♦ Prawda♦

5.8K 306 55
                                    

   ♦♦♦ 

  "Próbowałem to ukryć, by nikt nie wiedział

Ale chyba się wydało

Kiedy spojrzałaś mi w oczy

To, co zrobiłaś i skąd pochodzisz

Nie obchodzi mnie, tak długo, jak mnie kochasz..."

     ♦♦♦   

-Pójdę gdziekolwiek...póki będę mogła stać u Twego boku.-Odpowiedziałam odwracając wzrok od mężczyzny. Czułam jak się uśmiecha. Wiedział, że mówię prawdę. Wstał, następnie pomógł mi się podnieść, co zrobiłam niechętnie. Spojrzał na mnie głębią zielonych oczu, przyłożył dłonie do moich policzków. Przybliżył się tak, że poczułam jego ciepły oddech na mojej twarzy, następnie przeszedł palcem po moich ustach, przymknęłam oczy spodziewając się śmielszego gestu. Trwał tak jeszcze przez chwilę po czym musnął wargami moje. Pocałunek był krótki i delikatny. Spojrzał na mnie jeszcze raz po czym przytulił do piersi. Zamknęłam oczy napawając się bliskością drugiej osoby. Może zabrzmi to oklepanie, ale właśnie zrozumiałam, że byliśmy sobie przeznaczeni, od wieków on czekał na mnie, a ja na niego.

W Asgardzie znaleźliśmy się nad ranem. Póki co postanowiłam nie odwiedzać ziemi, mimo, że urodziłam się i wychowałam w Midgardzie. Kraina bogów była jedynym miejscem, w którym mogłam czuć się sobą, nikt mnie tu nie dyskryminował, wręcz przeciwnie, niektórzy byli mi wdzięczni za to, że Loki powrócił i już nie sprawia kłopotów. Jednak wiedziałam, że następne głupstwo Laufeysona to tylko kwestia czasu.

Byłam wykończona zdarzeniami na zielonej planecie, dlatego po drodze do pałacu z nikim nie rozmawiałam, nawet Loki rozumiejąc moje zmęczenie nie odzywał się często. Gdy dotarliśmy pod drzwi niespodziewanie podniósł mnie z ziemi.

-Loki, co ty wyprawiasz?-Spytałam uśmiechając się blado do zielonookiego, byłam zbyt wykończona na większą reakcję.

-Nie wyglądasz za dobrze, lepiej będzie gdy Cię zaniosę do twojej komnaty.-Odpowiedział spoglądając na mnie z troską marszcząc przy tym brwi.

-Poradzę sobie.-Bąknęłam wierzgając nogami.

-W to nie wątpię.-Skwitował sarkastycznie chichocząc. Nagle puścił lewą rękę, którą podtrzymywał moje barki. Zachwiałam się do tyłu i odruchowo oplotłam ręce wokół szyi czarnowłosego ubezpieczając się w ten sposób przed upadkiem. Spojrzałam na niego krzywo.

-Laufey...-Burknęłam.

-Oj, droczę się z Tobą tylko.-Odpowiedział z zadziornym uśmiechem.

-Po prostu mnie zanieś.-Odpowiedziałam zrezygnowana ku uciesze zielonookiego.

◘◘◘

Rano obudziłam się cała obolała, na ciele pojawiły się siniaki, a ból przypomniał mi wszystko co miało miejsce na ziemi ostatniej nocy. Czułam jak moje ubranie klei się od potu i zaschniętej krwi. Jedyne czego teraz pragnęłam to gorący prysznic i mocna dawka kofeiny. Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Po wejściu spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak jakiś kompociarz*z filmów kryminalnych. Moje włosy były potargane, sklejone skrzepłą krwią, nie moją. Skóra była chorobliwie blada z widocznymi fioletowymi żyłami. Na rękach gdzieniegdzie widniały ślady po ukłuciach. Wciągnęłam powoli powietrze i weszłam pod gorący strumień wody.

✔𝕊ℍ𝕆𝕌𝕋 𝕄𝕐 ℕ𝔸𝕄𝔼✔ (𝕃𝕠𝕜𝕚 𝕃𝕒𝕦𝕗𝕖𝕪𝕤𝕠𝕟)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz