ROZDZIAŁ 19

2.8K 257 38
                                    


(polecam piosenkę w mediach)

*30 minut później*

Lili:

Już straciłam poczucie czasu. Ale za wszelką Cene próbowałam się wydostać. Jak się okazuje nie jest to proste. Substancja, którą mi podał nadal działa. Ale zauważyłam, że na stoliku koło narzędzi leży antidotun. Znaczy, to raczej coś co pomoże mi odzyskać siły.

Próbowałam wyszarpać chociaż jedną ręke i po kilku minutach mi się udało. Odczepiłam to dziadostwo i po kilku nie udanych Prubach w końcu dokicałam do stolika. Jak ja tego nienawidzę... Wstrzyknęłam sobie tą substancje i po chwili czułam jak wracają mi siły. Teraz już bez problemu się uwolniłam.

-Jeśli myślał, że sobie ze mną poradzi to się przeliczył - Wyszłam z sali i zaczęłam się rozglądać. Hmm... Prawo czy lewo? Po obu Stronach było ciemno. No dobra raz sie żyje. Poszłam w prawo. Mijałam co chwile Jakieś drzwi, a na końcu korytarza była duża Sala. Chyba recepcja Lub poczekalnia. Wszytsko jedno.

Ściany były popękane, a farba już dawno zeszła. Krzesła były połamane i brudne. Wszędzie były jakieś gruzy i popękane szkło. Na ścianie wisiał też mały telewizor. Chyba był tu żeby pacjentom się nie nudziło. Był podłączony co mnie zdziwiło.

-Z tobą są same problemy - usłyszałam głos za plecami. Wyjęłam sztylety z paska i odwróciłam się.

-Powiedz mi coś czego nie wiem - Mówię z uśmiechem. Moje oczy stały się czarno czerwone i zaczęły z nich lecieć krwawe łzy.

-Myślisz że dasz rade? - pyta stojąc niewzruszony.

-Nie doceniasz mnie - Warcze i rzucam się na niego. Cóż a przynajmniej chciałam. W ostatniej chwili z nikąd pojawił się ten Pieprzony malum i powalił mnie na ziemię.

-Złaź ze mnie ty kupo kości! - warcze.

-Nic ci nie zrobi dopóki mu nie rozkarze - Mówi podchodząc bliżej.

-Zabiłam już kilka tych brzydali! Mogę to zrobić znowu! - Warcze i próbuje go z siebie zrzucić, ale na marne.

-Możesz próbować. Ale nie wiem czy Ci się opłaca - mówi, a ja wykorzystałam nieuwagę tego stwora i go z siebie zarzuciłam. Podniosłam się, a doktorek gestem ręki kazał potworowi stać w miejscu.

-Czyli? Wiesz zabicie ciebie wyjdzie mi na rękę - mówię z uśmiechem, a on wyciąga telefon. A to co? Bawimy się w milionerów i teraz korzysta z telefonu do przyjaciela? Przez chwile w naszych uszach rozbrzmiał sygnał połączenia, aż w końcu odebrała Jess.

-Czego?! - warknęła

-Zrobiłaś już to co Ci kazałem? - Pyta jak gdyby nigdy nic. Trochę jestem zbita z tropu.

-Tak? I ty masz jeszcze jakieś wątpliwości? - pyta niby urażona.

-Owszem - westchnęła.

-Okej. Skoro aż tak we mnie wątpisz to mogę ci wysłać nagranie - mówi w końcu.

-Czekam - rozłączył się.

-Chyba czegoś nie rozumiem - przyznałam patrząc na niego zdezorientowana.

-Zaraz zrozumiesz - I już po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Poklikał coś i pokazał mi ekran telefonu. Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje, ale w końcu do mnie dotarło.

Moje serce w tym momencie się zatrzymało. Tego najbardziej się bałam. Moim oczom ukazali się moi przyjaciele ale... Wszyscy martwi.

Padłam na kolana z niedowierzaniem patrząc na ekran telefonu. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Po raz pierwszy czuje... Ból... Oni wszyscy... Jack, Tooby, Ben, Jeff, LJ, Slender, Nina, Deaney, Liam... Matt... Wszyscy martwi... Z bólem patrzyłam na ich zakrwawione ciała. Wokół nich krążyły te bestie... Ja... Straciłam ich... Nie mam już nikogo...

******
Max:

Plan Jack'a był głupi i jednocześnie mógł się udać. Mam tylko nadzieję, że wszystko poszło dobrze.

Założyłem maskę i po cichu wszedłem na teraz opuszczonego szpitala. Od razu poczułem odur krwi i zgnilizny. Wolnym krokiem szedłem i nasłuchiwałem.

-Wszyscy martwi. Została tylko ona - usłyszałem znajomy głos. Jessie. Stanąłem za drzwiami i nasłuchiwałem.

-Ona jeszcze może mi się przydać - tym razem przemówił mężczyzna i po chwili usłyszałem jakby coś spadło - cholera jasna!

-Łamaga. A ona nawet się już nie broni.

-Idź się lepiej czymś zajmij - warczy mężczyzna. Szybko się schowałem i po sekundzie Jess wyszła z pomieszczenia by potem zniknąć mi z oczu. Odczekałem jeszcze chwile aby doktorek również wyszedł. Minęło może 10 min jak on również wyszedł, a ja bezszelestnie wszedłem do środka.
___________________________________
Komentowanie pozostawię wam...
🐻 🐻 🐻 🐻

Zło Nigdy Nie Śpi (CKM #2)✔ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz