Rozdział 11

1K 43 1
                                    

Harry
No proszę klasa Ginny bardzo zadowolona. Siedzieliśmy przy stole Gryfonów, część rozbawionych uczniów dosiadła do nas.

- Co wy tacy rozbawieni? - zapytał Ron

- Lisa wie dużo rzeczy o tej Umbridge. I ją ośmieszyła podczas lekcji. - odpowiedziła Ginny

- Masz coś jeszcze kompromitującego na jej temat? - zapytałem zaciekawiony.

- Jasne. Chcecie posłuchać?

- Oczywiście! - odpowiedziała Hermiona

- Moi rodzice byli w tym samym roku co ta Świnka Loli - Doli i moja mama była w tym samym roku co ona. Jak przybyła do Hogwartu to była dość gruba, moje dwie nogi to u niej była jedna. Miała dwa warkoczyki i mundurek na niej śmiesznie leżał. Była czarownicą półkrwi, ale to bez związku. Chodziła jak kaczka i czasami mój tata z kolegami chodzili za nią i kwakali. Ponoć podkochiwała się w moim tacie. Raz dali jej cukierki takie na żyganie... Tęczą żygało się na kogoś w kim się ona kochała ...

- A czemu Świnka Loli - Doli? - zapytał Ron

- Doli to od Dolores, a Loli, bo się rymuje z Doli. Doliluś to też było jej zdrobnienie. Jak się wściekała to była różowa na twarzy co się nie zmieniło. Jeszcze popierała Voldemorta, czego akurat moi rodzice nie tolerowali. Na ogół się do tego nie przyznawała. Spokojnie nie jest śmierciożerczynią!

- A skąd ... - zapytała Ginny

- Skąd oni to wiedzą? Mają jeszcze kontakt z kolegami, którzy są śmierciożercami.

- Z jakiego domu byli twoi rodzice? - wypalił Dean

- Oboje ze Slytherinu.

- To jakim cudem jesteś Gryfonką? - zapytał Nevill

- Może dlatego, że mam cechy Gryfonki...

- Czyli, że twoja mama też dokuczała Umbridge? - zapytała Luna

- Tak. Ponoć moja mamuśka była dobra...

Za nami stała zrozpaczono uśmiechnięta Dolores.

- I powiedz, że jesteś dumna ze swoich rodziców? Codziennie mi dokuczali, robili głupie żarty! Myślisz, że to przyjemne uczucie jest mieć całą bluzkę wypełnioną pampersami, tak, że nie możesz się ruszyć? - Wszyscy się roześmiali.

- A może byłaś tak gruba po prostu.

- Nie odzywaj się tak do mnie! Ty bezczelna gówniaro!

Lisa

- Nie odzywaj się tak świnio do mojej córki!

Do sali weszła moja mama, która pracuje w ministerstwie magii jako auror.

- Rowli! Twoja córka, właśnie obraziła podsekretarz ...

- Bla bla bla ... A kogo to obchodzi, że ty jesteś kimś tam? Co to twojej tuszy to faktycznie byłaś grubaskiem, nie zaprzeczysz. Tak przy okazji to co ty tu robisz?

- Ja uczę Obrony przed Czarną Magią!

- Jaja sobie robisz! Przecież Obrona przed Czarną Magią to była twoja piętą Ahillesową!

- Sam Knot ...

- Knot, no oczywiście, gdyby tylko wiedział, że w 6 klasie nie znałaś, żadnego zaklęcia oszołamiającego, to by nawet ciebie nie brał pod uwagę! Chociaż Dumbledore mógł się postawić... Co do twoich spraw sercowych to jak tam ty i Knot?

- Odczep się ...

- Doliluś, nadal się tak samo słodko złościsz. Nadal żygasz tęczą kiedy jesteś zakochana?

Gryfoni ryknęli śmiechem, a Harry przewróciłby się na Ginny.
Nagle Umbridge wyciągnęła różdżkę.

- Dręwota.

Moja mamusia była na tyle sprytna i uniknęła tego zaklęcia, ale trafiła na Snape'a.

- Co na mnie rzucasz Dręwotę ty głupia babo? - zapytał wściekły

- Doliluś ma słabego cela, ale przynajmniej widać, że coś umie... Przepraszam Cię, ale muszę iść do dyrektora.

Ginny
Ta mama Lisy ma niezły charakterek, szkoda, że nie pracuje jako nauczycielka. Poskromniłaby Doli - Loli... Tak Gryfoni teraz przezywali na tą Umbridge. Ale szczerze polubiłam ją, była mądra, bystra, cięty język i na dodatek była metamorfogiem. Słyszałam, że Percy się w niej podkochuje ... Ale i tak nic z tego nie wyjdzie.

Zauważ mnie kochanie ... //HinnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz