Rozdział 20

6 2 0
                                    

Po lekcjach poszłam do lasu. Usiadłam obok pola i obserwowałam dzicz. Nagle krzaki zaczęły się ruszać, na co ja stanęłam na baczność. Uważnie obserwowałam szeleszczącą zieleninę. Nagle zza krzaków wyszedł mały Rubin. Zauważył mnie i podszedł do pola. Przyłożył do niego maleńką dłoń. Co on tu robi? Nie miałam czasu by biec do szkoły i przyjść tu z wujkiem, ale również nie miałam innego wyboru. Kazałam małemu zostać i się ukryć do póki nie wrócę. Najszybszym sposobem będzie biec szybciej od światła. Zrobiłam to i po godzinie wróciłam z Fabianem.
- Marika, czy ty oszalałaś? Nie możesz tak po prostu wpadać do szkoły i zabierać mnie z lekcji!
- Wiem, ale mam ważny powód. Musisz otworzyć przejście.- powiedziałam zdyszana.
- Co? Nie ma mowy że...
- Natychmiast!- krzyknęłam.
Wiem, że był to brak szacunku, ale teraz mam szacunek w głębokim poważaniu. Widząc moje nerwowe zerkanie w stronę pola, Fabian otworzył dziurę. Natychmiast wypadłam na zewnątrz i chwyciłam chłopca ukrytego w krzaku dzikiej róży. Wróciłam z powrotem i przytuliłam trzęsące się dziecko. Wujek patrzył na to z niemałym zdziwieniem.
- Zabierzmy go do domu.
Użyłam super prędkości by wrócić do szkoły. Fabian obiecał, że zaraz jak skończy lekcje to do nas przyjdzie. Poszłam do zakazanej części szkoły i weszłam do pokoju Karmina. Rubin wciąż się trząsł i łkał. Usiadłam obok Karmina i zaczęłam uspokajać malca. Karmin chyba chciał o coś zapytać, ale rzuciłam mu spojrzenie "Wiem tyle co ty". Maluch był przerażony. Po godzinie zasnął w mych ramionach. Musiał być wyczerpany i przerażony. Czemu ciocia puściła go całkiem samego i to tak daleko? Po co w ogóle go tu wysłała? To wszystko jest dziwne. Zauważyłam, że do paska Rubina jest przyczepiona mała, skórzana torba. Otworzyłam ją delikatnie i wyjęłam drobno złożoną kartkę. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać. To był list od Królowej Emmy.
Droga Mariko.
Klara zaproponowała by jej syn, Rubin, zaniósł ci ten list. Zostaliśmy zaatakowani przez wojowników czarnego słońca. Przejęli władzę nad królestwem i zniewolili nasz lud. To jednak nie wszystko, następnym celem będzie SaveHaven... Musicie szykować się do obrony. Klara prosi gdyby coś jej się stało żebyś się zajęła jej synkiem.
                                             ~ Emma
O nie... oni znowu atakują. Rozumiem czemu Klara chciała żeby Rubin zaniósł list. Po kolejnej godzinie Rubin się obudził i mocno mnie przytulił.
- Nie bój się. Nie dam cię skrzywdzić.- uspokajałam go.
Zostawiłam Rubina z Karminem i wyszłam do pokoju nauczycielskiego. Zastałam tam całe grono nauczycielskie. Zeharaian spojrzał na mnie pytająco. Wytłumaczyłam o co chodzi. Nie wspomniałam o tajemniczej drodze do kamiennej damy.
- Wojownicy czarnego słońca?! Znowu oni! Zaatakowali wampiry i obalili królową? Jest bardzo źle!
- Ci... ci...
- Lucy pilnuj języka!
Cała ta sytuacja była dla mnie ciężka. Miałam nieodparte wrażenie, że to moja wina. No, ale tak nie jest. No cóż... gdybym objęła tam władzę to może bym ich ochroniła. To chyba jest moja wina!
- Marika wyjdź musimy omówić...
- Nie!
Wzrok wszystkich przeniósł się na mnie.
- Ja muszę... ja... ja...- zaczęłam płakać.
Uporczywie powtarzałam ja.
- Mariko. Ty teraz musisz zająć się tym małym chłopcem, który przyniósł tu list.- powiedział Fabian podchodząc do mnie- On teraz jest sam, a tobie ufa.
Podniósł moją głowę pyskiem. Miał rację. Rubin był sam. Kiwnęłam głową i wyszłam. Kiedy weszłam do starego gabinetu zastałam chłopca, który trząsł się przez sen. Szybko do niego podeszłam i obudziłam. Jego żółte oczy były pełne łez tak jak w dniu w, którym go poznałam.
- Nie martw się, Rubin. Wszystko będzie dobrze.- uspokoiłam go.
*
Wieczorem wróciłam do domu razem z dzieckiem na rękach. Było to nie małe zdziwienie dla Cam. Cameron położyła go spać w pokoju dla gości. Była 23 gdy małe dłonie zaczęły lekko mną potrząsać. Obudziłam się i zobaczyłam dwa, żółte kryształki.
- Miałem zły sen.- powiedział chłopiec.
- Możesz spać ze mną.
Rubin uśmiechnął się i skoczył pod kołdrę obok mnie. Obudziłam się o siódmej razem z małym. Powiedziałam, że musi zostać w domu, ale po chwili zastanowienia musiałam go wziąść ze sobą. Nie mogłam czterolatka zostawić samego w domu, więc wyszykowałam go i razem poszliśmy do szkoły. Siedziałam w klasie i każdy się co chwila patrzył na dziecko siedzące obok mnie. Wreszcie przyszedł Fabian i (tak na początku myślałam) zaczął lekcję.
- Drogie dzieci. Nie będę kłamać. Szykujemy się do wojny.- klasę przeszły szepty- Wojownicy czarnego słońca niebawem mogą nas zaatakować. Każdy z nas będzie potrzebny by bronić naszego domu. Na czas nieokreślony lekcję zostają zawieszone mimo iż zbliżają się wakacje.
Mimo tego ogłoszenia nikt nie krzyknął "Yay!".
- Jednak niech każdy z was będzie zawsze gotowy. Uczcie się różnych metod samoobrony.
Po tym wykładzie klasa się rozeszła. Moja paczka stała pod szkołą i czekała na mnie.
- Mari... wiem, że to dziwne pytanie, ale czy ty wiedziałaś, że zbliża się wojna?- spytała Kayla kiedy do nich doszłam.
- Taa! I kim jest ten dzieciak?- zapytał Damian widząc Rubina w moich ramionach.
Gdy Dam na niego spojrzał on wtulił się w szalik, który na sobie miałam (wiadomo który, ale bez bluzy).
- To jest Rubin i ja... ja wiedziałam... ale tylko od wczoraj!- dodałam gdy zobaczyłam ich miny.
- I co teraz? Nawet nie wiemy jak walczyć z tym klanem!- powiedziała Kayla trzymając Zilla za rękę.
- Spokojnie. Ja chyba wiem gdzie moglibyśmy się czegoś dowiedzieć.- powiedziałam.
Pójdę do damy. Może wpuści mnie jeszcze raz. Cam zajęła się Rubinem, a ja i paczka poszliśmy do biblioteki. Nie dali za wygraną i że mną poszli.
***
Siedzieliśmy w piątkę między księgami do północy, a i tak nic nie znaleźliśmy. Już usypiałam gdy uznali, że czas wracać do domu. Wyszliśmy, a ja z chęcią poszłam do domu i usnęłam. Mam nadzieję, że ci wojownicy wsiąkną w ziemię, a na razie muszę zrobić wszystko by poznać ich słaby punkt.

Chce wam zrekompensować tą przerwę. Przepraszam za błędy. Do zoba ciasteczka!

Strażniczka (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz