Rozdział I

3.4K 96 59
                                    

Cześć! :D Jestem tu nowa i mam nadzieję że miło mnie przyjmiecie :) (i przepraszam jeżeli gdzieś nie napisałam "ł" ,"ó", itp.:))

Zabił go. Ten chłopak zabił własnego ojca. Hana Solo. Jego krwisto czerwony miecz świetny wystawal z pleców starca. Mężczyzna pogładził syna po twarzy po czym zsunął się z miecza i spadł w przepaść.

-NIE!- krzyknęła dziewczyna stojąca obok czarnoskórego zdrajcy. Włochate stworzenie postrzeliło Kylo Rena. Ten syknoł z bólu. Finn chciał przytulić Rey lecz ta odepchnela chłopaka, chciała być dzielna. Choć w tej chwili to było trudne. Straciła kogoś kto był dla niej jak ojciec. Rey nie mogła uwierzyć w to co się stało. Była wściekła. Nienawidziła go. Kylo Ren był dla niej potworem.

Chwyciła za swój miecz świetlny, lecz w jednej chwili Ren przy użyciu mocy rzucił dziewczyną w najbliższe drzewo.

-Rey!- krzyknął Finn biegnący w kierunku dziewczyny leżącej na śniegu. Chwycił jej miecz i zaatakował Kaylo.

Oczywiste było że nie wygra tego starcia, gdyż Kylo był szkolny przez Najwyższego Przywódcę Snok'a. Czarnoskóry chłopak upadł na ziemię a miecz świetlny którym walczył wypad mu z ręki.

Ren stał od niego nie całe dwa metry. Za pomocą mocy chciał chwycić go do ręki,lecz miecz przeleciał mu obok głowy.

Kylo zgrabnym ruchem wyminął lecący przedmiot który wylądował w ręce dziewczyny. Patrzył na nią ze zdziwieniem.

Rey sama nie wiedziała jak to zrobiła jednak wiedziała jak włączyć miecz świetlny. Włączyła go i rzuciła się na Rena. Zaczęli walczyć. Ren był bardziej doświadczonych lecz Rey była równie potężna co on. Ciosy zadawał Ben Solo. Rey starała się odeprzeć każde jego natarcie.

W pewnym momencie stacja Starkiller, a właściwie ziemia na której walczyli rozstapila się. Ren miał więc okazję pozbyć się dziewczyny. Zrzucić ja w przepaść. Jednak targało nim pewne uczucie. Nie rozumiał tego. Wiedział że zna tą dziewczynę. Zastanawiał się jedynie skąd.

Jego rozmyślania przerwał atak dziewczyny. Poczuł jedynie jak miecz przejeżdża mu po twarzy. Cierpiał. Mimo to że zabijał, też miał uczucia. W jednej chwili podzielił ich ogromny wąwóz. Rey uciekła wraz z przyjacielem Finnem, a Kylo pozostał sam. Stracił przytomność.

*

Rey po poznaniu Luka Skywalkera nie mogła opanować emocji. Była podekscytowany tym że go poznała lecz była równie zawiedziona wieści że znał jej rodziców którzy zginęli w walce po tym jak zostawili ja na Jakku.- Mistrzu Luke, będziesz mnie uczył? Jesteś ostatnim żyjącym Jedi, jesteś moją ostatnią nadzieją.- powiedziała Rey spoglądając na piękny krajobraz.

- Nie. To ty jesteś ostatnia nadzieją. Choć czuje w tobie strach i nienawiść. Musisz zacząć panować nad emocjami. Te emocje prowadzą na ciemna stronę mocy. Kiedyś przedstawicielami ciemnej strony byli Sithowie. Wielki Darth Vather był jednym z najsilniejszych Sithów. Zabił swojego mistrza i wrócił do światła. Z Benem może być tak samo. Przy starciu z nim nie możesz go zabić. Moja siostra Leia nie wytrzymała by tego. Dopiero straciła męża, syna już dawno ale dalej wierzy w to że wciąż w nim istnieje światło...- Mistrz Luke mówił tak jeszcze przez około pół godziny. Rey wysłuchała każde jego słowo.

-Mistrzu, nie sądzę żebym była zdolna powstrzymać się od zabicia Rena. Chcę pomścic Ha...-Luke nie dał jej dokończyć.
- Nie możesz tego zrobić. Zabijając go automatycznie przechodziesz na ciemna stronę.- powiedział spuszczajac wzrok.

*
-Generale Hux, znaleźliśmy go. Co mamy z nim zrobić?- powiedział szturmowiec do komunikatora. Tylko tyle zdołał usłyszeć Ren nim znów stracił przytomność. Obudził się w swoim apartamencie na Niszczycielu.

W jego pokoju dominowała czerń. Choć można było znaleźć drobne srebrne elementy dekoracji, takie jak nocny stolik czy szafa kształtem przypominająca stożek.

Ren obudził się z ogromnym bólem głowy. Jakby pił cały weekend, choć rzadko spożywał alkohol. Mistrzowi Ren nie wypadało.

Tak czy owak, Kylo był ubrany tylko w czarne bokserki. Musiał założyć swoje mroczne szaty. Bez nich jego mroczny wizerunek będzie niekompletny.

- Znowu Cię uratowałem.- oznajmił rudowlosy mężczyzna stojący w progu pokoju. -Nie ty, tylko szturmowcy. Wszystkie zasługi przypisuje sobie?- odpowiedział egoistycznie Ben.
Rudowlosy spojrzał na Rena spod łba. Kylo stał odwrócony do niego tyłem.
-Dziękuję. - Generał Hux był zaskoczony. Czy ten bezlitosny potwór właśnie podziękował komukolwiek? - Co proszę?- powiedział zdziwiony Hux. - To, co słyszysz. Dziękuję za to że mnie uratowałes, po raz kolejny.

- Ben...
- Ile razy mam ci powtarzać żebyś nie mówił do mnie Ben. Teraz jest tylko i wyłącznie Kylo Ren.
- Wybacz o wielki Mistrzu Ren.- ukłonil się ironicznie i wyszedł.

Po drodze na korytarzu mijał szturmowcow. Zupełnie nie zwracał na nich uwagi. Lecz kiedy na końcu kolumny żołnierzy dojrzał Kapitan Phasme zatrzymał się i poprosił ja na bok. Ta jednym ruchem rozkazała rozejsc się szturmowcą.
-Generale.
- Phasme, teraz jesteśmy sobą. Nikogo z załogi nie ma w pobliżu.-wymamrotal rudowlosy.

Hux ,Ren i Phasme znali się od dawna. Jeszcze za czasów kiedy Kylo Ren był Benem Solo. Nie było to tak dawno. Zaledwie dziesięć lat temu. Kiedy chłopcy mieli po 12 lat. Phasme była trzy lata starsza. Zawsze dowodziła ich małą grupką. Hux zawsze się wywyszał a Ben był tym okrutnym. Przynajmniej najbardziej okrutnym z tej trójki.

- O co chodzi?
- Ben... On... podziękował mi.- wyszeptał tak żeby członkowie załogi przechodzący obok nie usłyszeli.- Kpisz sobie ze mnie?!- krzyknęła cicho kobieta śmiejąc się przy tym. Dzisiaj na Niszczycielu dzieją się dziwne rzeczy. Ben dziękuję Hux'owi za uratowanie życia, Kapitan Phasme śmieje się. Może jeszcze Najwyższy Przywódca odda władzę Renowi?

Rey I KyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz