Capitulo Uno

8.6K 446 25
                                    

Małe krople porannego deszczu spływały po szybie łącząc się ze sobą od czasu do czasu. Luna podążała za nimi wzrokiem zatracona w muzyce, która od kilku dni była jej ucieczką od rzeczywistości. Minęło pięć dni od wyjścia ze szpitala, a zarazem od pierwszego ataku paniki, który wzbudzał w niej ogromny niepokój. Brunetka mimo zapewnień lekarza bała się, że uczucie to będzie powracać i z każdym razem będzie silniejsze. Doktor stwierdził, że to normalne po wypadku i wiele rzeczy może wzbudzać w niej lęk. Dlatego jadąc samochodem powinna słuchać muzyki lub robić cokolwiek by odwrócić uwagę od prędkości pojazdu. Może i to działało, jednak musiał on przyznać, że na razie w stu procentach nie da się wyeliminować ataków. Ponadto jego zdaniem wrotki, wzbudziły by w Lunie jeszcze większy strach. Dlatego powinna ich unikać przynajmniej do czasu oswojenia się z innymi rzeczami.
Było to dla niej ogromnym ciosem zważywszy na to, że wrotki dotychczas były jej całym światem. Po wizycie poczuła się jeszcze bardziej przytłoczona, cała energia jakby ją opuściła.
Trafiła do szkoły wraz z dzwonikem na przerwę przed czwartą lekcją. Wysiadając z auta pożegnała się z tatą i udała się w stronę drzwi wejściowych. Przekroczenie ich jeszcze nigdy nie wydawało się aż tak trudne. Dziewczyna czuła na sobie wzrok innych, zapewne wszyscy wiedzieli co stało się w sobotę wieczorem. Do tego rozcięcie i plaster nad brwią nie pomagały w ukryciu, że coś się wydarzyło. Przeciskała się przez tłum aby dojść jak najszybciej do schodów.
- Luna! - odwróciła się z pół uśmiechem w stronę głosu.
- Nina! - przyjaciółka podbiegła do niej i lekko ją uscisnęła.
- Wszystko okej? - szepnęła - Jak się czujesz?
- Tak, już jest dobrze.
- Na pewno?
- Na tysiąc procent! - pierwszy raz od długiego czasu uśmiechnęła się naprawdę szczerze. Łapiąc Ninę za rękę pociągnęła ją za sobą. Dziejszego dnia w tej części BSC był bardzo duży tłok, co niestety utrudniało poruszanie się. Z każdą chwilą Lunie robiło się coraz bardziej słabo, czuła się jakby dosłownie każda para oczu była zwrócona ku niej. Z każdą sekundą było coraz gorzej. Brunetka zatrzymała się gwałtownie.
- O nie... - powiedziała zaciskając powieki i jeszcze mocniej splatając dłoń z ręką przyjaciółki.
- Luna! Co ci jest? Powiedz coś - Nina złapała ją za ramiona.
Właśnie w tej chwili rozległ się dzwonek na lekcję. Uczniowie zaczęli pędzić do sal, jednak one zostały w miejscu. Z każdą chwilą na korytarzu było coraz mniej osób, jednak to nie zwróciło Lunie dawnego spokoju. Szesnastolatka znowu zobaczyła jasne światło, a wokół niezmierną ciemność. Zaczęła się trząść, jakby z zimna. Kolana zaczęły się same uginać, jakby pragnęły zetknięcia z posadzką. I właśnie wtedy dziewczyna poczuła, że opada na coś. A raczej na kogoś, kto podrzymywał ją rękoma. Nieświadomie wstrzymała oddech, znowu wszytko wracało do normy. Otworzyła oczy napotykając wzrokiem brązowe tęczówki. Tęczówki, które znała i zapamiętała. Szybko zaczerpnęła powietrza, po czym zaczęła się krztusić. Matteo nadal trzymając ją w objęciach pomógł utrzymać jej równowagę. Wokół zapanowała cisza. Nina i Gaston stali z boku przyglądając się parze ze strachem. Kiedy Luna uspokoiła oddech odkręciła się twarzą do bruneta.
- Nic ci nie jest? - spytał odgarniając włosy z jej czoła, muskając przy tym delikatnie skórę koło rany na skroni, na co niepostrzeżenie się uśmiechnęła.
- Nie... dziękuję. Chyba nic mi nie jest- obkręciła się i spojrzała na przyjaciółkę - Co tak właściwie się stało?
- Myślałam, że ty mi to powiesz. Nagle zatrzymałaś się i zamknęłaś oczy. Później zaczęłaś się trząść, prawie zemdlałaś. Gdyby nie chłopaki... przepraszam sama nie dałabym rady ci pomóc.
- Hej, Nina. To nie twoja wina, nikt się tego nie spodziewał - Gaston położył dłoń na jej ramieniu, dziewczyna nagle spuściła włosy na twarz.
- Ale gdybym...
- Na prawdę zrobiłaś wszystko co mogłaś, gdyby nie ty Luna upadła by zanim Matteo zdążył by podbiec - lekko pogłaskał jej ramię po czym zabrał rękę.
- Luna co to tak właściwie było? Zdarzyło ci się to już kiedyś?
- Tak, to znaczy nie. Nie do końca. Nie wiem co to było. Zrobiło się tłoczno i duszno, a ja niedawno co wyszłam ze szpitala, więc to pewnie normalne - w rzeczywistości doskonale wiedziała co było przyczyną omdlenia. Wiedziała przecież, że to kiedyś znowu powróci. Nie miała jednak pojęcia, że tak szybko.
- Jesteś pewna? Może powinnaś iść do pielęgniarki? - zaproponował blondyn.
- Nie, to nie będzie konieczne. Lepiej wrócimy z Niną na lekcje - odwróciła się i chwyciła przyjaciółkę.
- Luna... - zaczął Matteo, jednak ta nie dała mu skończyć.
- Dziękuję - spojrzała na niego i lekko się uśmiechnęła, poczym odeszła razem z Niną zostawiając ich samych.
Stanęły przed drewnianymi drzwiami, prowadzącymi do klasy geograficznej. Luna wyciągnęła rękę by chwycić za klamkę, jednak Nina ścisnęła jej nadgarstek. Odsunęła przyjaciółkę na bok i spojrzała na nią spod czerwonych oprawek okularów.
- Luna co ci jest? Widziałam, twoją minę i zdaje sobie sprawę, że to już nie pierwszy raz ci się przytrafiło.
- Nina posłuchaj, teraz nie mamy na to czasu.
- Nie. Teraz jest najlepszy moment. Rozumiem, że nie chciałaś mówić nic przy chłopakach, ale ja... ja się naprawdę martwię.
- To nic wielkiego. Naprawdę. Od wypadku zdarzają mi się ataki paniki. To wszystko.
- Ale czy one są groźne? - spytała zmartwiona.
- Mam nadzieje, że nie - powiedziała i otworzyła drzwi. Dziewczyny stając oko w oko z staruszkiem, który był nauczycielem od geografii a zarazem najbardziej lubianym nauczycielem w szkole musiały usprawiedliwić spóźnienie.
- Luna miała ostatnio wypadek, wydzi pan ma taką ranę na czole - zaczęła Nina.
- Tak i z tej rany zaczęła lecieć krew, musiałyśmy ją zatamować i zmienić plastry - Luna przejęła inicjatywę, gestykulując przy tym.
Nauczyciel spytał tylko czy sytuacja jest już opanowana, a jeśli tak uczennice po prostu mają pójść na swoje miejsca. A on jak gdyby nigdy nic wrócił do prowadzenia lekcji nie wpisując im spóźnień.
Kiedy ostatnia lekcja minęła wszyscy wybiegli na korytarz. Uczniowie znowu mogli rozmawiać i tylko nieliczni zostawali w szkole by pójść na dodatkowe lekcje czy do biblioteki.
- Idziemy do Roller'a?
- Wiesz dzisiaj nie mogę, ale jakoś ci to wynagrodze Nina!
- Obiecujesz?
- Obiecuje! - zaśmiały się i przytuliły na pożegnanie.
Kilka minut potem Nina zniknęła w tłumie uczniów wychodzących ze szkoły. I właśnie wtedy szesnastolatka poczuła się gorzej, zaczynało brakować jej powietrza. Umysł i wzrok nie chciały się wyostrzyć, dokładnie tak jakby dziewczyna o wszystkim zaczęła zapominać. Opadła na pierwszą wolną ławkę, modląc się w duchu by uczucie przeszło samoistnie. Zacisnęła palce na kancie siedzenia i przymrużyła oczy.
- Luna - usłyszała szept przy swoim uchu - Spróbuj oddychać spokojnie, okej?
Rozpoznała szybko jego głos, odziwo wybudził on ją z otępiającego uczucia. Wzięła głęboki wdech i wydech, otworzyła oczy. Matteo trzymał jej dłonie kucając przed ławką. Podniósł się i usiadł obok, nie puszczając jej jednak.
- Dobra kelnereczko, a teraz powiedz co tak naprawdę ci jest - powiedział ponownie odgarniając kosmyk opadający na jej czoło.

*♡*♡*♡*

Kocham to zdjęcie 💞Przepraszam, że tak późno ale mój telefon czasami nawala a wszytsko na nim pisze, publikuje 😊Dziękuję, że jednak ktoś tu wpadł 💖 Kometarze, gwiazdeczki? 💘Jutro około 12  rozdział 😊

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kocham to zdjęcie 💞
Przepraszam, że tak późno ale mój telefon czasami nawala a wszytsko na nim pisze, publikuje 😊
Dziękuję, że jednak ktoś tu wpadł 💖
Kometarze, gwiazdeczki? 💘
Jutro około 12  rozdział 😊

Lutteo | Soy Luna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz