Rozdział II

1.7K 68 29
                                    

Rey podczas medytacji wyczula czyjąś obecność. Nie był to jej mistrz. Kim była to osoba. Otworzyła oczy, a z cienia zaczęła wyłania się ciemna postać. Teraz była już pewna. To był on, Kylo Ren.
-Czego chcesz i jak się tu znalazłeś?!- Rey z przerażenia stanęła na równe nogi.- Chciałem cię tylko odwiedzić. Czy to coś złego?
- Tak jeżeli robi to osoba która zabija niewinnych ludzi! - Dziewczyna poczuła ukuci w sercu, gdyż chodziło jej o Hana. Chłopak patrzył na Rey że zdziwieniem. Czuł jej strach. Bała się. Lecz nie jego. Bała się że go zabije i stanie się zła. - Nie martw się o ty. Nie będziesz musiała mnie zabijać.- Rey byla zaciekawiona spokojnym tonem czarnego charakteru.

-Mam do ciebie prośbę. Choć ze mną. Nauczę cie wszystkiego co wiem. Razem... będziemy silniejsi. Obalimy Snok'a i RAZEM będziemy władać całą galaktykom.- Ren powiedział to wszystko jednym tchem co spowodowało , że zakręcilo mu się w głowie. Osunol się po ścianie na podłogę. Padawanka Skywalkera pobiegła do niego bez zastanowienia. Lecz gdy chciała chwycić go za tors i podnieść, on przeleciał jej między palcami. - To nie dzieje się na prawdę?! Ale...- Dziewczyna w jednej chwili ocknola się z transu. - Mistrzu Luck!

*
Ren dzięki mocy czuł przerażenie dziewczyny kiedy ten tracił przytomność. Czyżby martwią się o jego zdrowie? To musiało mu się wydawać. Co niby ta zwykła nic nie znacząca dziewczyna mogła do niego czuć? Jedynie obrzydzenie.

- KYLO!- krzyknął Hux widzacy jak jego przyjaciel upada na podłogę. Tak przyjaciel. Rudowlosy podbiegł do chłopaka i sprawdził czy jest przytomny. -Stary nie strasz mnie tak więcej! - na szczęście interwencja droida medycznego nie była konieczna." Z Benem było wszystko dobrze. Jedynie zasłabł". Hux cały czas powtarzał to sobie w myślach.-Co się stało?

- To wszystko przez tą zbieraczke złomu.- Ren wciąż był osłabiony. Usiadł w czarnym, niesamowicie wygodnym fotelu by zebrać siły na dalszą opowieść. Jednak do pokoju weszła Kapitan Phasme nie dając im chwili prywatności.

- Generale, znaleźliśmy kryjowkę Ruchu Oporu. Znajdują się na D'qurze.
- Natychmiast wysłać tam człowieka na przeszbiegi. Niech zorientuje się co zamierzają teraz zrobić.- jak generał kazał tak Phasme zrobiła.

*
Rey była roztrzęsiona zaistniałą sytuacją. Na jej oczach wielki mistrz Kylo Ren zasłabł.- Mistrzu Skywalkera, to było takie realistyczne.- wyszeptała przerażona dziewczyna.- Teraz się tym nie martw. Wyruszamy na D'quar do mojej siostry Lei. Coś się świeci, i to coś złego. - Luck czuł że jego siostrzeniec, a dokładniej Najwyższy Porządek zamierza zaatakować Ruch Oporu.

Następnego dnia Rey i jej mistrz byli już na planecie D'quar. Na lądowisku przywitała ich Kapitan Organa.- Luck.
-Leia.- rodzeństwo przez chwilę mierzyłam się gniewnym spojrzeniem. -Ależ ja za tobą teskilam.-kobieta rzuciła się w ramiona starca z płaczem.- Ja za tobą też kochana siostrzyczko. Jak się trzymasz? - oczywiście Skaywalkerowi chodziło jak jego siostra znosila śmierć męża.

- A jak ty byś się czuł gdyby twoje własne dziecko zabiło kogoś, kogo kochasz?- Leia nie czekała na opowiedz, z serdecznym uśmiechem zwróciła się ku Rey. - Twój przyjaciel. Finn...
- Co się stało? - Dziewczyna była przerażona, Leia powiedziała to tak jakby Finn był ciężko chory, a co gorsza, martwy. - Wszystko z nim wpozadku. Tylko kiedy dowiedział się że przylatujesz, odrazu ucieszył się. Nie każ mu na siebie czekać. Uciekaj.- kobieta ponownie uśmiechnęła się do padawanki swojego brata, lecz w tym uśmiechu widziała smutek. Była na sto procent pewna ze Organa chce porozmawiać z bratem w cztery oczy.

*

Rey kierująca się w stronę kajuty przyjaciela nagle zaslabla. Wywrocila sie na przechodzacego pilota. -Hej! Nic ci nie jest?- chłopak był najwyraźniej zaniepokojony. - Nie, nic mi nie jest. Przepraszam.
- Nie masz za co przepraszać. Lubię jak ładne dziewczyny na mnie wpadają.- Rey w tym momencie poczuła jak robi się czerwona na twarzy. - Ja...ja..-mamrotala pod nosem- Spokojnie.- chłopak ponownie ukazał swoje śnieżno białe zęby w szerokim uśmiechu.- Jestem Poe.
-Rey. Znasz może Finn'a? Mógłbyś zaprowadzić mnie do jego kajuty?- Poe spojrzał na Rey spod byka. -Dla pięknej pani, wszystko.

W drodze do Finn'a panowała niegrzeczna cisza. Dopiero skrzypiace drzwi do pokoju zaklocily ją. - Rey! Jesteś cała! Teskniłem...- chłopak rzucił się na dziewczynę. Przytulał ja tak mocno, że ta ledwo mogła oddychać. -Finn? - Rey się dusiła.- Najmocniej przepraszam. Nie chciałem. Ja po prostu... Przepraszam.- chłopak automatycznie uwolnił dziewczynę z uścisku. Dziewczyna ciężko spała. Kiedy już złapała oddech chwyciła chłopaka za szyję i przytulila.- Tak za tobą teskilam.- Rey zaczęła szlochac tak głośno że chyba cała planeta ja słyszała. Ostatnio kiedy Rey go widziała, ten leżał w śpiączce po ciężkich obrazeniach które zadał mu Kaylo Ren.

*

Gdy rodzeństwo zostało same, Leia już nie ukrywała emocji. Nie była smutna. Była zawiedziona. Zawiodła się na własnym synu. - Luck, ja nadal wiem, że w nim jest światło. Chcę odzyskać mojego małego Bena. - kobieta rzuciła się w ramiona starca. Brat odwzajemnil uścisk. - Leia. Wiem że za nim tesknisz ale nie sądzę żeby udało nam się go uwolnić od manipulacji Snok'a.

*

Ren był szczęśliwy. W końcu dopadnie Ruch Oporu i zobaczy Rey. Minęło sporo czasu od kiedy ja widział. Oczywiście na żywo, wizja podczas medytacji to nie to samo.

Za okna statku było już widać planetę na której ukrywał się Ruch Oporu.- Kapitanie Hux, czy możemy porozmawiać w cztery oczy?
- Oczywiście Mistrzu Ren.- rudowlosy nie wiedział o co może chodzić Benowi. - O chcesz? Zaraz ładujemy i musimy być gotowi...- rudy miał oburzony minę. - Zamknij się na chwilę. - Kylo przerwał kapitanowi a ten jeszcze bardziej się zdenerwował.- Jak wyladujemy i podczas napadu na bazę Ruchu Oporu natrafiasz na tą zbieraczke złomu, puść ją wolno. Ja się nią zajmę.

Rey I KyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz