Rozdział 7

33 2 0
                                    

Od spotkania z Jackiem (Dżakiem :3) minęły dwa tygodnie. Marika od tego czasu nauczyła się kontrolować moc, a raczej moce. Do odkrytych, nowych mocy można na razie zaliczyć: super szybkość (serio, szybsza od światła), hipnozę i przenoszenie rzeczy myślą. Tak czy siak te moce pojawiały się raz na jakiś czas. Marika nie myślała o nauce, bardziej o tym by nauczyć się panować nad mocami i na odkrywaniu nowych, by móc chronić przyjaciół. Nie wiadomo jakim cudem, ale zdawała wszystkie testy. W końcu ferie zimowe się zaczęły. Śniegu było po kolana, a temperatura -10°C. Marika zaczynała zamarzać przed szkołą czekając na Kayle. Kayla właśnie przyszła, gdy Marika chciała do niej podejść poślizgneła się na lodzie i poczuła okropny ból. Dziewczynie zaczęły lecieć łzy, Kayla podbiegła do niej i pomogła wstać. Obie poszły do szpitala, gdzie okazało się, że Marika poważnie skręciła kostkę i muszą jej założyć gips. Marika miała wielkiego pecha, bo Cameron mogła wyjechać z SaveHaven. Następnego dnia w parku Mari rozmawiała z Jackiem.
- I co ja teraz zrobię? Pani Walden wyjeżdża, ja mam nogę w gipsie. O matko!
- Mari jakoś to będzie.-powiedział Jack - Wiesz w sumie możesz na te dwa tygodnie zostać u mnie w domu.- dodał po chwili.
- Wiesz to nie taki głupi pomysł. Ale czy twoi rodzice się zgodzą?- spytała.
- Pewnie!
Już następnego dnia Jack pomógł jej wynieść walizki i pojechali do jego domu. Dom Jacka był bardzo przytulny. Salon był kremowy z czekoladowym sufitem, sofa i fotele były mleczno białe, stół kasztanowy, a dywan był pomarańczowy. Inne pokoje były równie przytulne i jasne. Marika była w pokoju gościnnym. Miał niebieskie ściany, puchowe łóżko z pościelą w róże i wielkie okno przez, które wpadały promienie słońca. Pani Lily Rose była bardzo miła choć trochę strachliwa, było widać, że bardzo kocha syna. Jack musiał wyjechać na tydzień, ale Marice to nie przeszkadzało. Bardzo polubiła Panią Lily. Pierwszego dnia Pani Lily wyszła na godzinę, a Marika zdążyła jej uszyć piękną niebieską sukienkę. P. Rose była nią zachwycona, chciała ja oddać, ale Mari się na to nie zgodziła.
***
Dwa tygodnie szybko minęły i przyszedł czas by wrócić do szkoły. Marika musiała chodzić w gipsie jeszcze przez tydzień. Przez cały czas ktoś do niej podchodził i życzył szybkiego powrotu do zdrowia. Najgorsze było to, że większość z nich była chłopakami (i to wolnymi). W dniu zdejmowania gipsu rozpętała się straszna burza. Marika nie miała wyboru, znów jak kiedyś skryła się w obserwatorium. Los chciał, że był tam tylko Nick. Przywitał dziewczynę szerokim uśmiechem i zaproponował herbatę. Po godzinie ciągle lało jak z cebra, ale jedno było dobre właśnie przyszedł Jack.
- Hej Jack! Twoja dziewczyna jest tu ze mną. - powiedział Nick z szerokim uśmiechem i wyraźnym zadowoleniem z tego co właśnie powiedział. Jack zaraz się zarumienił. Ciągle padało, więc Marika została z przyjacielem. Byli sami, ponieważ Nick wyszedł mówiąc, że nie będzie przeszkadzał zakochanym.
- Oh! Zaczyna mnie denerwować!- w końcu wybuchła- Czy on musi zawsze to robić?! Nie jesteśmy razem...
- Taaak... Nie wiem dlaczego tak myśli. To pewnie dlatego, że nas widział tamtego wieczoru.- powiedział powoli Jack.
*
Szkoła była taka ponura, to pewnie dlatego, że jej przyjaciółka była całkowicie wkurzona na Zilla. Kayla bez przerwy powtarzała ,, Po trzech latach związku... zapomnieć o rocznicy!,, albo ,, Słuchaj Marika, nigdy nie miej chłopaka, on może Cię tylko denerwować i rozczarowywać,,.
- Nie można na to patrzeć. Przecież wiem, że ona go strasznie kocha.- myślała Marika.
Środa zapowiadała się zwyczajnie, ale miało się w nią wiele zdarzyć. Zbliżała się druga lekcja. Marika zobaczyła Zilla z jakimś chłopakiem, nagle chwycił go za gardło i poleciał rozbijając szklany sufit. Po dwóch minutach usłyszałam krzyki ludzi z miasta, cała szkoła zaczęła panikować i się rozbiegać. Nie wiem co zrobić, biec na rynek? Panikować z innymi? Pobiec do domu? Tak czy siak nie mam czasu by się nad tym zastanowić. Nagle obok dziury zrobionej przez Zilla pojawiła się następna. Zill przygworzdżony przez jakąś kobietę padł na ziemię. Ta kobieta to królowa wampirów! Czytałam o niej! W jednej sekundzie wampirzyca wbiła swoje długie, ostre jak brzytwy kły prosto w szyję Zilla. Marika szybko pobiegła w ich stronę, widziała jak Zill traci przytomność, nie mógł się ruszyć. Tak to był ten moment, ten do którego Marika się przygotowywała. Czas użyć wszystkich swoich mocy. Zbliżała się z każdą sekundą, tak to już czas by się przemienić. W sekundzie była wilczycą. Rzuciła się na królową, ugryzła ją w ten sam sposób jak ona jej przyjaciela. Wampirzyca krzyknęła, kły Mariki spłynęły jej czarną krwią. Puściła ją, prawie natychmiast zmieniając się w czarny dym odsunęła się od niej.
- No proszę proszę. Czyż to nie jest moja mała M? Lata się nie widziałyśmy M.- powiedziała królowa.
Zaczyna mi działać na nerwy. W ułamku chwili posłała w jej kierunku krwisto czerwony strumień mocy. Szybki, zwinny skok uratował Mari przed śmiercią. Wampirzyca opadała z sił, to jest moja szansa by zaatakować. Niestety królowa wydała z siebie skrzekliwy krzyk, jakby kogoś wołała. Nie minęły dwie sekundy, a w dachu powstała trzecia dziura przez, którą wleciał czarny wilk z czerwonymi znakami. Uderzył z całą siłą we mnie i wgryzł się mi w szyję. Nagle zjawili się nauczyciele, a królowa wampirów jako dym uciekła zostawiając spólnika w rękach nauczycieli. Straciłam przytomność.
Obudziłam się w skrzydle szpitalnym, byłam znów sobą, ale szyję miałam w bandażach. Rozejrzałam się wokoło, obok mnie leżał Zill, a pomiędzy nami siedziała Kayla. Zobaczyła, że się obudziłam i się na mnie rzuciła. W tym momencie się skapłam, że Zill też już się obudził. Kiedy moja przyjaciółka przestała mnie przytulać chwyciła nas za uszy, przyciągnęła do siebie i powiedziała:
- Nigdy więcej tak nie róbcie! Idioci! Przecież mogłam was stracić!
Kiedy puściła moje ucho było czerwone, ale mimo to śmiałam się razem z nimi. Tak tego samego dnia już mogli wyjść z szpitala. Przechodząc obok starego, opuszczonego gabinetu dyrektora Marika usłyszała głosy jeden był spokojny, drugi pobłażliwy, trzeci był okrutnie wściekły, a czwarty zaczynał się denerwować. Zapukać? No cóż chyba to nic złego zobaczyć czy coś się stało. Zapukałam i nie usłyszałam odpowiedzi. Powoli otworzyłam drzwi i weszłam do środka. W środku gabinetu stała stalowa klatka z grubymi prętami, a w środku był owy wilk, który próbował zabić Marikę. Pan Fabian zauważył jej obecność.
- O! Marika...
Wilk spojrzał na nią i jego twarz wykazała zaskoczenie i wstyd. Odwrócił wzrok.

Hej ciasteczka! Jak wam się podoba? Skąd królowa wampirów zna Marikę? Co tłumaczy zachowanie wilka? Wszystko się okaże! :3

Strażniczka (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz