Rozdział 10

19 4 0
                                    

Marika stała jak wryta. Jej nauczyciel i pomocnik wampirów są braćmi, a do tego są jej wujkami? Braćmi jej mamy? To za dużo... łzy płynęły jej po policzkach strumieniami. Marika płakała, uciekła spod drzwi. Przez cały czas myślała, że oprócz Cameron i przyjaciół nie ma nikogo, że jest sama. W jednej chwili była sierotą, a w drugiej ma dwóch wujków. Pobiegła do parku i wdrapała się na drzewo, to samo pod którym tak niedawno uśmiechała się z przyjaciółmi. Na samym czubku usiadła, objęła nogi rękami i schowała głowę.
Nie mogę uwierzyć... *sob*... teraz wiem skąd znam te zielone oczy. Jak mogli mi o tym nie powiedzieć? O tym, że nie jestem sama. *sob* *sob* *sob*.
Marika płakała, nieopodal szli Zill i Kayla. Najwyraźniej ją usłyszeli, bo zaczęli się rozglądać i pytać kto płacze. Zill podleciał nad drzewa i zobaczył Marikę skuloną i płaczącą. Podleciał do niej i zapytał:
- Mari co Ci się stało?
Spojrzała na niego i odwróciła się ocierając łzy.
- Nic.
Zill mruknął (hym) i odleciał, lecz zaraz wrócił z Kaylą.
- O nie...
- Marika, co się stało?- spytała Kayla.
- Nic.
Kayla wykrzywiła minę.
- No dobrze, ujmę to w inny sposób. Co się stało młoda panno?! Dlaczego płaczesz?! Masz mi natychmiast wszystko powiedzieć! I lepiej, żeby to była prawda.
Uhh... co jej powiedzieć? Prawdę? Na pewno nie. Skłamać? Nie, nie uwierzy. - Uhm... ja...- wyjąkała- Ja się przewróciłam i uderzyłam się w głowę. Zaczęłam płakać bo to bolało.
Kayla wyglądała jakby jej nie uwierzyła, ale potem spojrzała w dół i powiedziała:
- Musisz być bardziej ostrożna.
Marika nie powiedziała kłamstwa ani prawdy. Przewróciła się biegnąc i zostawiła ślad, ale to nie to spowodowało jej płacz. Otarła łzy i poszła do domu. Następnego dnia nie patrzyła na Fabiana (uznałam, że skoro jest jej wujkiem to może mówić po prostu Fabian). Cóż Zill, Jack i Damian są na obozie sportowym, a Kayla się rozchorowała, więc Marika była sama. Przed lekcjami Gold się jej zapytał czy mogą razem siedzieć, a Marika się zgodziła. Siedzieli na trzeciej lekcji, Marika rysowała, a Gold coś pisał. Nagle dał mi kartkę na, której napisane było:
Hej Marika... chciałbym cię
lepiej poznać. Możemy się
spotkać po lekcjach?
~ Gold.
Marika przeczytała list kilka razy po czym odpisała:
Pewnie! Z przyjemnością się
z tobą spotkam.
~ Marika.
Po lekcjach spotkali się w kawiarni na rynku. Marika dowiedziała się na temat Gold'a wielu rzeczy, takich jak np., że jego ulubionym kolorem jest biały lub że jego tata był kapitanem straży, a mama pierwszą damą dworu. - To ciekawe, mój tata był biznesmenem, a mamy nigdy nie poznałam.
- Hmm... odeszła?
- Zmarła.
Miło spędzili razem popołudnie, dużo się o sobie nawzajem dowiedzieli i razem zjedli biszkopt. Następnego tygodnia chłopcy i Kayla wrócili do szkoły, pierwsze zobaczyli jak Marika siedzi z Goldem i swobodnie z nim rozmawia. Damian wyglądał jakby miał wybuchnąć, Zill otworzył szeroko usta, Kayla zaczęła przecierać oczy, a Jack wyglądał jakby zobaczył ducha. Mari ich zobaczyła i powiedziała:
- Hej! Nareszcie wróciliście!
- Marika, na słówko!- krzyknęła Kayla.
Gold się zmieszał i odwrócił wzrok.
- Kim on jest? Co was łączy? To twój chłopak?
- Nie! Nie jest moim chłopakiem, to Gold i jesteśmy przyjaciółmi.
Zill trzymał Damiana mocno, ale i tak się wyrywał. Chyba chciał zamordować Gold'a, ale się trochę uspokoił gdy Marika powiedziała, że są tylko przyjaciółmi. Mimo to Zill ciągle musiał go trzymać. Na nieszczęście przyszedł czas na lekcję z Fabianem. Gdy wszedł do klasy kątem oka spojrzał na Marikę. Ona zrobiła minę małego, złego dziecka. Po lekcjach spotkali się w pobliżu pokoju nauczycielskiego. Marika i Fabian spojrzeli sobie w oczy. Oczy Mari zmieniły swój kolor z tęczy do płonącej pomarańczy, a jego zaszły łzami.
- Marika... ja... my musimy porozmawiać. Chodź za mną.
Posłusznie wykonała polecenie i podążała za nauczycielem. Dobrze wiedziała co chce jej powiedzieć i tak jak myślała zaprowadził ją do pustego gabinetu dyrektora. W środku stał Karmin lecz nie w klatce.
- M. my musimy Ci coś powiedzieć...- powiedzieli bracia.
- Nie musicie. Ja już wiem.
Karmin i Fabian spojrzeli na siebie.
- Nie wiem czy mówimy o tym samym.- powiedział Karmin.
- Na pewno o tym samym... wujku.- powiedziała.
Karmin i Fabian spojrzeli na siebie jeszcze raz, a potem ich zielone oczy zaszły łzami. Marika znów zaczęła głośno płakać, a bracia zaczęli płakać tak jak ona. Podeszli do niej i ją przytulili. Gdy się uspokolili przyszedł czas na długą rozmowę.
- Dlaczego... dlaczego pomagałeś wampirzycy?- spytała Marika.
- Szczerze, nie robiłem tego z własnej woli. Najpierw chciałem chronić moją rodzinę... Zarynę i Fabiana. Potem gdy Zari zmarła, a Zeharaian opiekował się Fabim chciałem odejść, ale ona mi na to nie pozwoliła. Rzuciła na mnie zaklęcie przez, które zapomniałem o uczuciach do rodziny.- powiedział Karmin.
- To straszne. Kiedy zaklęcie przestało działać?- spytała.
- Dokładnie w chwili w której po raz pierwszy tu weszłaś.
Marika zauważyła coś na szyi Fabiana, był to kryształ, zaraz potem spojrzała na Karmina, miał taki sam.
- Co to jest?- zapytała wskazując wisior.
- To są kryształy dusz. Odzwierciedlają nasze dusze i trzymają nasze moce w ryzach.- powiedział Fabian.
Mari szeroko otwarła oczy.
- Ty też taki masz. Tylko jeszcze nie był potrzebny.- dodał Karmin.
- Co? Gdzie?
- Każdy członek naszej rodziny ma jeden kryształ ukryty w jego duszy, gdy przychodzi czas kryształ się ukazuje i wskazuje odpowiednią drogę.- powiedział Fabian jak z kartki.
Marika nie mogła sobie czegoś takiego wyobrazić. Kryształ wychodzący z duszy? Pewnie dziwnie to wygląda.
- A... A co z kryształami zmarłych? Co się dzieje z nimi? Czy umierają jak ich właściciele?
- Kryształy nie mogą umrzeć tak jak nie może umrzeć dusza. Zostają na ziemi, ale stają się zwykłym świecidełkiem. Niektóre stają się pyłem i noszone przez wiatr wędrują po świecie, inne przekształcają się w coś innego czego by chciał duchowy rodzic i mogą nosić lub dotykać tą rzecz tylko osoby, które zostały do tego wybrane.- powiedział Karmin, po raz pierwszy Marika słyszała jak mówił dokładnie jak brat.
- Czy klejnot mamy zamienił się w pył?
- Nie... klejnot Zari zamienił się w coś innego. Zamienił się w coś co nosi przy sercu jej córka.
Mari chwyciła swój amulet i łza spłynęła jej po policzku, a Fabian ją wytarł. Spędzili razem całe popołudnie i wieczór, Mari dużo się o nich dowiedziała. Byli bliźniakami, a jej mama była o rok młodsza, gdy mieli po 10 lat skrócili swoje imiona do Fabi, Kar i Zari. Marika słuchała różnych historii i około 23°° usnęła oparta na Fabianie.
To miło mieć wujków, miło mieć znów rodzinę...

I co wy na to? Jak ułoży się sprawa z wujkiem Fabianem i Karminem? Komentujcie, chce znać wasze opinie ciasteczka. Bye.

Strażniczka (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz