Jack:
-Odwal się! To ja decyduje z kim się zadaje!
-Nie ufam mu!
-A komu ty ufasz?! Nagle zgrywasz starszego braciszka?!
-Po prostu Cię ostrzegam przed nim!
-A ja cię ostrzegam, że jeszcze jedno słowo, a wyrwę ci język!
Lili i Liam kłucą się już od godziny. A o kogo? Oczywiście, że o Max'a. Liam trochę za głośno powiedział co o nim myśli i Lili się wkurzyła. Rozumiem ją, ale Liam ma trochę racji. Też mu nie ufam, ale nie powiem tego. Zamiast wyciągać pochodne wnioski, należy trochę powęszyć.
-Długo to jeszcze potrwa? - pyta Jeff, który niedawno wrócił. To aż dziwne, że bez Niny.
-Przy dobrych wiatrach skończą za jakieś 20 lat - mówię już znudzony. Ich kłótnie to norma, ale jak to mówią kto się czubi ten się lubi. A w przypadku takiego rodzeństwa jak oni to całkiem naturalne.
-Milcz jak do mnie mówisz! Masz szczęście, że mam dobry chumor i nie wyrwę ci języka! - warczy w jego stronę mała. Nie wróżę mu tutaj długiej przyszłości jak nie ugryzie się czasem w język - Wychodzę! I uprzedzam, nie wiem kiedy wrócę! - krzyczy zła i wychodzi trzaskając drzwiami.
-Brawo stary, popisałeś się - klepie Liama po ramieniu.
-Co za baba!
-Ugryź się czasami w język Liam - LJ daje mu dobrą radę.
-Kiedyś... - Tak. Oni z pewnością są rodzeństwem
Lili:
Co za dupek! To moja sprawa z kim się zadaje! Znam bardzo dobrze Maxa i nie mam powodu, aby mu nie ufać! Jeśli ma z nim jakiś problem to niech załatwią to między sobą!
-Hej Liluś! Coś ty taka zła? - moje "rozmyślania" przerwała Deaney, którą spotkałam po drodze.
-Nawet nie pytaj! Liama mam po dziurki w nosie!
-Mogłam się domyślić, że chodzi o niego - mówi śmiejąc się. Nie wiem co w tym śmiesznego.
-Zmieńmy temat okej? Bo nie ręczne za siebie
-Okej! To się nawet dobrze składa! Mam do ciebie prośbę!
-Mam się bać? - pytam krzyżują ręce na klatce piersiowej. To nie wróży nic dobrego.
-Nie! To nic takiego... No może trochę... Chodzi o Jessie! - zapowiada się ciekawie.
-Co z nią?
-No bo... Chciałabym jej dzisiaj powiedzieć prawdę... Ale wiesz, nie chce, żeby uciekła nie dając mi szansy na wytłumaczenie więc... Chce abyś ze mną poszła - spojrzała na mnie robiąc oczka zbitego pieska. Westchnęłam.
-Niech zgadne. Mam dopilnować aby nie uciekła?
-Tak! Zrobisz to dla mnie? Proooooooszeeeeee... - i w tym momencie powiem...
-Dobra. Gdzie się umówiłyście?
-U niej! Boże Liluś kocham cię! - rzuciła mi się na szyję.
-Dobra spokojnie. I bez takich wyznań - śmieje się.
**********
-To tutaj - Deaney wskazała na całkiem duży, kremowy dom. Panna dobrze ułożona.-Niezła chata - przyznałam i po chwili weszłyśmy na teren posesji. Dom był duży ale ogród naprawdę skromny. Równo skoszony trawnik, żywopłot, huśtawka dla max 2-3 osób i całkiem spora altanka - mieszka sama?
-Kiedyś mieszkała tu z bratem, ale pewnego dnia oznajmił, że się wyprowadza i od tamtej pory nie ma z nim kontaktu - mówi stając przed białymi drzwiami, prowadzącymi do domu.
-A rodzice?
-Nie żyją. Sprowadziła się tu po ich śmierci. Zostali zamordowani. Do tej pory nie znaleźli sprawcy - mówi Deaney, a mi włączyła się czerwona lampka, a jakby tego było mało czułam na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłam się, ale tak jak myślałam nikogo nie było - Co się tak rozglądasz?
-Nieważne... - mówię wymijająco i razem z Deaney weszłam do środka. Od razu w oczy rzucił mi się duży salon. Jedyne co mi się nie podobało, to to, że było tu dużo bieli. Normalnie jak w szpitalu. Czy każda willa musi być w środku biała? To trochę nudne.
-Twoja dziewczyna nie jest oryginalna - Stwierdzam rozsiadając się na dużej kanapie.
-Nie oceniaj dobra? Jest fajniejsza niż ci się wydaje.
-A właściwie to gdzie ona jest? - goście są a gdzie domownik? Coś czuje, że Deaney chciała jej zrobić niespodziankę.
-Za chwile powinna wrócić... Tylko nie wystrasz jej okej? - mówi, patrząc na mnie poważnie.
-Ja nic nie zrobię! Nawet się nie odezwę... No chyba że zapomni z kim rozmawia...
-Lili!
-Dobra! Nie będę się wtrącać! - i po wypowiedzeniu tych słów usłyszałyśmy jak drzwi się otwierają, a później ktoś je zamyka. Po chwili do salonu weszła dziewczyna. Nawet ładna. Włosy miała w nie naturalnym kolorze czyli niebieski, oczy miała duże i również błękitne, sama miała jakieś 168 cm wzrostu i zdecydowanie była bardziej okrąglejsza ode mnie. Cóż uroki bycia małym zgredem.
-Hej Jessie - wita się z nią Deaney, a niebiesko włosa podskoczyła.
-Deaney! Wystraszyłaś mnie! Co cie sprowadza? I w ogóle jak się tu dostałaś? - pyta zdezorientowana a później jej spojrzenie spoczęło na mnie. Pewnie się domyślacie jaka była reakcja - T-To K-k-k-rwa-wa M-m...
-Tak tak we własnej osobie, witam - mówię znudzona, a moja przyjaciółka mrozi mnie wzrokiem.
-Właśnie o tym przyszłam z tobą porozmawiać... Ja... Ja jestem zabójcą. Dlatego nigdy ci nie mówiłam gdzie wychodzę wieczorami...
Dziewczyna była w takim szoku, że zemdlała.
____________________________
A więc wygrała okładka numer 3 :)Jestem dla was za dobra xD wczoraj rozdział. Dzisiaj rozdział xD ale mam dobry humor to korzystacie xD
A co do rozdziału to co o tym myślicie? Co zrobi Jessie jak odzyska przytomność? A Deaney?
Do zobaczenia w następnym rozdziale :*
PS. W mediach macie przybliżony wygląd Jessie :)
CZYTASZ
Zło Nigdy Nie Śpi (CKM #2)✔
Horor✔ - Zakończone *W Trakcie Poprawek* Przedstawiam wam drugą część przygód Lili. Jeśli nie czytaliście pierwszej części to radzę przeczytać :) Minęło kilka miesięcy od ostatnich wydarzeń. Jednak mimo tego co się stało i mimo takiego przebiegu spraw...