6

3K 222 32
                                    

Nasza podróż trwa już kilka dni, a ja jestem zdenerwowany. Carter wciąż powtarza, że powinniśmy zjawić się w Ameryce Północnej niebawem, jednak martwię się, że nie zdążymy na czas, a mój urlop kończy się pojutrze. Jeśli po prostu nie zjawię się w pracy bez słowa, mogą mnie wylać. Doktoratu przecież i tak nie zrobiłem. Sam strzelam sobie w stopę, i to po kilka razy.    

Nie ma prądu, więc mój telefon jest martwy. Czuję się, jakbym nie istniał: znajdujemy się w samym środku nicości, otacza nas tylko woda, lodowce i chłodne powietrze. Klimat jest nie do zniesienia, ciągle trzeba chodzić w grubych ubraniach i uważać, by nie odmrozić sobie palców. Mimo mojego ogólnego niezadowolenia, inni trzymają się świetnie – Noel zrobiła ze statku prawdziwą oazę pozytywności, ponieważ odkąd zaznajomiła się z załogą, wszyscy chodzą z uśmiechami na twarzach, chwalą piękno brzydkiego, zachmurzonego nieba i objadają się ciastkami.

Siedzę pod pokładem w hamaku i po raz setny czytam Wielkiego Gatsby'ego. Z góry dobiegają triumfalne okrzyki; Noel gra z Sandy i Benem w pokera. Z każdą kolejną minutą ogarnia mnie niewyobrażalny smutek i nie wiem, ile jeszcze wytrzymam. Już nie mogę, już nie chcę, dość! Podnoszę się niezdarnie i idę na spotkanie z Carterem, który obserwuje wszystko z dziobu statku. Przemierzam pokład i mijam nadbudówkę i komin. Widzę kapitana przy barierkach i podchodzę bliżej.

– Carter? – odzywam się.

– Już niebawem – wyprzedza moje pytanie i od razu daje mi odpowiedź. Wzdycham.

– Tak, wiem, że niebawem – mruczę – jednak za dwa dni powinienem stawić się w pracy. Myślisz, że dotrzemy tam do tego czasu?

– Nie ma opcji – Carter kręci głową. – Przykro mi. Mieszkasz w Nowym Jorku, a my możemy odstawić was w Seattle, w Waszyngtonie.

Moje czarne chmury nie mogą być bardziej czarne.

– A gdzie teraz jesteśmy? – zadaję pytanie z rozchodzącym się po moim umyśle smutkiem.

– Wpłynęliśmy na Morze Beringa przy Alasce – powiadamia mnie. – Naprawdę zależy ci na swojej pracy – zauważa.

– No wiesz, muszę zarabiać na życie – wzruszam ramionami.

– Więc dlatego pracujesz?

– A czy można pracować dla innego powodu?

– Oczywiście. Można pracować z miłości. Czy twoja praca sprawia ci przyjemność? – pyta mnie Carter. Od razu przypomina mi się rozmowa z Noel, kiedy mówiła coś podobnego.

– Nie – kręcę głową ze zrezygnowaniem. – Tak naprawdę nigdy mi nie odpowiadała. Od pierwszego dnia miałem ochotę zrobić coś albo sobie, albo innym.

– Więc dlaczego jej nie zmienisz? Nie zaczniesz robić czegoś, co lubisz?

– To trudne – wzruszam ramionami. – To, że coś lubię, wcale nie oznacza, że jestem w tym dobry. Nikt nie lubi moich książek.

– A więc jesteś pisarzem? – podchwytuje Carter.

– Wcale nie – zaprzeczam. – Jestem zwykłym, nudnym nauczycielem. Rzuciłem pisanie na rzecz czegoś bardziej przyziemnego.

Carter śmieje się, słysząc moje słowa, a ja się krzywię.

– Jeśli cię bawię, mogę po prostu... – zmierzam z powrotem na tył statku.

– Skąd, poczekaj – Carter mnie zatrzymuje. – Zainteresowały mnie twoje słowa, wzmianka o czymś przyziemnym. Co miałeś na myśli?

– No wiesz – tłumaczę, bo to dla mnie oczywiste. – Są rzeczy przyziemne i mniej przyziemne. Przyziemne dla mnie to na przykład kierowca taksówki, sprzedawca w sklepie elektronicznym, kelner albo właśnie nauczyciel. Te mniej przyziemne to kosmonauta, piosenkarz, podróżnik, prowadzący jakiegoś talk show lub pisarz. Rozumiesz? Każdy z nas ma taki podział na rzeczy, które są dla niego możliwe i mniej możliwe.

Silver Lining // Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz