Rozdział 6

20 4 0
                                    

W zamku było ciemno, mrocznie tak jak w sumie powinno być w zamku demonów. Marika nie myślała co robi po prostu się zmieniła. Miała czerwone oczy i pasemka, skrzydła jak nietoperz i rogi (takie małe rożki). Rozglądała się po pałacu, nagle wszystko się zaczęło rozmazywać i potem wszystko stało się czarne. Marika zemdlała.
-Marika! Marika! - krzyczał Damian.
Marika ockneła się w sypialni, nic nie pamiętała. Usiadła zdecydowanie zbyt gwałtownie, bo zaraz poczuła przeszywający ból. Dziewczyna skuliła się i spadła z łóżka, najwyraźniej ktoś to usłyszał, bo nagle Marika usłyszała pospiesznie kroki. Drzwi otwarły się z bojkotem i do pokoju wbiegł Damian.
- Marika nic Ci nie jest?!- powiedział pomagając jej położyć się na łóżku.
- Damian? Co się stało? G-gdzie jesteśmy?
- Jesteśmy w pałacu Dreemuur'ów.
- Co... Co się stało?- spytała Marika.
- Tenta Cię zaatakowała, bo myślała, że chcesz mnie zabić.
- Co? Nie pamiętam tego. - odpowiedziała.
Damian powoli wszystko wytłumaczył i powiedział, że sam król ją uzdrowił. Chłopak pożegnał się i poszedł do szkoły, a Marika miała nakaz pozostania na terenie pałacu do czasu całkowitego powrotu do zdrowia. Dziewczyna miała nietoperze skrzydła obandażowane, ale nie czuła najmniejszego bólu. Po pięciu minutach od wyjścia Damiana do pokoju weszła kobieta z nożycami. Marika pisnęła na ich widok.
- Spokojnie, chcę Ci tylko zdjąć bandaże. Skrzydła są już zdrowe.- powiedziała kobieta.
Marika dała zdjąć opatrunki po czym wykonała parę ćwiczeń by rozruszać skrzydła. Pani Karigo powiedziała, że Marika może chodzić po całym zamku. Dziewczyna po pięciu minutach wyszła z pokoju. Chodziła i chodziła, aż usłyszała pisk. Spojrzała szybko w górę i zobaczyła trzy małe, czerwono-czarne demonki. Maluchy płakały, najwyraźniej nie mogły zejść z filaru otaczającego sufit wielkiej hali. Marika rozłożyła skrzydła i podleciała do nich powoli. Demonki przestraszyły się jej, ale po chwili zaczęły nabierać zaufania do Mariki.
- Nie bójcie się, chcę wam pomóc.- powiedziała Marika.
Demonki przez chwilę się wachały, ale chwilę potem wskoczyły jej na ręce.
- Dziękujemy! Jesteś diablicą?- spytały demonki.
- Emm... chyba tak. Można tak powiedzieć.- odpowiedziała.
Dziewczynki pobiegły w głąb pałacu, a Marika udała się w stronę jej pokoju. Skręt w lewo, potem prawo, prosto, znowu w lewo i prosto.
- O tak tu powinien być mój pokój!- krzyknęła- O nie! Chyba się zgubiłam. Marika zobaczyła wielkie drzwi bogato zdobione rubinami i czarnymi diamentami. Jej pierwszą myślą było, że to królewska sypialnia, ale usłyszała kroki i drzwi się otwarły. Z sali wyszedł wysoki demon z niebieskimi oczami. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, gdy demon przesunął się i ruchem ręki nakazał jej wejść. Marika weszła do sali tronowej i zobaczyła króla i królową Dreemuur. Ukłoniła się i król przemówił:
- Ty jesteś Marika? Mój syn dużo mi o tobie mówił, ale nigdy nie wspomniał o tym, że jesteś diablicą.
Marika przez chwilę nie mogła zrozumieć, przecież nie chodziła z księciem demonów do szkoły. A może? Damian jest księciem Dreemuur?
- Oh tak. Ale nie jestem tak do końca diablicą.
- Tak. Tenta nie chciała cię skrzywdzić ona tylko broniła mojego syna. Bardzo mi przykro.- powiedział król.
- Tak wiem. Damian mi wszystko wyjaśnił.
Marika ukłoniła się i wyszła z sali tronowej. Chodziła po zamku próbując znaleźć swój pokój na czym minęły dwie godziny. Dziewczyna ciągle szukała, ale zamiast swojego znalazła pokój Damiana, dowiedziała się o tym gdy weszła do pokoju. Los chciał, że w tym momencie do pokoju weszła Tenta. Zobaczyła dziewczynę i wyraźnie chciała coś powiedzieć, ale nie miała pojęcia co. Marika szybko powiedziała, że wie co się stało i nie ma jej zazłe. Tenta się rozchmurzyła. ***
Marika po tygodniu wróciła do domu i szkoły, ale teraz już nie mogło być gorzej. Na początku Marika dostała jedynkę potem ośmieszyła się przed całą klasą, a na dodatek Cameron musiała dowiedzieć się o jej dziwności. Marika zauważyła to podczas obiadu gdy nerwowo spoglądają na nią i okolicę.
- Emm... Pani Walden? Wszystko w porządku?- spytała Marika.
- Co? O t-tak. Ja tylko...
- Pani wie. Wie kim jestem.- powiedziała Marika.
- Co? Ja nie... Och no dobrze... wiem, ale nie sprawia to, że się Ciebie boję.- powiedziała Cameron.
Marika miała wątpliwości, ale postanowiła zaufać Cameron.
***
Od jakiegoś czasu Marika czuła pustkę, jakby czegoś brakowało. Ale czego mogło brakować? Marika nie miała za dużo czasu by o tym myśleć, w końcu wszyscy nauczyciele się zmówili przeciw nim i zapowiedzieli masę testów, kartkówek, projektów i innych rzeczy.
- Jak oni mogli zadać tyle rzeczy? Pięć sprawdzianów jednego dnia.- powiedziała Marika.
Dziewczyna popatrzyła przez okno
I postanowiła się przewietrzyć, nie ważne, że było ciemno. Marika wyszła przez okno, bo Cameron zabroniła jej wychodzić po zmierzchu. Było bardzo późno, ale Marice nie chciało się wracać. W pewnym momencie zaczęło padać jak z cebra. Marika szybko pobiegła do najbliższego budynku, który był obserwatorium astronomicznym. W środku było ciemno, dziewczyna mogła powiedzieć, że jest opuszczone, ale nie było. Marika szła przez budynek, gdy nagle na kogoś wpadła kiedy szła tyłem. Dziewczyna zaczęła krzyczeć, była przerażona. Myślała, że to już koniec, że nigdy już nie zobaczy przyjaciół i Cameron. W ostatniej chwili zanim Marika zeszła na zawał rozpoznała znajomy głos.
- Marika? Co ty tu robisz?
- J- Jack?- spytała.
- Tak to ja.- powiedział.
Marika szybko się odwróciła i zobaczyła Jacka. Tłumaczyła co tu robi, gdy drzwi się otwarły i uderzył piorun. Marika przytuliła się do Jacka, a on ją objął. W jednej chwili ktoś włączył światło, okazało się, że to szef Jacka.
- Oh! Jack, nie chciałem wam przeszkadzać w randce.- powiedział szef Jacka.
W tej chwili zrozumieli, że ciągle są w swoich objęciach. Marika i Jack natychmiast się rozdzielili i oblali rumieńcami. Zaczęli tłumaczyć, że wcale nie mieli randki i są przyjaciółmi. Nick uśmiechnął się i odszedł. Jack zaproponował jej oglądanie złotych ryb. Przestało padać, więc wyszli na dach i widzieli jak swobodnie te zwykle wodne stworzenia latają nad ich głowami. Marika pierwszy raz widziała coś takiego, była zachwycona.
- Podoba Ci się?- zapytał Jack.
- Tak. Jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknego widoku. Czuje się tak jakby to był sen.- powiedziała Marika.
Marika przez chwilę czuła się jak w idealnej krainie snów.
- Jack, to co się wydarzyło, to... ja...emm...
- Nic się nie stało. Wiem, że jesteś milionową hybrydą.- powiedział.- O... i... dziękuję.
Dziewczyna uśmiechnęła się i przytuliła przyjaciela. Siedzieli w obserwatorium do późna w nocy, rozmawiali o wszystkim i o niczym. Kiedy przyszedł czas by wrócić do domu (około pierwszej) Marika zobaczyła, że Nick się dwuznacznie uśmiecha. Z jego twarzy można było wyczytać dwa zdania. Tylko przyjaciele. Ta jasne. Marika po wyjściu z budynku miała na twarzy rumieńce.

Hej ciasteczka! Jest was niedużo, ale i tak się cieszę, że jesteście. Rozkręcam się, poza tym to moja pierwsza historia. Mam nadzieję, że ,, Strażniczka,, jakoś da radę. :3

Strażniczka (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz