Rozdział 8

26 3 0
                                    

Marika stała w gabinecie bez ruchu, nie wiedziała co zrobić wyjść? przeprosić, że się w czymś przeszkodziło? zapytać co się dzieje? Nim wybrała jedną z opcji Pan Fabian powiedział:
- Marika zamknij drzwi.
Posłusznie wykonałam polecenie, nie miałam pojęcia czy wpadłam w kłopoty. Spojrzałam na nich jak małe dziecko i powiedziałam:
- Ja pukałam.
- Wiemy.- powiedział Zeharaian.
Wilk cały czas odwracał od niej wzrok, podobnie jak Pan Fabian.
- Umm... K- kim on jest? Dlaczego królowa wampirów mniej zna?- zaczęła pytać Marika.
- Uhh... Marika przyszłaś w niewłaściwym momencie. Cóż teraz musisz nam obiecać, że on pozostanie tajemnicą.- powiedział dyrektor spoglądając na wilka uwięzionego w klatce.
Marika przysięgła, że te nauczycielskie spotkania zostaną tajemnicą. Jednak nim wyszła z sali P. Kayneghan (Kinegan) powiedziała iż ma przychodzić codziennie po lekcjach, nawet gdyby nie było nauczycieli, a przyjaciołom ma mówić, że ma dodatkowe zajęcia. Każdego następnego dnia chodziła do opuszczonego gabinetu, który o dziwo był ukryty. Pewnego piątku po lekcjach Mari poszła na ,,dodatkowe zajęcia,, ale nie było tam nauczycieli.
Weszłam do pustej sali, wzięłam wodę stojącą na stole i nalałam ją do miski, a potem włożyłam ją do klatki. Wilk odwrócił się w moją stronę i podniósł ze zdziwieniem uszy. Jego zielone oczy mi kogoś przypominały, patrzył na mnie inaczej niż na np. P. Kayneghan. Jego wzrok był łagodny, a nie rządny mordu i krwi. Szybko cofnęłam rękę, zbyt się bałam, że mnie ugryzie. Gdy to zauważył zaśmiał się i napił się wody. Ciągle siedziałam na podłodze obok klatki i obserwowałam każdy jego ruch. Miałam nadzieję, że to on zacznie rozmowę, ale próżne było moje oczekiwanie. Poukładałam sobie w głowie tą rozmowę.
- Umm... Jak się nazywasz?
- Karmin, Marika.- odpowiedział.
Skąd on zna moje imię? Nigdy nie mówiłam o tym jak się nazywam w jego obecności. Dlaczego jest taki... taki jak bym go znała? To imię mi kogoś przypomina, ale kogo?
- Skąd... skąd zna Pan moje imię?- spytała Marika.
Zaśmiał się pod nosem i powiedział:
- Moja Mariko. Znam Cię dłużej niż ci się wydaje.- powiedział.
Nie rozumiem, od kiedy mnie zna?
- Nie musisz się bać. Możemy pogadać na spokojnie i wszystko ci opowiem.-powiedział, ale nie jakby próbował jakiś sztuczek, tylko szczerze.
W tym momencie do pokoju wbiegł Pan Fabian i krzyknął:
- Karmin, zostaw ją w spokoju! Nie waż się próbować na niej swoich sztuczek!
Karmin wstał i wrogo spojrzał na Pana Fabiana.
- Nie próbowałem!- krzyknął.
Gdy na siebie warczęli Marika dostrzegła między nimi podobieństwo. Mimo, że jeden z nich to czarny wilk z czerwonymi znakami, a drugi to czerwony lis z biało-czarnym puchem w uszach i czarnymi: plamą na ogonie i ,,skarpetkami", to obaj mieli tak samo intensywnie zielone oczy.
- No dalej! Rzuć się na mnie i mnie zabij!- krzyknął Karmin.
- Dobrze wiesz, że tego nie zrobię! I nie dlatego, że dzieli nas krata!- odkrzyknął P. Fabian.
Nie wiedziałam co zrobić. Jak rozdzielić dwóch starszych ode mnie mężczyzn? Atmosfera była coraz bardziej zajadła. Czas się zmienić. Tak jak pomyślałam tak też zrobiłam. Tylko w co się dokładnie zmieniłam? Byłam emm... wilko- lisem? Byłam biała z czarnymi uszami i skarpetkami, fioletowymi oczami i łatą w kształcie czerwonego serca na oku. Skoczyłam między nich. Oboje zrobili zdziwione miny i opuścili uszy.
- Marika? Co ty robisz, moja droga?- spytał powoli P. Fabian.
Spojrzała na nich obu i powiedziała:
- Rozumiem, że się nie lubicie, ale mam do was kilka pytań. Pierwsze skąd się znacie? Drugie co sobie nawzajem zrobiliście? I trzecie o co tu chodzi? Uprzedzam opanowałam moc rozpoznawania kłamstwa.
Oczywiście ta moc była blefem, ale jak inaczej zmusić ich do prawdy?
- No cóż... to umm...
- No dalej Fabi. Powiedz jej prawdę, przecież wiesz że na nią zasługuje.- powiedział Karmin.
- Nie... Nie będę się spowiadał dziecku.- odrzekł P. Fabian- Marika nie wolno ci tu już więcej przychodzić. Rozumiesz?
- Ale Panie Fabianie...
- Rozumiesz?- ponowił pytanie z większym naciskiem.
- Tak...- odpowiedziała Marika i wyszła z pokoju.
Marika następnego dnia nie mogła znaleźć tajemniczego pokoju, by porozmawiać z Karminem. Mimo zakazu Pana Fabiana starała się dowiedzieć skąd królowa wampirów ją znała i dlaczego próbowała zabić Zilla. Jak można było zapomnieć tak prostej drogi?
Szukałam przez prawie dwie godziny a i tak nie znalazłam gabinetu dyrektora. Już miałam wracać do domu, gdy usłyszałam rozmowę Pana Zeharaian'a i Pani Hudson.
- Myślisz, że jest gotowa na prawdę?- spytała P. Hudson.
- Nie. Jest zbyt młoda by wiedzieć. Fabian dobrze zrobił zakazując jej tam wracać.- odpowiedział Zeharaian.- Jestem pewny, że Karmin by wszystko jej powiedział. Jej moce... one są... niestabilne. Prawda mogłaby wyprowadzić ją z równowagi i wtedy byłaby zagrożeniem....
Uciekłam natychmiast, a więc to tak o mnie myśli nasz kochany, łagodny i miły dyrektor? Myśli, że jak mi powiedzą prawdę stanę się zagrożeniem? Och nie mogę uwierzyć, że im ufałam i byłam gotowa zginąć za SaveHaven. Jak można być tak głupim i pomyśleć, że komuś zależy na takim potworze jak ja. Mama była normalniejsza, bo to tylko kilka tysięcy, a nie miliony. Płakałam. Postanowiłam nie wracać do domu. Ani do miasta. W końcu w takim stanie mogę stanowić zagrożenie. Pobiegłam do lasu, biegłam przez cztery godziny, bez przerwy. W końcu mam szóstkę z W-f. Kiedy 23°° wybiła usiadłam na zwalonym pniu i odpoczęłam, by potem znów ruszyć w drogę. Nie mam żadnych elektrycznych urządzeń, więc nikt mnie nie namierzy. O 24°° zatrzymałam się pod wielkim, wręcz gigantycznym drzewem i postanowiłam tam zostać. Szybko sprawiłam, że miałam kocie pazury. Sprawnie wdrapałam się na drzewo i znalazłam miłe miejsce do spania na jednej z najwyższych gałęzi.
Obudziłam się jeszcze przed wschodem słońca. Przez chwilę zastanawiałam się co ja tu robię, ale zaraz sobie przypomniałam. Wstałam i obejrzałam wschód słońca, a zaraz po tym rozejrzałam się za czymś do jedzenia.
*
Minęły dwa dni od mojej ucieczki. Przywykłam do spania na drzewie i jedzenia owoców lasu. Trzeciej nocy usłyszałam hałas, więc się przemieniłam w wilka (w tego co wcześniej). Zobaczyłam jak ktoś wychodzi z zarośli. Zbliża się. 3...2...1. I skok. Skoczyłam na niego z pazurami. Spojrzałam na twarz obcego, był to Jack.
- Jack? Co ty tu robisz?- spytałam.
- Marika? Dzięki Bogu, to ty! Myślałem, że zaatakowały mnie wilki.- odpowiedział- Chodzę po tym lesie i Cię szukam, już od wczoraj.
Marika szybko zeszła z przyjaciela, bo sobie przypomniała dlaczego tu uciekła.
- Nie powinieneś tu być.
- Co? Wiem, że nie powinienem, ale Cię znalazłem, więc możemy wrócić do domu.- powiedział uśmiechając się chłopak.
Spojrzała na niego jak na głupka i powiedziała:
- Ty wracasz do domu, a ja tu zostaję.
Jack nie wiedział co zrobić. Spojrzał na nią i powiedział, że wszyscy się o nią martwią.
- Odejdź! Jack, idź sobie! Rozumiesz? Odejdź! I nigdy nie wracaj!
Jack mimo wszystko nie odchodził.
Marika straciła cierpliwość i zaatakowała. Rzuciła się biegiem w stronę Jacka i udawała, że go atakuje. Jack się przestraszył i zaczął uciekać. Na skraju polanki zatrzymał się i obejrzał, zaraz po tym uciekł.

Co wy na to? Jaką tajemnicę skrywa Pan Fabian i Karmin? Co się stanie z Mariką? Sama się nie mogę doczekać. Papa ciasteczka.

Strażniczka (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz