otworzyła gazetę na stronie gdzie zobaczyłą ogloszenie i przeczytala:
,,Potrzebna opiekunka do parumiesięcznego dziecka
odpowiedzialna i z doświadczeniem
prosimy o kontakt tel.880475883"
-no to dzwonimy-powiedziala zadowolona Mona podnoszać słuchawkę.
Dziewczyny szukaly jakiejś pracy aby zarobićparę groszy na obóz który mial się odbyć w wakacje.
-halo?-powiedziala dziewczyna gdy ktospodniósł słuchawkę- ja w sprawie ogłoszenia....tak....tak to znaczy opiekowaląm się kiedyś dzieckiem mojej sąsiadki......ee....18.....nie napewno nie będzie mi to przeszkadzało w nauce.... dobrze.... proszę zaczekać Kate podaj mi kartkę! Ul. Klonowa.... 11 dobrze jutro o 16?... dobrze o widzenia!- Mona odłożyla sluchawkę.
-i co?-spytala przyjaciółka
-mam jutro tam wpaść ta baba musi mnie zobaczyć i zdecydować czy mnie przyjmie-odp. Mona naśladując głoś kobiety z którą rozmawiała.
***
Następnego dnia punktualnie o 16 godz. już stala pod drzwiami domu a raczej rezydencji. Posiadośc byla bardzo duża i chyba stara ale wspaniale wyglądałą co sprawilo że Mona jeszcze bardziej chciala dostać tę pracę.
Drzwi otworzyła jej nie wysoka kobieta z podsiwiałymi włosami i okularami na końcu nosa. Mona zauważyla że była ubrana bardzo elegancko.
-dzień dobry jestem Mona rozmawialam z panią wczoraj...-zaczęła dziewczyna ale pani jej przerwałą
-oczywiźście wiem kim jesteś, zapraszam do środka.
Dziewczyna weszła do przedpokoju. Dom wewnątrz byl równie zachwycający jak zewnątrz. Wystrój był nieco staromodny ale stylowy. Na ścianach widać było liczne obrazy, pod ścianami znajdowaly się rzeźby i kwiaty w wielkich ozdonych donicach.
-Jesteś punktualna, to dobrze-uśmiechnęła sie kobieta- Przejdźmy do salonu
Kiedy obie usiadły na kanapie kobieta zaczęła wypytywać Monę o wszystko co było istotne do opieki nad dzieckiem, chyba dziewczyna zrobila dobre wrazenie bo wkońcu pani Brown - jak się przedstawila- zdecydowa się na oprowadzenie ją po domu.
Dom był jeszcze większy w środku niż się zdawał z zewnątrz. Były tam 3 łazienki parędużyh kuchni , salon, bardzo wiele długich i krętych korytarzy , sypialnie których Mona nie zdołała policzyć i w końcu pokój małej Claire.
-no a to jest sprawczyni całego zamieszania- powiedziała pani Brown wskazując na lóżeczko w którym już spala dziewczynka.
Mona podeszła
-jaka śliczna-powiedziała przyglądając się maleństwu.
-a wiec zaczynasz od jutra
-n-naprawdę- Mona byla zaskoczona że tak latwo jej poszlo
-oczywiscie, nie rób takiej zdziwionej miny, jesteś najlepsza z dotychczasowych kandydatek, no wiec pokazałam ci cały dom kwestę to jej pensji omówiłyśmy... aha jesze jedno-powiedzial i wyjęła z kieszeni jakiś stary klucz.- to jest uniwersalny klucz którym otworzysz wszystkie drzwi w tym domu. Drugi mam ja.-powiedziałą i podała klucz Monie.
Mona pożegnalą się i ruszyła z powrotem do domu. Przyjachalą autobusem, gdyż był to spory kawałek. Idąc zastanawiała się nad tym wspanialym domem. Jednak mialą wrażenie że czegośw nim brakowało, niby wszystko było na swoim miejscu a nawet byo tam wiećej niż potrzeba więcej niż 4 sypialnie to przesada ale czegos brakowało. Ale z tych rozmyśań wyrwal ją samochód który przejechal obok niej z takąszybkościąze tony kurzu uniosły się i troche wpadło jej do oka. Mrugając Mona szybko wyciągnęła lusterko z kieszeni i zaczęła przecireać oko
-no włąśnie!-powiedziała szeptem sama do siebie. Zrozumiała co było nie tak. W całym domu Mona nie zauważyla ani jednego lustra...
***
Pierwszy dzień w pracy zaczął się dobrze. Pani Brown wychodzila na jakieś spotkanie i zanim wyszła Mona zdążyła przyjsć do dziecka. Porozmawiały chwile aż w końcu Mona zapytała o to co ją tak ciekawilo
-zauwayłam ze w calym domu nie ma ani jednego lustra...-zaczęła niepewnie. Zobaczyła jak uśmiech znika z twarzy pani Brown a na jej twarz wstępuje wyraz niepewności i zaniepokojenia. Ale trwalo to tylko paręsekund, później na jej twarz znow zawital stary serdeczny uśmiech
-moje dziecko, gdybyś była taka stara i brzydka jak ja też nie chcialąbyś się oglądać-odpowiedziala w końcu, ale ten argument w cale do Mony nie przemaiał, ale postanowila dać temu spokój. Skoro ta stara kobieta uważa sieza brzydką to trudno przynajmniej Mona patrzy na swoją ładną buzie. Dziesczyna wyjeła z kieszeni swoje lusterko i już chciałą pomalować usta błyszczykiem kiedy zobaczyła wielkie przerażenie na twarzy teh starej kobiety
-NIEE!!- krzynęła kobieta i wyrwała jej lusterko z dłoni poczym wyrzucila je przez okno. Mona aż cofnęła sie i patrzyła w zdumieniu na kobietę
-ech... tak- wjąkakała pani Brown próbując się opanować- musisz wiedzieć zę w tu panuje zasada. W tym domu NIE WOLNO UŻYWAĆ LUSTER. Jak chcesz tu zostać musisz jej przestregać... na mnie już pora. Do widzenia.
Mona stała chwilę w osłupieniu. Patrząc nadrzwi które zamknęły sięza paią Brown.
-co to za stara wariatka...-wyjąkalą w końcu sama do siebie.
Mona siedziała nad łóżeczkiem małej śpiewając coś pod nosem chociaż ta i tak już dawno zasnęła. Zastanawiała się o co mogło chodzić starej kobiecie.
-pewnie jakaś przesądna albo coś, prawda malutka?-powiedziała .
Nie wiadomo czemu wyjęła lusterko z kieszeni jakby upewnić się że wszystko jest w porządku. Popatrzyła na swoją twarz, uśmiechnęła się. Kiedy już miała zamkną lusterko zobaczyła w nim odbicie przemykajacej za jej plecami postać. Odwróciła się natychmiast ale nic ani nikogo nie zobaczyła. Wstała i podeszła do drzwi. W tym samym czasie usłyszała dziwny odgłos jakby z nad jej głowy. Popatrzyła nerwowo na dziecko i powoli ruszyła korytarzem.
,,co jest na górze... -zastanawiała się-chyba strych, pani Brown mi go nie pokazywała". Poszła więc schodami na góre na strych. Bez trudu otworzyła drzwi używajac klucza który stara Brown jej dała. Weszła na strych. Wyglądał normalnie , jak każdy inny strych, wszędzie były zakurzone meble, księgi i inne przedmioty, pudła wypełnione starymi ubraniami i zdjęciami. Wtedy Mona znowu usłyszała jak ten odgłos tylko ze teraz mogła już zrozumieć co to jest. Ktoś mocno szarpał za jakieś drzwi, wręcz szamotał sie z klamką próbująć je otworzyć. Mona okręciła się wkoło żeby zobaczyć gdzie są jakieś drzwi i w końcu zobaczyła. Były ukryte za półką na której poustawiane były stare zabawki. Ktoś albo coś szarpało za drzwi, Mona założyla że drzwi same nie mogą się tak same szamotać.
Podbiegła do nich, zrzucila zabawki ... szamotanie ustało. Chwyciła za klamkę, nie chcialy się otworzyć więc wyjęła z kieszeni ,,uniwersalny" klucz, wlożyła do dziurki , jednak nie dało się przekręcić. Spróbowała jeszcze parę razy lecz przestała kiedy zrozumiała że nie przynosi to żadnego efektu. Wrócila zrezygnowana na dół, sprawdziła czy u małej wszystko w porządku i usiadła przy niej biorąc jakąs gazetę do czytania.
***
-kochana obudź się
Mona otworzyła oczy. Leżała na kanapie z rozłożoną gazetą w rękach. Nad nią stalą pani Brown, widocznie zaspała
-możesz już isć do domu-powiedziala kobieta ze swoim zwykłym uśmiechem.
-dobrze-powiedziala wstajac rozespana Mona, spojrzala na zegarek bylo wpóldo dziesiątej-aha, proszę pani-powiedziała odwracająć się przodem do kobiety-mówiła panie że ten klucz.. on otwiera wszystkie drzwi?
-tak...-odp. widocznie zdziwiona kobieta
-nie mogłam dzisiaj otworzyć jednych drzwi na strychu
kobieta zmarszczyla czoło
-po co chcialaś tam wejść?
-usłyszalam chałasy i...
-ach te drzwi... ich się nie da otworzyć
- co jest za nimi?
-byly zamknięte od kiedy kupilam ten dom
-od kogo pani go kupila?
-czy to przesłuchanie?
-nie...jestem po prostu ciekawa, dowidzenia i dobranoc
-przyjdź jutro
-dobrze-odp. Mona i wyszła. Bardzo ją zaciekawiła ta sprawa, Pani Brown, samotna kobieta mieszkająca w wielkim domu z małym dzieckiem, a gdzie rodzice dziecka? Co się stało z panem Brown? I co jest za tymi drzwiami. Pytania kłębily się w głowie Mony. Naszczęście na część z nich miała niedługo usłyszeć odpowiedź.
Następnego dnia specjalnie przyszła wcześniej żeby móc porozmawiać ze swoją pracodawczynią.
-to wnuczka tak?-zaczęła nieśmiało, miała dziwne uczucie wtrącając się w sprawy tej kobiety
-słucham?
-claire... to pani wnuczka?
-och, tak-mona nie musiała zadawać dalej pytań gdyż pani Brown sama zaczęła opowiadać ku wielkiej uldze Mony
-niestety jej rodzicom nie było dane teraz tu z nią być...
-tak mi przykro...-zaczęła Mona czując że jej glupio ale pani Brown szybko jej przerwała
-ech, jej matka, a moja córka, po urodzeniu uciekła i zerwałą wszelkie kontakty a ojciec... nawet go nie znała
Mona nie widziała co powiedzieć więc wydusila tylko niemrawe ,,dowidzenia" i zamknęła za kobietą drzwi na klucz..
***
-uff wreszcie skończył się ten dzień-westchnęła Claire sama do siebie kiedy drzwi domu pani Brown zamknęły się a ona mogła już wracać do swojego. Tym razem nie przyjechała autobusem, a rowerem. Jej rower był nieźle wyposażony: z przodu bagażnik, z przodu latarka, a po bokach lusterka. To było dzieło jej taty, który uwielbiał majsterkować. Zawsze przy czymś grzebał udoskanalał, Mona pozwalała mu kręcić przy jej rowerze dla świętego spokoju. Już miała odjeżdżać kiedy przez przypadek zerknęła w lusterko roweru w którym odbijał się dobrze dom a dokładniej okno. Mona zobaczyła że w oknie ktoś stoi, jakaś dziewczyna, przyglądała sie Monie. Zdziwiona dziewczyna odwróciła się ale w oknie nikogo nie zauważyla. Spojrzałą jeszcze raz w lusterko, diewczyna stała i przyglądała się jej. Była wyraźnie nieszczęśliwa. Mona nie chciala zostać tam ani chwili dlużej, wsiadla na rower i odjechala.
-Mówię ci coś jest tam nie tak!-przekonywała Mona swoją przyjaciółkę
-zawsze miałaś wybujałą fantazję ale teraz przesadasz...-Kate pozostawała nieprzekonana
-udowodnię ci że coś się tam dzieje i to coś złego! Pójdziesz tam dzisiaj ze mną
-co?... ale
-chyba się nie boisz?-powidziala Mona z chytrym uśmieszkiem
-jak można bać się czegoś co nie istnieje? pójdę ale żeby ci nie było głupio potem
Mona uśmiechnęła się zwycięsko.
O umówionej godzinie obie poszly do domu pani Brown.
Drzwi jak zwykle otworzyla ta sama osoba.
-dzień dobry, przyprowadzilam dzisiaj koleżankę , mam nadzieje że nie ma panie nic przeciwko...
-ależ skąd, witaj skarbie-powiedziała pani Brown uśmiechająć się zachęcająco do Kate, która wyglądała jakby nie bardzo wiedziała co powiedzieć.-ja już wychodzę, w kuchni macie kanapki, ale zrobiłam ich malo nie spodziewaląm się koleżanki Mony ale wiesz Mona gdzie wszystko jest tak więć częstujcie się czym chcecie-powiedziała i poszła.
-to bardzo miła facetka-powiedziała Kate kiedy obie weszly do przedpokoju
-wiem , lubię ją
-wow, ale chata-kate byla pod wrażeniem wystroju domu. Po tych slowach przeszły do salonu, gdzie Mona powiedziała
-chcę ci kogoś przedstawić-zaśmialą sie Mona-Claire to jest Kate , Kate to jest Claire.
-jaka śliczniutka- powedzialą Kate schylająć sie nad łózeczkiem- to na czym dokladnie polega twoja praca?
-no wiesz, co się robi z dziećmi, karmi , przebiera, pilnuje i takie tam. Ale nie po to tu przysłyśmy.-Mona zmienila ton na poważniejszy, i wyciągnęła swoje lusterko-popatrz , zaraz kogos na pewno zobaczysz.
Kate przewrócila oczami i wzieła lusterko od Mony, ta przypatrywała jej sie uważnie, nagle ciszę przerwał okropny rozdzierający krzyk Kate
-AAAAAAAAAAAAAA! NIE!! Popatrz!!-krzyczała Kate, Mona wyrwała jej lusterko
-co, co widzialaś?-w tym samym czasie uslyszała śmiech przyjaciółki
-hahaha, szkoda że się nie widziałaś:D-śmiała się
-jesteś okropna-zaczela Mona ale nie skończyłą bo właśnie w lusterku pojawila się dziewczyna-o popatrz szybko!-zawolala do Kate ta ustawila się za jej plecami tak żeby obie mogły widzieć co sie dzieje za ich plecami, mina jej zrzędła kiedy zobaczyla tę dziewczyne, odwrócila się , nikogo nie było, znowu zerknęła do lusterka, dziewczyna tam stałą
-c-co to za sztuczki?-jaknęła się przestraszona ale Mona nie odpowiedziała tylko patrzyla na dziewczynę. Wyglądała na młodą , mniej więcej w ich wieku, była piękna, na jej twarzy malowal sie ogromny smutek. Dziewczęta zamarły patrząć na to co robi. Młoda dziewczyna odwrócila się i zaczęła pisać palcem po ścianie, palec byl czysty mimo to na ścianie widać było smugi z krwi formujące sie w litery, Mona spuścila oczy z lusterka i popatrzyła za siebie na ściane. Na ścianie rzeczywiście, pojawiał się napis jakby niewidzialną ręką, nie widać bylo tylko dziewczyny.
-u...c....i...-zaczęła czytać Kate-co ona pisze? uciekajcie.... s..... tąd....p...ó....ki.......nie....jest.. za późno! Mi to wystarczy wynosmy się stąd!
-czekaj-przerwała jej Mona i wskazala do lusterka. Dziewczyna w lustrze znow się do nich odwrócila i pokazała palcem żeby za nią poszły. Przyjaciółki popatrzyły po sobie, Mona ruszyła Kate niechętnie zrobila to samo. Dziewczyny szły tyłem żeby widzieć w lusterku gdzie, tajemnicza dziewczyna je prowadzi, minęły korytarz i kuchnie aż doszły do schodów na strych, tam dziewczyna się zatrzymała i pokazała palcem na górę po czym poptostu rozpłynęła sie w powietrzu.
-Chodź-powiedziala Mona
-nie ma mowy! spadajmy stąd a jeśli ta zjawa.... duch... kimkolwiek ona jest chce nas skrzywdzić?
-nie wygląda na takąktóra chcialaby nam zrobić coś zlego, raczej chyba chce nas ostrzedz, pokazać coś...rób co chcesz ja idę na gorę cykorko!
-nie jestem cykorkom! Jestem tylko mądra, no dobra pójdę tylko ze względu na ciebie-powiedziala Kate
-wzruszające-odp. Mona wchodząć po schodach.
Kiedy obie znalazły się na górze drzwi za szafką znowu zaczeły niemiłosiernie tłuc sie i szamotać, Mona do nich podbiegła i się uspkoiły
-tam coś jest musimy je jakoś otworzyć
-nie ogldałaś horrorów? za takimi drzwiami zawsze czai się jakiś potwór... albo duch albo inna ochyda która nas zje!!-krzyknęła rozzłoszczona Kate
-proszę, musze wiedzieć co się tutaj dzieje
Kate przewrócila oczami odsunęła przyjaciółkę i wzieła jakąś wykałaczke z podłogi i zaczeła grzebać w dziurce od klucza, po paru minutach zmagań w końcu coś przeskoczyło, Mona aż podskoczyla z zaskoczenia. Obie odsunęły szafkę żeby mieć dostęp do dzwi. Mona odetchnęła głośno i popatrzyła na Kate która wyglądalą jakby za chwilę miałą zemdleć, położyła ręke na klamce nacisnęła i drzwi się otworzyly.
Drzwi z lekkim skrzypnięciem otworzyły się ukazująć dziewczynom mały , zakurzony pokoik. Weszły do środka . Pokój wyglądał jakby nikt od wieków w nim nie był, na półkach które stały puste pod ścianami znajdowała się gruba warstwa kurzu podobnie jak na podłodze. Pod ścianami i szafkami roiło się od pajęczyn. W pomieszczeniu nie było żadnego okna tym bardziej lampy, za to na jednej pólce stala świeczka a obok leżały zapalki. Mona wzięła świeczkę do ręki i zapalila. Ku jej zdziwieniu wosk był ciepły i miękki jakby ktoś niedawno jej używał. Po zapaleniu świecy Mona oświeciła wszystkie półki. Byly puste oprócz jednej. Na małej półce wiszącej na ścianie znajdował się kuferek, Kate wzięła go do ręki i zaczęła sie z nim szarpać , jednak wszystkie próby otwarcia go nie przynosiły efektu. Pudełko było zamknięte i już. W tym pokoju tylko jedna rzecz oprócz kuferka rzycałą sie w oczy. Jedna ściana, pozbawiona półek przykryta była czymśw rodzaju kapy lub koca. Mona podeszlą z świeczką aby oświetlić kapę. Były na niej wyhaftowane jakieś znaki które w niczym nie przypominało ludzkiego pisam czy chociaż hieroglifów. Były to chaotyczne linie kropki i inne znaczki. Mona bez zastanowienia podwinęła kapę do góry i aż otworzyła usta ze zdziwienia.
-kate popatrz!-wykrztusila
Na ścianie było mnostwo obrazów dziewczyn, wszystkie były młode piękne i w ich wieku, ale to nie była jedyna ich wspólna cecha. Wszystkie były nieszczęśliwe.
-spójrz!-powiedziała Kate wskazując ostatni portret. -to ona!
Obraz przedstawiał dziewczynę która je tu przyoprowadziła tą samąktórą widziały w lustrze. Nie miały jednak czasu się nad tym zastanawiac bo uslyszaly kroki. Ktoś wchodził po schodach na strych. Kiedy już znalazl sie na górze zaczął zbliżać się do dziewczyn.
Mona i Kate zamarły w bezruchu. Wkrótce ich oczom ukazała się pani Brown i Mona odetchnęła z ulgą
-proszę pani niech pani spojrzy co tu -powiedzialą ale nie skończyła bo kobieta im przerwała.
-wiem, moja droga-powiedziała uśmiechają się, jednak to nie byl ten sam uśmiech to był szyderczy uśmiech, dziewczynom przeszły ciarki po plecach
-o-o c-co chodzi?-wyjąkała Kate-co to wszystko ma znaczyć?
-już niedługo się przekonacie jak dołączycie do moich drogich ...e..koleżanek-odp. posyłaj kaćim kolejny szyderczy uśmiech-żyję tu od tysięcy lat, zawsze znajdę jakieś panienki chętne do pomocy, zawsze wymyślam cośnowego to opieka nad starszym , to nad dzieckiem...
-co z Claire? co jej zrobiłaś stara wariatko!-krzyknęła Mona połykająć łzy
-nie martw się o nią to tylo mój prywatny duch, przyznaję jest bardzo praktyczny zamienia się w co tylko zechce w tym przypadku w to slodkie maleństwo...
-dlaczego?-załkałą Kate
-dlaczego-zaśmiała się kobieta naśladujać zapłakany głos Kate-dzięki wam będężyłą wiecznie...-po tych slowach zdieła z półki pudełeczko i bez trudu otworzyła.
Przechodząćy obok domu mężczyzna mógł uslyszeć głośny i przerażający krzyk dwóch młodych dziewczyn.
***
Tego dnia Kate i Mona nie wrócily do swoich domów. A ni tego dnia ani kiedy indziej, za to z starego domu wyszła młoda kobieta śpiewająć cos pod nosem. W pokoju na strychu przybyły dwa obrazy dziewczyn a w gazecie ukazało się nowe ogloszenie:
,,potrzebna pomoc w ogrodzie..."