ROZDZIAŁ 4

4K 254 93
                                    

Jack:

-To nie jest zwierzę. To nawet nie wygląda jak zwierzę!

-Nie wiem co to jest, ale śmierdzi niemiłosiernie.

-Matt powiedziałeś to już 125 razy.

Od kąt Matt przyniósł to coś do domu nie idzie tu wysiedzieć. To śmierdzi jak zwłoki, które leżały z dwa lata w piachu. Mamy podejrzenia, że to jest coś, co kiedyś było martwe, czaicie? Takie zmutowane zombie. Ale to jest niemożliwe. Przywrócić coś do życia? Ale nic innego nie pozostaje... A przynajmniej tak mi się wydaje. Tak samo jak nie przypomina to żadnego zwierzęcia. Krew jest czarna, czaszka jest o nieproporcjonalnym kształcie, a mózgu nie ma. Właśnie! To coś nie ma mózgu, więc jakim cudem funkcjonuje?! Szkoda, że Matt przyniósł tylko głowę, gdyby przyniósł resztę ciała łatwiej by było stwierdzić, co to jest.

-Powiem wam, że to bardziej przypomina człowieka, który przeszedł masę operacji i sądząc po krwi i smrodzie, ktoś użył dużych ilości środków chemicznych - odezwał się damski głos. Od razu wiedziałem że to Lili.

-Widzę, że jesteś obeznana - mówi Matt.

-Jeśli chodzi o krew? Zawsze - mówi z niewinnym uśmiechem.

-Dowiedziałaś się czegoś?

-Tak. Podobno kiedyś jakiś dr. Miller interesował się takimi rzeczami. Został zwolniony i powinien siedzieć w wariatkowie

-Powinien? - pytam zdziwiony.

-Od kilku dni nie ma żadnych informacji o nim. A to oznacza, że albo kopnął w kalendarz, albo coś się stało - mówi, marszcząc nos - uh. Nie mogę, zrzygać się można - mówi zakrywając buzię ręką.

-Dobrze że mam maskę - mówię z ulgą. Przez tą maskę niewiele powietrza się dostaje także... Nie raczej jej nie zdejme.

-Trzymaj się od niej z daleka!! - słychać krzyk Liama.

-Bo co?! - tego głosu nie znam.

-Co się tam dzieje? - pyta LJ. Też jestem ciekawy.

-A prosiłam o coś! - warczy Lili i wychodzi z pokoju, a ja za nią.

Lili:

-I czemu tak drzecie ryja! - wydarłam się jak weszłam do salonu.

-To on zaczął! - krzyczą równocześnie.

-Zamknąć się! O co wam poszło? - faceci są normalnie jak dzieci. Najpierw się na siebie darli, a teraz milczą! - Jak dzieci po prostu.

-A ty kim jesteś? - pyta Jack stając obok mnie. No tak. Zapomniałam go przedstawić.

-Sorry zapomniałam... Jack to jest Max. Max to jest Eyeless Jack - przedstawiam ich sobie. Ale jak to faceci. Z dystansem i spiną podali sobie ręce.

-A gdzie Jeff? - pyta LJ, który chyba też zainteresował się krzykami.

-Wyszedł gdzieś z Niną - odezwał się Ben stojąc jakieś trzy metry z dala od Liama i Maxa. Domyślam się co by się stało gdyby stał bliżej.

-Dobra. Po raz kolejny. Max to jest LJ, LJ to jest Max - przedstawiam ich. LJ tylko spojrzał podejrzanie na chłopaka. Eh...

-A wy skąd się znacie? - pyta Jack chcąc chyba rozładować atmosferę.

-To długa historia - mówi Max.

-Którą oczywiście wam opowiem! - dodaje szybko. Znam Jack'a i jakbym mu nie powiedziała, to była by awantura.

-Co opowiesz? - pyta Matt wychodząc z pokoju. No wiesz!

-Nie chce mi się powtarzać! Matt-Max, Max-Matt - po raz kolejny się powtórzyłam. Chłopcy zabijali się wzrokiem. O co im chodzi?
**********
Matt:

-I tak to wyglądało - Lili skończyła swoją opowieść, a ja cały czas obserwowałem tego gościa.

Wpatrywał się w nią jak w obrazek, a z każdym jej słowem przysuwał się do niej! Wiem co sobie myślicie i wcale nie jestem zazdrosny!

-Czyli Candy Pop Cię krył? - pyta Jack lekko urażony. W sumie mu się nie dziwię.

-Nie gniewaj się - Lili wstała z fotela i usiadła obok Jack'a - nie mogłam być pewna twojej reakcji, a pozatym w "tamtych czasach" doskonale wiesz co się działo... - mówi, robiąc oczka zbitego pieska. Śliczne oczka - Jaaaaaaaack...

-Dobra. Wygrałaś - mówi Jack obejmując ją ramieniem. Max (którego cały czas obserwowałem) przymrużył oczy. Wiedziałem! On liczy na coś więcej!

-Cóż... Będę się zbierał. Mam kilka spraw do załatwienia - powiedział chłopak wstając z fotela. Sayonara!

-Ja jeszcze z tobą nie skończyłam - mówi Lili z uśmiechem, podchodząc do Max'a - wpadnij czasem, albo może się spotkamy - na te słowa chłopak szeroko się uśmiechnął.

-Nie ma innej opcji - puścił jej oczko i przytulił. Wyluzuj Matt. To tylko przyjaciele. Wcale nie leci na Lili i wcale nie czujesz chęci obicia mu mordy.

Max założył maskę, a Lili doprowadziła go go wyjścia. Mam co do niego złe przeczucia. I nie! To wcale nie zazdrość! Coś jest z nim nie tak i ja dowiem się co.
__________________________
Matt spokojnie xD jeszcze się krew poleje xD. Co myślicie? Czy Matt ma rację co do Max'a? Czy może po prostu jest tak zazdrosny? Piszcie co o tym myślicie w komentarzu ;)

Ps. Okładki 1 i 3 miały najwięcej głosów więc ostateczne głosowanie.


Zło Nigdy Nie Śpi (CKM #2)✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz