Rozdział 7

405 19 3
                                    

Pod rozdziałem notka dotycząca następnego rozdziału. Proszę o przeczytanie i życzę miłego czytania.
----------------------

POV Dymitr :

Po zajęciach poszedłem do swojego pokoju. Gdy dotarłem już na miejsce wziąłem szybki prysznic i przebrałem się w czarne materiałowe spodnie, ciemną koszulę, a na nią mój brązowy prochowiec i na nogi założyłem czarne martensy.
Dzisiaj miałem jeszcze dwie lekcje, w tym jedną z klasą Rose i wartę przy dormitorium dhampirów. Do najbliższej lekcji zostało mi jakieś 5 godzin, więc postanowiłem trochę zwiedzić teren akademii, bo wcześniej jakoś nie miałem okazji, zresztą jestem tu dopiero drugi dzień. Tak jak postanowiłem tak też zrobiłem. Gdy przechadzałem się po ogrodzie usłyszałem czyjeś śmiechy, postanowiłem sprawdzić co się tam dzieje. Skierowałem się w stronę hałasu, szedłem dość wolnym krokiem.
Gdy doszedłem już na miejsce ludzie zaczeli gwizdać i bić brawo. Rozejrzałem się po wszystkich i zobaczyłem jakiegoś rudzielca zapewne musiał to być moroj bo miał nie naturalnie bladą cerę i Rose, którzy się całowali. Nie wiem czemu ale strasznie mnie ten widok zdenerwował, aż odruchowo zacisnąłem ręce w pięści. Nieszczęście nikt tego nie zauważył, bo nie spostrzegli się, że stoje w pobliżu i na nich patrzę. Odkrząknąlem głośno, żeby przerwać ten cały teatrzyk. Momentalnie wszyscy ucichli, a Rose przestraszona odskoczyła od rudzielca.
-A co to za zbiegowisko? Niepowiniście być teraz na lekcjach?-zapytałem, chociaż na drugie pytanie dobrze znałem odpowiedź
-Powiniśmy strażniku Bielikov-odpowiedział mi jakiś chłopak
-W takim razie już was tu nie ma-powiedziałem ostro. Wszyscy zaczęli się zbierać i kierować w stronę budynku edukacyjnego. Kiedy Rose przechodziła kołomnie spojrzała w moją stronę, a ja posłałem jej surowe spojrzenie. Byłem rozczarowany jej zachowaniem. Myślałem, że jest inna niż te wszystkie wampirzyce w jej wieku, bo wsumie jest ale nieważne, tak czy siak się na niej zawiodłem. Ona tylko spuściła głowę i poszła dalej. Chwilę jeszcze odprowadzałem ją wzrokiem, a następnie wróciłem do mojego pokoju. Usiadłem na łóżku i zacząłem czytać jedną z moich książek. Jest to western, mój ulubiony gatunek książek. Przeczytałem tylko jedną stronę, ponieważ nie mogłem się skupić. Ciągle po głowie chodziło mi dzisiejsze zbiegowisko, na którym ten moroj całował się z Rose.
- Czemu mnie to tak zdenerwowało?-to pytanie cały czas krążyło w moich myślach
-Bo ci na niej zależy-podpowiadała mi podświadomość
-Ale tak nie może być, to moja uczennica.-powtażałem sobie-nie mogę nic do niej czuć.
A jednak tak się właśnie stało zależy mi na niej i chciał bym o nią dba, troszczyć się i być przy niej cały czas. Ona jest taka cudowna, piękna, uparta, a do tego jeszcze pyskata ale dla przyjaciół zrobiła by wszystko, nigdy się nie poddaje, zawsze walczy o swoje, jest po prostu niesamowita, jedyna w swoim rodzaju. Jest w niej coś niezwykłego czego jeszcze nie odkryłem ale mam nadzieję, że niedługo się to zmieni.
-STOP Bielikov opanuj się, nie możesz nic do niej czuć-zbeształem się w myślach.

*kilka godzin później*

Jestem już po pierwszej lekcji od mojej przerwy, za kilka minut będę miał lekcję z klasą Rose. Cały czas w głowie siedzi mi dzisiejsze wydarzenie sprzed kilku godzin. Nie mogę się tego pozbyć, co mnie strasznie denerwuje. Siedziałem na sali cały zamyślony i zdenerwowany, aż usłyszałem otwierające się drzwi, a weszła przeznie Rose. Była smutna, a gdy mnie zobaczyła spuściła głowę i usiadła na ławce. Nagle cały gniew mnie opuścił i zrobiło mi się przykro. Nie chciałem, żeby ona była smutna, nie chciałem, żeby cierpiała. W pewnym sensie ja też cierpiałem z tego powodu. Chyba muszę przyznać się przed samym sobą, że coś do niej czuję. Wiem, że nie powinienem, a nawet nie mogę żywić do niej tego uczucia ale co ja na to poradzę. Mówi, się że "Serce nie sługa" nic na to nie poradzę, że zakochałem się w siedem lat młodszej odemnie dhampirce, a w dodatku mojej uczennicy, której na immie Rose, a raczej Rosmarie Hathaway. Tak czy siak nie mogę wyjawić jej moich uczuć. Z zamyślenia wyrwał mnie głos jednego z uczniów.
-Strażniku Bielikov co będziemy ćwiczyć na dzisiejszych zajęciach?-zapytał
-Powtórzmy nową technikę walki jaką pokazywałem wam rano-odpowiedziałem na jego pytanie. On tylko kiwnoł głową na znak, że rozumie i odszedł do grupki swoich znajomych.
-Wszyscy słuchać uważnie. Na początek 10 kółek wokół sali, następnie ćwiczenia rozciągające, na koniec powtórka nowej techniki walki jaką pokazywałem na porannych zajęciach, a powtórzcie ją w parach jako sparing.-opowiedziałem cały plan jak ma wyglądać trening-Wszystko wiecie co i jak, w takim razie do roboty-dodałem.
Cała klasa zaczęła biegać, a ja usiadłem na ławce koło Rose.
-Jak tam twoja kostka?-zapytałem
-Już lepiej-odpowiedziała niepatrząc na mnie
-To dobrze, bo ktoś będzie musiał pokazać tej klasie jak się walczy. Do tej pory byłaś najlepsza w klasie, a jak twoja kostka wróci do normy napewno szybko załapiesz nowe techniki i nadal będziesz najlepsza.-próbowałem ją pocieszyć wyrażając swoją opinię
-Naprawdę tak uważasz?-zapytała patrząc na mnie z wielkimi oczami
-Tak-odpowiedziałem szczerze. Jej twarz rozpromieniła się na moje potwierdzenie wcześniejszych słów, co mnie bardzo ucieszyło. Lubię jak jest uśmiechnięta i wesoła, a przede wszystkim pełna energii.
Niedługo później skończyła się lekcja, a ja wróciłem do swojego pokoju i wziąłem prysznic oraz przebrałem się i ruszyłem na wartę przy dormitorium dhampirów.
------------------------
Na wstępie chciałabym podziękować za czytanie, komentowanie oraz za gwiazdki.
Przepraszam za wszelkie błędy zrobione w tym rozdziale.

Następny rozdział może pojawić się dopiero w sierpniu ze względu na to iż jutro wyjeżdżam na kotlinie, a później na obóz i mogę nie mieć czasu, żeby cokolwiek wrzucić. To chyba na tyle, dziękuję za uwagę.

RozaHathawayBielikov

Inny Początek Akademii VampirówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz