Rozdział 22

5 2 0
                                    

Zdezorientowana wyszłam z jaskini. W głowie obijały mi się pytania. Serce biło mi jak młot po odkryciu reszty twórczości przeznaczenia. Sama nie wiedziałam czy chce być sama czy potrzebuje towarzystwa. Usiadłam pod najbliższym drzewem. Przez myśl o tym, że nie znajdę strażniczki na czas pogłębiła się moja depresja, a moja samoocena opadła o połowę, co dotąd wydawało mi się niemożliwe. Ciekawe co czują teraz inni. Strach? Smutek? A, może rozgoryczenie? Ja czułam narastające napięcie. Gdyby nie szum liści poruszanych przez wiatr zaraz bym się tam popłakała. Oczy zamknęły mi się i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę jak bardzo byłam zmęczona.
*
Byłam w parku z przyjaciółmi. Było bardzo ciepło, jedliśmy lody i się śmialiśmy. Chwilę później usłyszeliśmy grzmot i tuż nad nami powstała dziura wielkości jachtu. Przez otwór w chwilę wleciało kilkaset osób. Dobrze wiedzieliśmy co to znaczy. Upuściliśmy niedojedzone lody i pobiegliśmy w różne strony. Byłam przerażona. Pobiegłam do jaskini księżycowego lustra. Wskoczyłam do jeziora i ukryłam się w grocie pod nim. Siedziałam tam bardzo długo. Słyszałam wybuchy, grzmoty i zgrzyty. Po kilku godzinach wyszłam z mojej kryjówki. Szłam po opustoszałym mieście. Kilka budynków było całkowicie zniszczonych inne były w połowie zbużone. Instynktownie poszłam do szkoły. Weszłam po pokruszonych schodach omijając dziury. Otworzyłam drzwi popękane w kilku miejscach. W środku były... były ciała. Łzy napłynęły do moich oczu i zaczęły natychmiast płynąć strumieniami. To byli Kayla, Zill, Damian, Jack, Cam, Fabian, Karmin, ciocia Klara i Rubin. To moja wina. To wszystko moja wina! To ja znałam przepowiednie i ja miałam znaleźć strażniczkę! Zawiodłam. Zawiodłam ich wszystkich. Uciekłam zamiast zostać i bronić mojej rodziny! Jak mogłam?! Wybiegłam z budynku. Biegłam przez puste miasto. Dopiero teraz zobaczyłam, że całe miasto jest usłane trupami. Pan kwiaciarz, Pani bibliotekarka, właściciel restauracji "Biały wilk"... wszyscy... całe miasto... oni nie żyją. Biegłam, łzy zalały mi oczy. Potknęłam się o coś i upadłam. Podnosząc się potarłam zadrapania i przetarłam mokre oczy. Zobaczyłam czarną sylwetkę i świecące oczy.
- Jak się czujesz z myślą, że opuściłaś swoich bliskich w chwili gdy najbardziej cię potrzebowali?
Poczułam chłód. Machnął swoją gigantyczną kosą, niczym samej śmierci i zobaczyłam jasne światło...
Otworzyłam oczy i zobaczyłam... las? To wszystko było tylko snem? Chwyciłam za komórkę w mojej kieszeni i zadzwoniłam do Kayli.
- Halo?- usłyszałam głos mojej przyjaciółki w słuchawce.
Ulga, którą wtedy czułam. Nie umiem jej opisać.
- Marika? Coś się stało? Już drugi raz dzwonisz.- słyszałam zmartwiony głos, który był mi tak dobrze znany.
- Nic mi nie jest. Chciałam tylko sprawdzić czy to był sen.- powiedziałam i się rozłączyłam.
Dopiero teraz zauważyłam, że mam mokrą twarz, a łzy lecą swobodnie. Po jakiejś godzinie zebrałam w sobie tyle siły by przestać płakać i wrócić do domu. Kiedy szłam po mieście każda osoba się na mnie patrzyła. Dopiero później zrozumiałam, że mam na sobie piżamę. Mimo to nie był to wzrok pełen zdziwienia ani mówiący "Co za dziwadło" tylko miły, ciepły wzrok, każdy się do mnie uśmiechał. Ja ten uśmiech odwzajemniałam. Zanim doszłam do domu przebiegło przede mną kilkoro dzieci. Bawiły się wsążkami i bańkami mydlanymi. Widziałam w ich oczach iskierki radości, miłości, szczęścia i nadzieji. Ich radosny śmiech przegnał mój wcześniejszy lęk. Weszłam do domu. Zastałam tam Cam śpiącą na papierach ze szkoły. Znając życie siedziała tak do rana. Przyniosłam koc i ją przykryłam. Weszłam cicho po schodach i usiadłam na łóżku. Po chwili namysłu postanowiłam, że zrobię wszystko co w mojej mocy by znaleźć strażniczkę i ochronić SaveHaven. Zrobię wszystko by chronić tych ludzi dzięki, którym czuje się tu jak w domu.

Krótki, ale brak mi pomysłów. Spokojnie nie zawieszę znowu. Powoli zbliżam się do końca tej historii. Narka.

Strażniczka (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz