Rozdział XIII

1.8K 152 68
                                    

*Luke POV*

Podobno po śmierci nic nie czujesz.

,,Po śmierci". Co to jest w ogóle za określenie?!

Nie ma czegoś ,,po śmierci". Śmierć rozpoczyna nowy etap.

Życie i śmierć. Nic przed. Nic po.

Nic pomiędzy.

Umarłem.

Zabiłem się.

I byłem szczęśliwy.

Miałem iść do Elizjum, poznać wielkich herosów, czekać na swoją miłość...

Okazało się, że to tylko moje marzenia.

~*~

#retrospekcja#

Charon przewiózł mnie na drugą stronę Styksu.

Czułem się normalnie. Nie jak człowiek, który właśnie zabił tytana, powstrzymując go przed zawładnięciem światem i zniszczeniem ludzkości.

Kiedy łódź dobiła do piaszczystego brzegu, wyskoczyłem z niej.

Chyba mój ,,przewoźnik" niezbyt mnie polubił, bo nawet się nie pożegnał! Posłał mi tylko jedno współczujące spojrzenie spod kaptura.

Albo mi się wydawało...

Rozejrzałem się. W którą stronę iść?

Nie było tam nawet świecących znaków ze strzałkami i napisem ,,Hades".

Jak żyć?

Usłyszałem szczeknięcie, najprawdopodobniej cerbera.

By do niego dojść, musiałem wspiąć się na wyżynę z czarnego piasku.

Nie czułem zmęczenia. Może dlatego, że byłem martwy?

Tak, to mogło być to.

Przebrnąłem przez piaszczyste wyżyny i ujrzałem ogromne kolejki do kilku bramek.

No, nawet Hades musi być czasem innowacyjny i iść z duchem czasu.

He he, dobry żart Luke.

Ja jestem duchem czasu, wiecie?

Kronos i te sprawy.

Wracając: ruszyłem ku tłumowi.

Schodząc potknąłem się tak z tysiąc razy, ale przypominam, że jestem martwy, więc nic mi się nie stało.

Thug Life.

Nie mam pojęcia ile zajęła mi ta droga.

Gdy dotarłem, ujrzałem te wszystkie twarze.

Nie były smutne, szczęśliwe, czy rozczarowane.

Nie miały wyrazu.

Ich oczy patrzyły w dal, a spojrzenia były puste.

Też miałem taki być?

Nie dane mi było otrzymać odpowiedzi, ponieważ czyjeś ramiona skrepowały mnie, a ręce zakryły oczy.

Nic nie dało kopanie, szarpanie.

Zakryto mi usta .

Poczułem, że wiszę w powietrzu. Kopałem, wierzgałem, a w odpowiedzi dostałem tylko uderzenie w głowę.

-I co? Wielki bohater nie ma jak się bronić?- ich głos ociekał jadem.

Było ich kilku, a głosy przypominały syki węża.

Ostatnie co poczułem, to uderzenie w tył głowy i całkowita ciemność przy akompaniamencie otępiającego bólu.

Otworzyłem oczy. Wszystko widziałem. Wisiałem nad przepaścią.

Czemu zawsze jak otwieram oczy, to nad czymś wiszę?!

-Obudziłeś się herosku. Szkoda, oszczędziłbyś sobie bólu- wysyczała jedna z Eryń.

-Dlaczego... Co... O co chodzi?! Zostawcie mnie!

-Chciałbyś. Może upiększymy mu drugą część twarzy?- przybliżyła pazur do mojego policzka.

-Zostaw go Alekto- Hades.

Obok nas stał Hades.

-Po prostu go wrzuć.

Jeśli ktoś myślał, że Pan piekła mi pomoże, to się mylił.

-Hadesie. Dlaczego...

-To nie mój wybór, Luke. Mam polecenie z góry.

-Z góry... Zeus!

Nikt mi nie odpowiedział.

Leciałem do Tartaru.

W ostatniej chwili moje palce spotkały się ze skałą i boleśnie przytrzymały cały ciężar ciała.

Próbowałem się podciągnąć, ale palce zaczęły się ześlizgiwać.

Ostre skały raniły mój brzuch.

Pomyślałem o tym co zrobiłem.

O całym moim życiu.

I stwierdziłem, ze się nie poddam.

Nie teraz.

Wszystkie mięśnie miałem napięte. Drżałem.

Ale udało się. Doczołgałem się do wnęki w skale. Była na tyle duża, że mieściłem się cały i zostało mi jeszcze trochę miejsca.





...Dlaczego?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz