To początek tego, jak to wszystko się zakończy.
Kiedyś wykrzykiwali moje imię, teraz wymawiają je szeptem◘◘◘
Kim jest to bezwładne ciało leżące u mych stóp? To osoba, która wierzyła, że okrutny los jej nie doścignie. Zanurzała się w idealnej dla niej rzeczywistości i straciła to co najbardziej kochała.
*Wcześniej*
•Perspektywa Ewy•
Moje serce dudniło tak szybko, że prawie go nie czułam. Mój oddech był nierównomierny i urywany, jakbym dusiła się powietrzem. Nie mogę uwierzyć, że coś co było tak piękne i nierzeczywiste pękło jak bańka mydlana w najmniej oczekiwanym momencie. W mojej głowie trwał chaos. W myślach powtarzałam imiona moich dzieci i ukochanego. Jakbym miała je zapomnieć. Krzyczałam głośno i żałośnie, aż moje gardło krwawiło. Mimo fatalnego stanu w jakim się znajdowałam czułam, że mogłabym spalić wszystko co mnie otaczało. Mojej energii nie dało się już utrzymać w ryzach. Niebieski płomień wychodził z mojego ciała zataczając koła wokół mnie. Laufey niósł w rękach moją córkę, moją ukochaną Hel. Jej płacz obijał mi się o uszy jak dzwon. Przez oczy zalane łzami nie widziałam dokładnie ich postaci, ale mogłam dostrzec jak desperacko macha rączkami w powietrzu. Nie wiedziała co się dzieje, a ja nie wiedziałam co się z nią stanie. Obie byłyśmy bezradne. Moja moc nie działała na tego potwora. Oddalali się z każdą sekundą. Czy dzisiaj je stracę? Czy dzisiaj stracę wszystko co kocham?
•Perspektywa Lokiego•
Biegłem przez tumany kurzu mijając spanikowanych Asgardian. Nie czekałem na śpieszącą z tyłu straż, którą spowalniała zbroja. Dotarłem pod drzwi jako pierwszy, chłód, który wcześniej odczułem przybrał na sile. Wiedziałem, że gdzieś tu jest. Mój ojciec.
Otworzyłem drzwi kopnięciem, pokój wyglądał jakby czas się w nim zatrzymał. Kurz wisiał w powietrzu, drobinki szkła odbijały się w blasku nocy. Rozglądnąłem się dookoła. Cisza była wręcz zabójcza. Jeszcze nigdy nie czułem takiego niepokoju.
-Ewa!? Hel!-Krzyknąłem. Echo odbiło się od ścian,bez odpowiedzi. Ruszyłem przed siebie gorączkowo rozglądając się dookoła. Usłyszałem za sobą kolejno dołączających żołnierzy. Chciałem wydać im rozkaz by zawrócili, gdy nagle coś ujrzałem. Tuż przy oknie pozbawionym szyby leżała Ona.
-Ewa...-Szepnąłem nie wierząc w to co widzę. Leżała nieruchomo na boku. Oczy miała otwarte, nadal wilgotne od łez. Chwyciłem jej głowę sprawdzając oddech. Był słaby, prawie nieodczuwalny. Uniosłem dłoń w celu wykorzystania całej mocy na jej uleczenie, gdy niespodziewanie złapała mnie za rękę.
-Ratuj naszą córkę. Laufey chce ją zabić...-Wyszeptała słabo.
-Nie, nie teraz. Potrzebujesz mnie.-Czułem jak się rozklejam. W najgorszych koszmarach nie spotkało mnie to co teraz.
-Dla mnie jest już za późno. Proszę, zabierz je na Midgard. Spełnij moją wolę, proszę.-Wydyszała prawie niesłyszalnie. Kiwnąłem na strażników, by odeszli szukać Laufey'a. Gdy opuścili pomieszczenie moje łzy zaczęły skapywać na jej blade policzki. Nie mogłem się pogodzić z tym stanem rzeczy.
-Nie mog-, nie zostawiaj mnie...proszę....-Szepnąłem przytulając ją do siebie.
-Kocham Cię...-Jej oczy zabłysły niebieskim światłem, po czym zgasły jak świeca.
CZYTASZ
✔𝕊ℍ𝕆𝕌𝕋 𝕄𝕐 ℕ𝔸𝕄𝔼✔ (𝕃𝕠𝕜𝕚 𝕃𝕒𝕦𝕗𝕖𝕪𝕤𝕠𝕟)
FanfictionGdzie się tylko zjawię, wywołuję cierpienie i rozczarowanie. Nie jestem taka jak inni, nie jestem herosem działającym dla dobra, a potworem raniącym bliskich. Teraz prawdziwie zdaję sobie sprawę z faktu, że nie pasuję do krajobrazu "superbohaterów"...