Rozdział 12

13.7K 560 28
                                    

-Cholera jasna-warknęłam,kiedy książki wysypały mi się z torby. Wszystko wypadało mi dzisiaj z rąk, jestem jakaś poddenerwowana. Może dlatego,że mają przyjechać rodzice. Dlaczego się stresowałam? Sama nie wiem,chyba przez tego Howarda dostałam jakiejś nerwicy. Wzięłam głęboki oddech,żeby się uspokoić i włożyłam wszystkie rzeczy na swoje miejsce. Na przerwie z wielkim kubkiem kawy w ręku usiadłam na ławce przed akademikiem. Potrzebowałam odrobiny spokoju.

-Co się dzieję? usłyszałam znajomy głos. Adam usiadł obok mnie. Przeleciałam szybko spojrzeniem,byliśmy sami. Cholera,dlaczego on tak ryzykuję? Nie odezwałam się ani słowem,nie miałam ochoty na rozmowę i tłumaczenia tego co mnie drażni. Przysunął się bliżej i całą swoją uwagę skupił na mnie.

-Ryzykujesz,odpuść-obdarzyłam go spojrzeniem,jego oczy patrzyły na mnie troskliwie i badawczo.

-Nikogo tu nie ma, poza tym tylko rozmawiamy,martwię się-odparł a ja usiadłam po turecku przodem do niego. Miałam ochotę go przytulić,ale nic nie mogłam z tym zrobić Westchnęłam tylko cicho i udawałam,że wcale mnie to nie boli.

-Rodzice przyjeżdżają,a ja się denerwuję,sama nie wiem czemu-wytłumaczyłam w najbardziej okrojonej wersji byłam pewna,że weźmie mnie za jakąś idiotkę. On tylko pokiwał głową na znak,że rozumie i nad czymś się zastanawiał-Nie wiem po co Ci to mówię-wstałam i miałam zamiar wrócić do środka. Zostałam pociągnięta w zupełnie inną stronę. Chwilę później siedzieliśmy już w jego samochodzie. Wyjrzałam przez okno,co jeśli ktoś nas widzi?
-Szyby są przyciemniane,nie ma takiej opcji- wyprzedził moje pytanie. Rozsiadłam się wygodniej,odetchnęłam z ulgą i zamknęłam oczy. Wdychałam jego zapach-Chodź tu do mnie- pociągnął mnie delikatnie za dłoń w swoją stronę. Mocno wtuliłam się w jego klatkę piersiową a on uspokajająco głaskał mnie po włosach. Nie spodziewałam się tego po nim-Jedź do domu powiem dziekanowi,że źle się czułaś,a wieczorem podrzucę Ci notatki- popatrzyłam na niego z wdzięcznością. Skinęłam tylko głową i jeszcze raz go przytuliłam.
*******
Od godziny siedzę w domu i nie wiem w co mam włożyć ręce. Wysłałam Ed'a na zakupy,sama zdążyłam już ogarnąć cały dom. Czekałam na mojego wolnego brata,żebym mogła coś w końcu ugotować. Przyszedł jakiś czas później.
-Co na obiad? Zapytał i pocałował mnie w policzek. Zastanowiłam się przeglądając zawartość reklamówek.
-Lazania- rzuciłam,wiedząc że się ucieszy- Idź ogarnij na podwóku,wieczorem możemy zrobić grilla- skrzywił się,ale poszedł. Co za leń. Szybko uwinęłam się z jedzeniem. Obiad był już w piekarniku,właściwie czekaliśmy tylko na rodziców. Na sam koniec ogarnęłam sama siebie i stół. Rozległ się dzwonek do drzwi. Szybko podeszłam tam z bratem i otworzyłam. Mama i tata we własnej osobie.
-Cześć kochani! Starsza kobieta pisnęła na wejściu- córeczko aleś Ty wypiękniała- objęła mnie całując mnie w oba policzki w potem zajęła się moim bratem. Tata patrzył na mnie surowym wzrokiem,ale wiedziałam,że się zgrywa. Podniósł mnie i zaczął robić karuzele,jak za starych dobrych czasów. Oboje głośno się śmialiśmy. Wpuściłam ich do środka. Siedzieliśmy przy stole,wcześniej postawiłam lazanie a teraz odpowiadałam na pytania mamy : Jak w szkole? Zaklimatyzowałaś się? Masz kogoś? Przystojny? Chodzisz na imprezy,uczysz się? Ogień pytań.
-A jak tam u Was? Zapytałam,krojąc po kawałku lazanii dla każdego.
-A no wiesz kochanie,po staremu,nie możemy się doczekać aż nas odwiedzicie-uśmiechnęłam się do niej. Wysłuchiwałam komplementów na temat obiadu. Wszyscy rozgadali się na maksa,zresztą tak,jak zawsze było w domu. A wtedy kolejny dzwonek. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na brata.
-Spodziewamy się kogoś? Zapytała mama. Eddie wstał i poszedł otworzyć.
-Siema stary,co Ty tu robisz? Usłyszałam i wtedy sobie przypomniałam,kurwa notatki.
-Przyniosłem Mai notatki z dzisiaj. Moim oczom ukazał się Howard wchodzący do solanu. Mojej mamie oczy zaświeciły się jak diamenty na jego widok. Tata natychmiast spoważniak i zesztywniał-Witam państwa- przywitał się grzecznie. Moja rodzicielka natychmiast wstała i zaczęła podchodzić w jego kierunku.
-Evelyn Johnson- wyciągnęła dłoń w jego kierunku. On uśmiechnął się do niej.
-Adam Howard- odpowiedział i,jak na gentelmena przystało ucałował jej dłoń. Ojciec stał obok z obojętnym wyrazem twarzy. On zawsze zachowywał dystans,tak samo jak ja.
-David Johnson- uścisnęli sobie dłonie.
-Może usiądzie Pan z nami? Zapytała mama,a ja miałam ochotę uderzyć się z otwartej ręki w czoło. Ten patrzył raz na mnie raz na nich,jakby rozważając za i przeciw.
-Siadaj stary- rzucił Ed.
-Jeśli nie będę przeszkadzał- zajął miejsce obok mnie. Wstrzymałam oddech.
-Ukroisz Panu lazanii? Mama wwiercała we mnie swoje oczy. Nałożyłam na talerz kawałek i położyłam przed nim a ten podziękował-Dobrze się znasz z Mayą? Kontynuowała,a ja o mało nie zakrztusiłam się kawałkiem,który miałam w buzi.
-Jestem opiekunem jej grupy i często pomagam jej z pracą- odpowiedział krótko,wiedziałam jednak,że moja mama nie odpuści. To nie ten typ kobiety.
-Masz kogoś? Dowaliła,a wszyscy spojrzeli na nią,jak na wariatkę. Howard wziął pożądnego łyka wody zanim cokolwiek powiedział.
-Można tak powiedzieć- ja i Ed jak na zawołanie popatrzyliśmy na niego. W co on gra?
*******
Po grillu rodzice oświadczyli,że niestety muszą się już zbierać. Pożegnialiśmy się i pojechali. Zostaliśmy tylko we trójkę. Zapanowała niezręczna cisza.
-Dobra ziomek,ja się żegnam po padam na twarz- mówiąc to przybił z nim piątkę i poszedł do siebie.
-Przepraszam za moją mamę,potrafi być trochę ciekawska- czułam jak rumienię się pod jego spojrzeniem.
-Nie ma sprawy,to był miły wieczór- pogłaskał mnie palcem po policzku. Skurczył mi się żołądek,pieprzone motylki.
-Cieszę się-zagryzł delikatnie wargę i przybliżył się do mnie. Odwróciłam głowę ,gdy chciał mnie pocałować-Nie jesteśmy sami- wytłumaczyłam szybko widząc jego niezadowoloną minę. Wyszliśmy na pole,gdy tylko zamknęły się za nami drzwi jego usta spoczęły na moich. Pocałunek był delikatny i uspokajający. Czułam się cudownie. Przerażało mnie uczucie jakim zaczęłam dażyć tego mężczyznę. Jakiś czas później musiał się zbierać.
-Dzwoń,gdybyś czegoś potrzebowała,do jutra kochanie- przytulił i pocałował mnie ostatni raz. Już go nie było.
Co ja mam robić?.

Hej.
Co myślicie?
Czekam na Wasze szczere opinie i komentarze :).
Trzymajcie się.
Pozdrawiam!

Bad Boy Never Gives Up (zakończona) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz