# 50 (część VII)

6K 612 401
                                    

- Jak mnie znalazłeś? - zignorowałam jego pytanie.

- Nie było trudno. Wystarczyło iść kilkadziesiąt kroków za tobą. - Uśmiechnął się, po czym podszedł do mnie. - Mogę usiąść obok ciebie?

On jest niemożliwy. Jaki normalny chłopak śledzi dziewczynę, zamiast do niej po ludzku podejść. Jeśli już chciał mi poprzeszkadzać, mógł przyjść tu razem ze mną, a nie skradać się za mną jak jakiś zboczeniec. Choć z drugiej strony pewności też nie mam, że zboczeńcem nie jest.

Westchnęłam, po czym podsunęłam się odrobinę, bo wiedziałam, że nie odpuści, bo jest uparty jak osioł i tak po prostu nie odejdzie. On na ten gest z gracją usiadł obok mnie. Wpatrywałam się w rzekę, nie wydając z siebie żadnego dźwięku, aby przypadkiem nie zauważył, że jestem skrępowana jego obecnością. Podkuliłam nogi, po czym objęłam kolana ramionami. Marzyłam o kilku chwilach samotności, a z wszystkich ludzi jakich znałam musiał przyjść akurat on.

- Całkiem ładne miejsce. Jak je znalazłaś? - zapytał z ciekawością.

- Przypadkowo. Szłam po prostu drogą i już. Samo się znalazło.

- Wiesz, pewnie myślisz, że jestem jakimś gwałcicielem, czy coś, ale ja przyszedłem tutaj w konkretnym celu. - Wiedziałam. Wiedziałam, że to dopiero wstęp do dłuższej rozmowy. Spojrzałam na niego nie wiedząc, o co tym razem może chodzić. - Yamaguchi mi powiedział, że chcesz mi coś powiedzieć, ale sie wstydzisz. Więc jestem. Tu nikt ci nie będzie przeszkadzał. Ja też obiecuję sie nie odzywać. - Podniósł przy tym dwa złączone palce, jak na przysięgę.

- O co ci chodzi? Yamaguchi sobie z ciebie żartuje, a ty mu wierzysz - roześmiałam się, jak ze słabego dowcipu, choć tak na prawdę pomyślałam: Tadashi, ty zdrajco.

- Nie wierze ci. Od początku, czułem, że chcesz mi coś powiedzieć. - Kei wyglądał na niewzruszonego. - Ale w porządku. Nie to nie. Nie będę naciskał. Jak ci się podobał mecz? - zmienił temat tak szybko, jak go zaczął.

- Niezły.

- Bardzo ogólnikowo powiedziane, ale masz rację. Mógł być lepszy. Widziałaś jak zablokowałem te kilka piłek? - Spojrzał na mnie wyczekująco.

- Nie. Akurat wtedy zamykałam oczy.

- Po co?

- Żeby nie widzieć, czy przeciwnicy zdobyli punt czy nie. Nie wierzyłam, że zatrzymasz blokiem choć jedną z tych piłek.

- Ale za to darłaś się najgłośniej. Jutro na mecz włożę sobie stopery do uszu, aby cie nie słyszeć.

- Jakbyś nie wiedział, właśnie po to przyjechałyśmy. Aby kibicować.

- Jak to było kibicowanie, to ja jestem "Mały Gigant".

"Mały Gigant" był dawnym zawodnikiem Karasuno, a ponad to niezastąpionym asem, choć miał tylko około metra siedemdziesięciu. Słyszałam o nim od Hinaty, który jest jego wielkim fanem.

- "Mały Gigant"? Dobre sobie. Przecież masz prawie metr dziewięćdziesiąt. Ty dla odmiany mógłbyś się nazywać "Ogromny Krasnal".

- Tak? A ty "Głupia i krzykliwa idiotka".

- Dupek! - krzyknęłam i już miałam wstać i stamtąd pójść, kiedy poczułam zaciskającą się dłoń na moim lewym nadgarstku. Odwróciłam się więc, i dodałam - Zostaw mnie! Nie mam zamiaru tutaj zostać, nawet sekundy dłużej!

- Przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. To jakoś tak samo...

- Puść mnie, idioto! - krzyknęłam jeszcze mocniej się szarpiąc, lecz on nie ustępował.

Internetowe uczucie ➼ ⌞TSUKISHIMA KEI⌝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz