.○. You're The Colour of my blood.•.

4.8K 285 62
                                    

Jesteś światłem, jesteś nocą
Jesteś obawą, nie dbam o to
Bo nigdy nie byłem tak wysoko
Podążaj za mną w ciemności
Pozwól mi zabrać Cię poza naszą galaktykę
Możesz zobaczyć świat, który powołałaś do życia, do życia...

○○○

Stałam nad wysokim klifem. Wiatr niosący zapach bryzy niespokojnie wył wokół mnie. Na samym dole woda zdawała się być gęstsza od smaru. Wzburzone fale koloru grafitu odbijały się o ostre skały jakby chciały je pożreć. Księżyc przysłaniały niespokojne chmury sunące opowieść po atramentowym niebie. Nagle usłyszałam szept, odwróciłam się w celu znalezienia źródła głosu. Tuż za mną stała dwójka dzieci w wieku około sześciu lat. Chłopiec i dziewczynka, szeptały niezrozumiale chichocząc przy tym. Nie znałam tych dzieci, co było wystarczająco trwożące w zestawieniu z panującą atmosferą. Postanowiłam do nich podejść, maluchy uśmiechnęły się do mnie, jednak po chwili zaczęły się cofać. Za nimi znajdował się wysoki i ciemny las, zaczęły uciekać w jego stronę. Ruszyłam do biegu, pragnęłam je chronić. Pobiegłam za nimi w gęsty bór prowadzona przez ich śmiechy. W końcu dobiegłam do końca, jednak po dzieciach nie było ani śladu. Wychodząc z lasu zauważyłam coś dziwnego. Znajdowałam się dokładnie w tym samym miejscu co wcześniej. Wysoki klif i gęsta ciemna woda. Znów usłyszałam szepty, odwróciłam się pewna tego co zobaczę. Jednak widok mnie przeraził...

Obudziłam się z tępym bólem głowy. Moje czoło było zroszone potem, który spływał po moich skroniach. Przetarłam twarz ocucając się z mary. Była jeszcze noc. Z tego co pamiętam zasypiałam na miękkich poduszkach, które teraz były powywracane po całej sypialni. Zeskoczyłam z łóżka. Księżyc rzucał poświatę koloru rtęci na wnętrze pokoju. Podreptałam w stronę balkonu. Odsunęłam zakurzone zasłony i wyszłam na powietrze. Noc była piękna, srebrny talerz zdawał się żeglować po nocnym niebie pokonując bałwany morskie, które stanowiły mleczne chmury. Ubrana jedynie w beżową koszulę nocną zadrżałam z zimna, czułam jak kropelki potu na mojej skórze zaczęły zamarzać.  Zakryłam się rękami pocierając ramiona. Nagle usłyszałam szelest dobiegający spod balkonu. Wyjrzałam zza barierkę. Tuż pod nim stał Loki nieświadom mojej obecności kartkował jakąś starą księgę. Nie wiedziałam jak zareagować, wszystko wskazywało jednak na to, że on też nie mógł spać. Czy on w ogóle sypia? Cofnęłam się do ściany schodząc z jego pola widzenia. Niespodziewanie kątem oka zauważyłam zielony błysk i po chwili poczułam ręce oplatające się wokół mojej talii. Westchnęłam ciężko, a więc wiedział, że tu jestem. Jednak zamiast patrzeć na niego utkwiłam wzrok w nocnym niebie przypominając sobie niewyjaśnioną marę.

-Czemu nie śpisz?-Spytał opierając brodę o moje ramię.

-Miałam dziwny sen.-Odpowiedziałam nadal wpatrując się w Srebrny Glob. Loki dmuchnął mi do ucha, przez co wzdrygnęłam się.

-Co zrobimy gdy wojna się zacznie?-Spytałam odwracając się w jego stronę.

-Będę musiał przejść na stronę Laufeya i jakimś sposobem przekonać go do zakończenia wojny.-Odparł opierając ręce na moich biodrach. -Albo będę z nimi walczyć...-Wyszeptał.

-My będziemy.-Poprawiłam. Loki spojrzał na mnie pobłażliwie.

-Jesteś zdolna kogoś zabić?-Spytał. W jego oczach czaiła się ciekawość. Odwróciłam wzrok zamyślona. Nigdy nikogo nie zabiłam, chociaż wtedy, podczas egzekucji chciałam zabić Odyna i to bardzo. Nie jestem jednak pewna czy w ostateczności mogłabym się posunąć do takiego czynu. Zielonooki widząc moją konsternację uśmiechnął się pod nosem.

✔𝕊ℍ𝕆𝕌𝕋 𝕄𝕐 ℕ𝔸𝕄𝔼✔ (𝕃𝕠𝕜𝕚 𝕃𝕒𝕦𝕗𝕖𝕪𝕤𝕠𝕟)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz