ROZDZIAŁ 8

3.6K 288 77
                                    

Matt:

Jak na złamanie karku wpadłem do domu i położyłem Lili na kanapie. Niemal biegiem udałem się do kuchni po apteczke i równie szybko wróciłem. Nie cackając się, rozdarłem bluzkę (już widzę te komentarze) w miejscu gdzie jest rana. Z apteczki wyjąłem jodynę i prawie całą buteleczkę wylałem na ranę. Dziewczyna jękneła cicho z bólu. Przynajmniej jest przytomna. Sporo krwi straciła.

Następne z apteczki wyjąłem gazy. Przycisnąłem do rany i obowiązałem ściśle bandażem. Na szczęście udało się zatamować krwawienie i rano powinno być lepiej. Odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na Lili.

Miała zamknięte oczy i słyszałem jej miarowy oddech. Zasnęła. Ogarnąłem delikatnie włosy z jej twarzy i wpatrywałem się w nią. Gdyby ktoś mi wcześniej powiedział, że zakocham się w córce samej Krwawej Mery, to bym go wyśmiał.

Tamtego dnia... Kiedy zobaczyłem ją w szkole... Nie ukrywam spodobała mi się. Chciałem ją lepiej poznać, ale wtedy pokazała swoją prawdziwą twarz. Ale nawet wtedy mi się podobała. A z czasem jak ją poznałem... Cholera jasna! Czy to w ogóle możliwe, że można się tak zakochać! Nie przeszkadza mi to kim jest. I wiem, że tak naprawdę pod płaszczem arogancji i pewności siebie, kryje się zwykła nastolatka.

Tylko jest jeden problem. Co z tego, że ja ją kocham, skoro ona nie przyzna się do tego, że ja też się jej podobam. Ale ja to zmienię.

Lili sprawie, że niedługo przyznasz się do tego, co naprawdę do mnie czujesz.

*******
Lili:

Z wielkim trudem otworzyłam oczy i pierwsze co poczułam to ból w prawym boku. Jęknełam i powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Gdzie ja jestem? Bo na pewno nie u siebie. Ale przyznam, że jest tu całkiem przyjemnie. Szare ściany, telewizor plazmowy, ładna kremowa kanapa na której siedziałam, duże okno z parapetem, ładny nie za duży stół i kilka krzeseł.

Okej wszystko fajnie tylko gdzie ja jestem i kto mnie tu przyniósł. Szybko otrzymałam odpowiedź. Usłyszałam ciche chrapanie. To Matt. Spał smacznie na fotelu który był odwrócony tyłem do kominka. Od razu skojarzyłam fakty. Spojrzałam w miejsce gdzie powinna być rana. Była zabandarzowana, a krew lekko przebiła opatrunek.

Uratował mnie.

Nie zważając na ból wstałam z kanapy i natychmiast tego pożałowałam. Jak tylko się wyprostowałam, poczułam ostry ból. Syknęłam i osunełam się na ziemię.

Matt ma chyba jakieś czujniki bo zerwał się z fotela jak oparzony.

-Lili! - podbiegł do mnie i pomógł mi wstać - Nie powinnaś teraz wstawać.

-Nic mi nie jest - mówię przez zaciśnięte zęby.

-Właśnie widzę. Zrobię ci herbaty - po tym jak posadził mnie na kanapie, zniknął w kuchni. Od kiedy on jest taki troskliwy? Przecież nic mi nie jest! W porównaniu z tym co było wcześniej, to to jest pikuś. A może ma poczucie winy? Ale przecież to nie jego wina. Sama podjęłam decyzję. Ale z drugiej strony... To nawet zabawne. Chłopak, który nienawidzi takich jak my troszczy się o mnie. Nie! Nawet tak nie myśl! Między nami nic nie będzie!

Sama siebie oszukujesz.

Zamknij się! Uh! Zaprzeczam samej sobie!

Po kilku minutach, chłopak wrócił z kubkiem gorącej herbaty i postawił na stoliku przede mną.

-Dzięki za ratunek - mówię pod nosem krzyżując ręce na piersi. Bez bólu się nie obeszło.

-Zareagowałem w ostatniej chwili, dobrze, że nic Ci nie jest - mówi z uśmiechem co mnie zaskoczyło. Od kiedy on jest dla mnie miły? Od kiedy ja jestem dla niego miła! - opowiedz mi coś o sobie

-Rozmawialiśmy przecież. Nie pamiętasz? - on ma Alzheimera czy co? - z drugiej strony, ja ci powiedziałam coś o sobie. Twoja kolej - mówię beznamiętnie, chociaż przyznaje. Ciekawa jestem.

-Nie ma co opowiadać. Wprowadziłem się od rodziców w wieku 17 lat. Za dużo wymagali, jestem jedynakiem, a pracę w agencji zacząłem rok temu dzięki Liamowi - wzrusza ramionami - odpowiesz mi na jedno pytanie?

-Jeśli muszę - wzdycham.

-Co cie łączy z Max'em? - A więc o to chodzi.

-A co zazdrosny jesteś? - pytam ze złośliwym uśmiechem.

-Nie! - zaprzeczył trochę na szybko - po prostu jestem... Ciekawy - zaśmiałam się.

-Niech Ci będzie. Cóż, Max jest moim przyjacielem i nic więcej. Nie szukam chłopaka - wzruszyłam ramionami. Ja wiem, że on jest zazdrosny i... Nawet mi to schlebia. - pozwól że zmienię temat. Chciałbyś mi pomóc?

-pomóc? W czym? - pyta ciekawy.

-Słuchaj. Wiem, w którym psychiatryku przebywa ten cały Miller. Ja tam wejść nie mogę. Sam wiesz dlaczego, ale ciebie wpuszczą - przez chwilę mi się przyglądał.

-Jaki jest plan?
________________________________
Hello. It's Me xD A więc mamy rozdział! Ależ z Matt'a romantyk. Ale czy uda mu się osiągnąć cel? Czy Lili w końcu się przyzna? Zobaczymy :)

Zło Nigdy Nie Śpi (CKM #2)✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz