20

2K 167 35
                                    




Idę na spotkanie z przyjaciółmi Madison, wyczuwając w powietrzu woń porażki. Będzie beznadziejnie.

            Wiem, że nie powinienem tak myśleć – szczególnie że jestem optymistą – jednak nic nie poradzę na to, że w niektórych sytuacjach nie da się myśleć pozytywnie, trzeba po prostu zacisnąć zęby i trochę pocierpieć.

            Jak tylko tam trafiam i widzę Madison, robi mi się przyjemnie ciepło na sercu. Zaraz potem dostrzegam jednak Cordelię i Jamesa, i czar pryska. Podchodzę do nich, udając, że robię to z radością, a potem zdobywam się na najbardziej fałszywy uśmiech, jaki kiedykolwiek wykonałem.

            – Cześć – witam się. James kiwa w moją stronę, a Cordelia mi macha. Dzisiaj wygląda jeszcze gorzej niż wczoraj, jakby zamiast spać w nocy, wylewała swoje smutki w poduszkę.

            Siadam przy stoliku, który zajęli, na żółtym fotelu i zamawiam dla siebie herbatę. Pozostała trójka, jako, jak się spodziewam, rdzenni Nowojorczycy, wpatruje się we mnie tępo.

            – No co? – krzywię się.

            – Herbata? – pyta Cordelia znad filiżanki swojej czarnej kawy z ekspresu, pewnie bez cukru. Brakuje jej jeszcze papierosa i grubego naszyjnika z pereł, i balejażu na włosach, i nowego wydania magazynu Vogue.

            – Lubię herbatę – przyznaję się do tego bez skrupułów.

            – Dlaczego? – James ściąga ku sobie brwi. Rozbawia mnie tym.

            – A dlaczego mam lubić mocną kawę? – odpowiadam głupkowato. – Lubię herbatę – powtarzam.

            – Wiecie, Zayn dość długi czas spędził w Los Angeles – wyjaśnia Madison, siedząca obok mnie na wygodnej pufie. Cordelia układa usta w literkę o, a James kiwa głową.

            – To dlatego jesteś taki?

            – Jaki? – staram się dowiedzieć. Dlaczego oni nie potrafią zrozumieć, że herbata to po prostu mój ulubiony napój?

            – Ekologiczny – odpowiada mi James, jakbym popełnił jakąś zbrodnię. – Wszyscy w tym LA tacy są. Piją te swoje głupiutkie ekologiczne herbatki.

            Muszę ugryźć się w język, żeby nie zacząć przeklinać pod jego adresem.

            Kiedy dostaję swój duży kubek herbaty z listkami mięty i plasterkiem cytryny w środku, od razu biorę łyka, chociaż jest piekielnie gorąca. Robię to, ponieważ patrzenie jak James i Cordelia łypią na mnie swoimi nudnymi oczami kiedy tylko piję, z jakiegoś powodu sprawia mi frajdę. Dlaczego by ich trochę nie podenerwować?

            – Jaki jest powód twojego rozstania z żoną? – pytam Jamesa swobodnie. Madison, zaalarmowana, kopie mnie w kostkę, jednak nie reaguję.

            Spłoszony James się nie odzywa. Zapada niezręczna cisza.

            – Cordelio? – znów się odzywam. – Nie mogłaś dzisiaj spać?

            – Co ty robisz? – syczy w moją stronę Madison. Dopiero się rozkręcam.

            – Dlaczego jesteście takimi smutnymi ludźmi? Rany. Uśmiechnijcie się, chociaż leciutko. To pewnie od tej waszej cholernej kawy – kontynuuję mówienie.

            Madison najwyraźniej nie jest do śmiechu. Nie rozumie, dlaczego jestem wobec jej przyjaciół taki dziwny.

            – Daj już spokój, kochanie – obejmuję ją ramieniem, a potem przyciągam do siebie, więc siada mi na jednym kolanie, wyglądając na nieco zdezorientowaną. – No dobra, przepraszam was. Obiecuję, że już będę milczał.

Silver Lining // Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz