# 44 (część I)

6.5K 507 175
                                    

Miesiąc minął w zastraszającym tempie. W tym czasie, jak na moje nudne życie zdarzyło się dużo. Ku mojemu własnemu zdziwieniu, nie odeszłam z klubu cheerleaderek. Jakoś tak samo wyszło.

Okazało się, że Risa wcale nie jest taka wspaniała, cudowna i nie wiadomo jeszcze jaka, jak na początku wszyscy myśleli. Ja oczywiście się tego domyślałam, ale i tak nikt by mnie nie słuchał, więc nic nie mówiłam. Wyszło na jaw, że Risa w poprzedniej szkole, rzecz jasna była cheerleaderką, ale została wyrzucona po dwóch tygodniach. Nikt nie wie dlaczego, a ona sama nie chce sie przyznać. Chodzą tylko pogłoski, że miała romans z trenerem. Kto by pomyślał, że taka nieprzeciętna osoba mogła zrobić coś takiego? Dzięki temu straciła status królowej w naszym klubie, prawie nikt sie do niej nie odzywa, bo miała demonstrować nam figury cheerleaderskie, układy choreograficzne na wysokim poziomie, a wyszło na jaw, że tak naprawdę nie potrafi nic. Wszyscy, oprócz jej dwóch przyjaciółek, stracili do niej zaufanie i dzięki temu mam święty spokój.

Ponad to, nawet na korytarzu szkolnym, nie jestem narażona na zaczepki ze strony Risy, bo kiedy tylko mnie zobaczy, odwraca wzrok i udaje, że mnie nie widziała. Urok osobisty Keia jednak robi swoje. Jak ja mogłam w ogóle w niego wątpić? Boi się pewnie, że kiedy tylko się do mnie odezwie, zza rogu wyskoczy Tsukki i znowu ją opierniczy.

A propos okularnika. Nasze relacje są takie jak zwykle. Jak ma dobry humor to sie nie odzywa, a jak jest w świetnym humorze to rzuca w moją stronę kąśliwe uwagi. Jeśli ktoś go kiedyś zrozumie, powinien w nagrodę dostać jakiś order. O incydencie w szpitalu nie wspomina, co bardzo mnie cieszy. Nie chce do tego wracać.

Dziś musiałam wstać o bardzo wczesnej porze, czego wprost nie cierpię. A powód tego jest taki, że za kilka godzin nasi siatkarze z Karasuno mają zagrać wyjazdowy mecz w Tokio przeciwko Liceum Nekoma z owej prefektury. I oczywiście jako cheerleaderki, które tak na prawdę nic nie potrafimy, ale Kiyoko powiedziała, żebyśmy chociaż dopingowały i skandowały w przygotowanych wcześniej strojach, mamy obowiązek jechać razem z nimi.

I tak oto ledwo żywa stoję przed szkołą czekając na autobus, którym mamy jechać. Wokół mnie zebrał się już mały tłum. Kilku chłopców i dziewczyn, wszyscy tak samo podekscytowani jak ja. Spojrzałam na wyświetlacz komórki. W pół do szóstej. O tej porze zawsze przewracam się na drugi bok. Ubrana w grubą kurtkę przestępuję z nogi na nogę. Jest chłodno. Może około pięciu stopni. Włożyłam ręce do kieszeni, aby się ogrzać. Jak ja nienawidzę zimy, która zbliża się wielkimi krokami. Ogólnie nie lubię zimna. Wyprowadzam się na Okinawę. Tam podobno nawet w zimie jest ciepło. Chociaż jest jeden plus tego całego wyjazdu. Nie będę na lekcjach, a na dzisiaj był zapowiedziany sprawdzian z matmy. Jak ja się cieszę, że jestem cheerleaderką. Ale tylko teoretycznie.

Nagle podbiegła do mnie Akika, podekscytowana jakbyśmy jechały na Hawaje, a nie mecz. Ubrana w czerwono - czarny płaszczek i czarne kozaki na obcasie wyglądała jak żywcem wyjęta z magazynu o modzie. Za sobą ciągnęła małą, czarna walizkę.

- Hej, długo czekasz? - zapytała, lekko zasapana, wydmuchując w moją stronę biały obłoczek pary.

- Nie, dopiero z dziesięć minut. Po co ci ta walizka. Jedziemy tylko na jeden dzień.

- Nie wiadomo - odparła, szczęśliwa, że wie coś czego ja nie wiem. - Jeśli wygramy mecz z Nekomą, będziemy musieli przedłużyć nasz pobyt o dodatkowy dzień. A walizkę wzięłam, bo nigdy nie wiadomo co się przyda.

Dobrze, że ja nie potrzebuję wiele rzeczy - pomyślałam. Zabrałam ze sobą tylko plecak, aby mieć do czego włożyć dokumenty, portfel, strój cheerleaderki, ubranie na zmianę, na wszelki wypadek i jakiś drobiazgi.

- To takie wspaniałe, nie sądzisz? - mówiła raz po raz Akika, szczęśliwa jak małe dziecko.

- Co? Stanie o tej porze przed szkołą?

- Nie, choć nie całkiem. Chodzi mi o wyjazd do Tokio. Będziemy dopingować najlepszą drużynę w Japonii.

- Mówisz o Karasuno?  - powiedziałam z ironią.

- Oczywiście, że tak - oburzyła się. - Choć słyszałam, że w Nekomie też są nieźli zawodnicy - rzekła, puszczając do mnie oko. A ona jak zwykle o jednym.

- Na przykład kto? - zapytałam, choć tak na dobrą sprawę pierwszy raz słyszę o tej drużynie, więc nie kojarzę, kto w niej gra.

- No nie wiem... - zastanawiała się. - Tetsurō Kuroo?

- Nie znam.

- Pokarzę ci go podczas meczu. Niezłe z niego ciacho. Chociaż wiem, że ciebie nie zainteresuje, bo ty wolisz Tsukkiego.

- Nie wiem, o czym mówisz - udałam obojętną.

- Nie jestem ślepa i widzę, co się dzieje. Ale wstydzisz sie o niego podejść. Ale nie martw się. Ja wszystko załatwię.

- Nie musisz nic załatwiać. Ja... - nie dokończyłam, bo przyjechał nasz wyczekiwany autobus i wszyscy rzucili się, aby zająć najlepsze miejsca. Akika również pobiegła. Lepiej też się pośpieszę, bo boję się, co ona może wymyślić.


Rozdział miał być jutro, ale jest dziś. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli ~(=^‥^).

Zachęcam do komentowania. Uwielbiam czytać wasze komentarze (☆^ー^☆)

 Uwielbiam czytać wasze komentarze (☆^ー^☆)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Internetowe uczucie ➼ ⌞TSUKISHIMA KEI⌝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz