Rozdział 17

11 2 0
                                    

Obudził mnie lekki wietrzyk i ćwierkanie ptaków. Słońce grzało moją twarz. Skrzydła, dotąd otulające mnie, wyprostowały się. Wstałam i dopiero wtedy zobaczyłam na jak wielkie drzewo się wspiełam. Na widnokręgu zobaczyłam małą kulę. Zmrużyłam oczy... to SaveHaven! To dom! Ze szczęścia zaczęłam machać skrzydłami. Uniosłam się?! Może uda mi się dolecieć do domu. Ok, teraz powoli... Nagle szarpnęło mnie na lewo. Ahhh!!! Zaczęłam spadać. Tak się zakończy moje życie? Upadkiem w dzicz? Nagle poczułam powietrze obijające się o moją twarz. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że już nie spadam tylko lecę w górę. Cudowne uczucie. Bariera wokół SaveHaven lśniła w świetle porannego słońca. Leciałam w stronę domu. Nareszcie... dom! Łzy zaczęły się kręcić w moich oczach. Zapomniałam o jednym... Nie mam kryształu dusz! Jeśli kryształ mamy nie działa to się rozbije! Jak przypuszczałam po chwili uderzyłam w pole magnetyczne. Auć. Jak tam wejść? Pukałam, latając wokoło. Nic. Hmmm. Usiadłam opierając się o barierę, byłam zmęczona lataniem. Nagle za mną otworzyło się przejście i
wpadłam do środka. Ten kto to otworzył nie zauważył mnie, więc schowałam się za drzewem.
- Ile razy mam pytać?! Gdzie jest królestwo wampirów?! Musimy ją znaleźć!- jedna osoba krzyknęła.
- A ja? Ile razy mam powtarzać? Nie wiem!- odkrzyknęła druga.
Te dwa głosy wydawały się znajome... Fabian, Karmin?! Wyszłam zza drzewa i rzuciłam się pędem w ich stronę. Nim się zorientowali, że w ogóle ktoś tam jest już zawisłam na szyi Fabiana (bo był bliżej~ dop. autorki.) Na początku nie wiedział o co chodzi, ale po chwili gdy dotarło do niego, że to ja odwzajemnił uścisk. Karmin nie wierzył własnym oczom. Dobiegł do nas i też mnie przytulił. Czułam radość i uczucie jakbym mogła zrobić wszystko. Tym razem moje oczy zapłonęły lecz nie ze złości tylko z szczęścia. Zaprowadzili mnie do miasta. Było wcześnie, więc poszłam do Kayli. Zapukałam i drzwi otworzyła mi moja droga przyjaciółka. Wyglądała jakby zobaczyła ducha. Od razu przywarła do mnie płacząc. Odwzajemniłam tą reakcję. Kayla zadzwoniła do Zilla i poinformowała go o moim powrocie, tak samo jak Jacka. Z Damianem nie mogłyśmy się skontaktować. Wieczorem wróciłam do domu. Wreszcie. Padłam na łóżko. Było mi ciężko. Sama nie wiem dlaczego, ale czułam ciężki kamień na sercu. Sercu wciąż z wielką dziurą po rodzicach. Odkąd pamiętam słyszałam "Nie poddawaj się!" lub "Jesteś silna i dasz sobie radę". Tyle się zdarzyło od zakończenia mojego poprzedniego życia. Przyjaciele, szkoła, nowe, dziwne sprawy i wreszcie rodzina, której prawie nie miałam. Tata poświęcał mi cały wolny czas, ale tak naprawdę nigdy nie miał go za dużo. Może 15 minut dziennie. Teraz wszystko musi się kręcić wokół mnie. Kim jestem teraz? Zagubioną smarkulą, nieudolna, same kłopoty. Nie wiem czemu, ale nie znoszę siebie. Nienawidzę się. Mimo tego, że już tu wróciłam... czuję, że zapadam w depresję. Od lat byłam nikim, wyrzudkiem, tą do której inne dzieciaki nie chciały nawet podchodzić. Nigdy nie miałam odwagi żeby z kimś o tym pogadać. Bałam się i wciąż się boję, nigdy nikomu nie powiem... Nigdy! Chociaż bym miała zdechnąć i tak tego nie zrobię. Ciemność przerwał dźwięk sprzętu szatana, ogłaszjący czas nowego dnia. Otworzyłam niechętnie oczy. Wyłączyłam budzik i chciałam wstać, ale łóżko z powrotem wzięło mnie w objęcia. Jeszcze raz spróbowałam lecz ponownie opadłam. Usnęłam.
- Marika.- usłyszałam senny szept.- Marika spóźnisz się do szkoły!
To była Cam. Budziła mnie, z niechęcią spojrzałam na zegarek. 7.45?! No nie! Podskoczyłam jak poparzona. Pewnie nigdy nie wspominałam, ale jestem leniem. Ubrałam się, chwyciłam grzankę i wybiegłam z domu. Do szkoły dobiegłam o 8.10. Genialnie! Do klasy wparowałam jak jakiś menel. Określiłabym jakoś tak: Z buta wyjeżdżam ludzie! Nauczycielka spojrzała na mnie jak na ubłoconego psa, który właśnie wszedł na czysty dywan. Połowa klasy zaczęła się śmiać, a reszta siedziała cicho.
- Przepraszam.- powiedziałam oblewając się tak mocnym rumieńcem, że mogłabym zostać światłem na skrzyżowaniu.
Usiadłam obok Kayli. Położyłam się na ławce. Słuchałam opowieści o tym jak George jakiśtam zwyciężył ród czegoś tam, gdy nagle zaczęłam się zastanawiać co teraz robi Klara i Rubin, albo co się stanie z Goldem gdy się dowiedzą, że to on pomógł mi uciec. Zaczęłam zasypiać. Hmmm... chmury. Nagle usłyszałam głos rozwścieczonej nauczycielki. Podniosłam głowę. Znów stałam się burakiem.
- Do dyrektora!- krzyknęła nauczycielka. W sumie to było jedyne co usłyszałam.
Dopiero teraz, gdy szłam na dywanik zauważyłam moje rozczochrane włosy. Były rozpuszczone, utworzyły dziki busz, a jedno z moich oczu zostało zasłonięte przez biało-niebieską grzywkę. Różniło sie to od mocno związanego warkocza. Zapukałam i weszłam do gabinetu dyrektora, o zgrozo! Fabian, Karmin i Cameron byli u Zeharaian'a. Znów buraczek. Spojrzeli na mnie ze zdziwieniem. Co za wstyd. I to przed nimi.
- Umm... Ja...- jąkałam się- Pani nauczycielka wysłała mnie tu, bo usnęłam na lekcji.
Wypowiedź ta była tak trudna, że teraz mogłabym zapaść się pod ziemię. Cameron patrzyła na mnie tymi swoimi szarymi oczami, które zamieniły się w pięcio złotówki. Wszyscy na mnie patrzyli. Na moje szczęście uznali, że to przez ostatnie wydarzenia. Wyszłam z ulgą, Zeharaian mnie zwolnił z lekcji. Mogę pójść do biblioteki. Mam czas by poczytać.

Krótki, ale dowiedzieliśmy się dużo, a może jeszcze nie wszystko? Za błędy serdecznie żałuję. Do zobaczenia ciasteczka!

Strażniczka (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz