ROZDZIAŁ 7

3.6K 279 53
                                    

Lili:

-A skąd pewność, że akurat ja będę miał informacje na jego temat - pyta czyszcząc narzędzia.

-Już nie bądź taki skromny. Nie wiem jak to robisz, ale wiem, że masz informacje o wszystkich - mówię z uśmiechem, bawiąc się jedną z lalek. Normalnie podziwiam go. Z człowieka zrobić taką fajną kukiełke.

-Taka moja rola - puścił mi oczko - a więc doktor Miller... Hmm... Tak, coś o nim słyszałem. W latach 90. Był, że tak powiem "szalonym naukowcem" - zrobił cudzysłów w powietrzu - lubił eksperymentować. Na początku robił to na zwierzętach, ale później jak sama się pewnie domyślasz przeszedł do ludzi.

-Rok temu podobno został złapany i zamknięty w wariatkowie - przypomniałam sobie co powiedział ojciec.

-To fakt. I nadal tam siedzi. Nikt nie odważył się podejść do niego. Jest zamknięty w czterech ścianach w kaftanie.

-Aż tak? - gościu musiał mieć naprawdę coś nie tak z główką.

-właśnie tak. Dają mu jakieś kroplówki. Przestali mu dawać normalne jedzenie, po tym jak kilka tygodni temu widelcem zadźgał jedną z pielęgniarek - mówi opierając się łokciami o "stół operacyjny".

-Naprawdę siadło mu coś na dekiel.

-Mało powiedziane. A najdziwniejsze jest to, że nie odezwał się ani słowem. Cały czas siedzi i wpatruje się w jeden punkt - poprawił kokardkę lalce, którą się bawiłam.

-Jeden punkt... - Coś mi wpadło do głowy, ale później się tym zajmę.

-Dobra, a teraz sweetie, powiedz co się stało. Kogo mam przerobić na marionetkę?

-Liam mnie trochę wkurzył - mrucze pod nosem.

-A kiedy on cię nie denerwuje. O co tym razem poszło?

-Prubuje wybierać mi znajomych. Tyle powiem

-Mhm... Trudne sprawy - śmieje się, a ja razem z nim - No dobra a Matt? - pyta, poruszając zabawnie bawiami.

-A spadaj! On też mnie denerwuje! Zachowuje się jak jakiś mój prywatny ochroniarz! Nie mam już pięciu lat! - mówię oburzona

-Popi, on chce abyś była bezpieczna, chyba skradłaś mu serduszko - mówi z jednoznacznym uśmiechem.

-Jeśli już to mu je wyrwe.

-Ale przyznaj, że dobrze czujesz się w jego towarzystwie - już miałam mu coś powiedzieć, ale cholera jasna miał rację!

-Fuck...

-Ha! Mam cię! - mówi zadowolony.

-Już niech Ci będzie. Okej ja się zmywam. I tak czeka mnie kazanie od Jack'a - odłożyłam lalkę na miejsce.

-Wpadaj częściej i uważaj. Widziałem te dziwne stwory w akcji - mówi poważnie - Może Cię odprowadze?

-Umiem się obronić - mówię z uśmiechem - Dam znać jak będę na miejscu. Narazie! - i szybko wyszłam z domu.

Ale ciemno. To znaczy Lubie jak jest ciemno, ale jak przypomnę sobie te ochydne mutatnty... Aż mam ochotę zwrócić śniadanie.

Powiedzcie mi. Czy ja mam dwie lewe nogi, czy jestem już ślepa. Szłam prostą drogą, kiedy nie wiem o co, ale się potknęłam! Przeklinając pod nosem, wstałam i się otrzepałam. Odwróciłam się, a moim oczom ukazało się zmasakrowane ciało jakiegoś człowieka. Podeszłam bliżej i kucnęłam. Nie jestem nawet w stanie określić czy to facet czy kobieta. Co kolwiek dorwało tego człowieka miało ostre pazury i było głodne.

-Co to za stworzenie? - pytam sama siebie. Tak Lili mądra jesteś. Na pewno sobie odpowiesz. Westchnęłam i kiedy miałam wstać, coś mocno mnie chwyciło i odepchnęło do tyłu. Nie musiałam nawet podnosić głowy, żeby dowiedzieć się co to jest.

-Ile was tutaj jest! - krzyczę już zirytowana. To jest zaraźliwe czy co? W odpowiedzi potwór tylko ryknął (muszę je jakoś nazwać) - sorry ale nie będę twoją kolacją - warcze i rzucam się na tą bestie. Zgrabnie unikam jego ostrych pazurów i odcinam mu głowę. To było zbyt proste.

Ale wiadomo, ja to mam szczęście. Z nikąd pojawił się kolejny stwór i powalił mnie na plecy. Starałam się trzymać z daleka jego pazury, ale cholera to nie jest takie proste! Wyrwał jedną łapę z mojego uścisku i wbił pazury w mój prawy bok zaraz pod żebrami. Krzyknęłam cicho z bólu i z trudem zrzuciłam go z siebie.

Złapałam się za krwawiące miejsce. Rana była głęboka i po chwili zrobiła się kałuża krwi. Obraz zaczął mi się rozmazywać. Nadal leżąc, odwruciłam głowę, aby zerknąć na potwora. Zaczął się ślinić jak tylko poczuł krew. Podszedł do mnie i miał już wbić we mnie te obrzydliwe kły, ale w pewnym momencie, głowa tego stworzenia znalazła się na ziemi, a po chwili ciało również.

Matt:

Wracałem do domu kiedy usłyszałem krzyk. Szybko podbiegłem w tamtym kierunku i zobaczyłem to stworzenie. Zareagowałem w ostatniej chwili. Jeszcze kilka sekund, a to coś zabiło by Lili! Szybko wyjąłem nóż myśliwski, który dostałem od ojca i pozbawiłem to coś życia. Jego ciało bezwładnie padło na ziemię, a ja padłam na kolana przy Lili.

-Lili... - szepnąłem do niej.

-M-Matt... - odezwała się słabym i zachrypniętym głosem. Skrzywiła się, a ja wtedy dostrzegłem jej rękę we krwi. Delikatnie ją zabrałem i zobaczyłem paskudną ranę.

-Cholera! Lili słyszysz mnie? Nie zamykaj oczu! Słyszysz?! - zdarłem spory kawałek mojej koszuli i zatamowałem krwotok. Cholera! Wezwał bym slendera ale jesteśmy na obrzeżach lasu! Myśl Matt! Dobra nie mam wyjścia.

Wziąłem Lili na ręce i stylu panny młodej i biegiem ruszyłem do swojego domu.
_____________________________
Kochani moi ♥ Mam do was prośbę :) Jeśli macie jakieś fajne pomysły, jak można nazwać to stworzenie to proszę piszcie w komentarzu. Na pewno macie tak samo ciekawe pomysły jak teorie spiskowe ;3 Liczę na waszą pomoc i do zobaczenia miśki :* 🐻

Zło Nigdy Nie Śpi (CKM #2)✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz