Capitulo Ocho

4.1K 222 37
                                    

Czas jakby stanął w miejscu. Pomiędzy brunetką a blondynką, była ogromna, ogłuszająca pustka. Obie zamarły. Ich reakcja była taka sama, a zarazem zupełnie inna. Nie odrywały od siebie wzroku, nic nie mówiły. Luna zasłoniła lewą ręką usta, drugą zaś trzymała ścisło przy udzie. Nie wiedziała jak ma się zachować. Żadna z nich nie spodziewała się takiej sytuacji. Brunetka podchodziła powoli do Ambar, zupełnie tak jak podchodzi się do ptaka, aby go nie spłoszyć. Zatrzymała się jednak po kilku krokach. Blondynka otarła policzki, patrzyła się w ścianę wyłożoną tapetą.
- Ambar, ja... - zaczęła, jednak jej głos załamał się.
- Nic mi nie jest Lunita - odgarnęła włosy z gracją - Mi nigdy nic nie jest - uśmiechnęła się z goryczą i odeszła.
Energicznie, a zarazem ostrożnie wspinała się po schodach. Gdy tylko dotarła do swojego pokoju zatrzasnęła drzwi. Wypuściła powietrze i opierając się o ścianę zsunęła się na podłogę. Płakała. Nie hamowała łez. Kreśliły one ścieżki po bladych policzkach. Niszczyły, jak dotąd idealny makijaż. Połączone z czarnym tuszem plamiły koronkową sukienkę. Teraz jednak nic się nie liczyło. Dziewczyna sama nie rozumiała czemu płacze. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Matteo miał poniekąd rację. Jednak ta informacja nie mogła wypłynąć na światło dzienne. To by ją zniszczyło. Zbyt długo tworzyła swój własny świat, nowe życie, w którym ona gra główną rolę. Nie mogła pozwolić mu tego zepsuć. Nie chodziło tu o miłość, sama nie wiedziała czy jest w stanie poczuć ją do kogokolwiek. Nawet do własnych rodziców. Prawdą było to, że brakowało jej ich obecności. Jednak sama nie wiedziała co o nich uważa. Czy ich nienawidzi, czy jest na nich zła. Opuścili ją kiedy naprawdę ich potrzebowała, kiedy zaczynała podejmować samodzielne decyzje. Potrzebowała w tym wsparcia, jednak nigdy go nie dostawała. Zastanawiała się już po raz tysięczny dlaczego to ona musi radzić sobie całkowicie sama. Dlaczego praktycznie nikt jej nie wspiera. Bo chociaż miała przyjaciółki, powiedzenie im o swoich problemach było niemożliwe. Delfina i Jazmin uważały ją za autorytet, za kogoś kto nie posiada słabości. Bolało ją to w jakim stopniu się mylą, jak bardzo jej nie znają.
Z czasem łzy przestały lecieć. A gdy uspokoiła myśli stanęła przed lustrem własnej łazienki. Obmyła twarz zimną wodą. Spojrzała na swoje odbicie. Woda nadal kapała z jej twarzy, oczy były zaczerwienione. Oparła się o umywalkę, spuściła głowę szepcząc:
- Przecież obiecałam sobie, że nigdy więcej nie będę płakać.

Nina od wczorajszego popołudnia nie odzywała się do rodziców. W trakcie śniadania też nie wypowiedziała ani słowa, dopiero zamykając drzwi samochodu powiedziała ciche 'cześć'. I zniknęła. Ana patrzyła załamana jak jej córka odchodzi w stronę szkoły. Nie mogła nic zrobić aby szesnastolatka znowu zachowywała się normalnie w stosunku do niej. Mogła tylko i wyłącznie czekać, a czasem jest to największą i najtrudniejszą sztuką.
Brunetka weszła spokojnie do ogromnego budynku, od razu udając się w stronę klasy geograficznej. Siedziało przed nią kilkoro uczniów, a w tym zamyślona Luna. Nina usiadła koło niej i uśmiechnęła się promiennie. Zaraz jednak przygryzła wargę i spojrzała na nią niespokojnie.
- Coś się stało?
- Co? Och, Nina to ty! Nie, to znaczy tak. To znaczy, wszytko gra! - powiedziała odrobinę za głośno. Kilka par oczu zwróciło się ku niej. Spuściła głowę opierając ją na dłoni.
- Przecież widzę. Zawsze mówisz, że jestem strasznie inteligentna a jak przyjdzie co do czego, próbujesz wykręcić się najbardziej przewidywalną odpowiedzią - powiedziała łapiąc ją za nadgarstek - Co jest?
- Nie wiem. Nic nie rozumiem - potarła skroń - Jednak, nie. Rozumiem to aż za dobrze! Od tej chwili nie mogę mieć żadnej styczności z Matteo! Żadnej - powtórzyła lekko zdyszana, wypowiadając wszytko na jednym oddechu.
- A to dlaczego?
- Bo on ma dziewczynę. A ja nie zamierzam się w to mieszać - nastolatka nagle wstała i weszła do klasy.
Nina patrzyła na nią zdziwiona, wiedziała już, że dzisiejszy dzień nie będzie należał do najłatwiejszych. Musiała sprowadzić Lunę do normalności, a do tego miała własne problemy.
W ciągu kilku kolejnych lekcji rozmawiała z przyjaciółką na tyle długo by zrozumieć jej nieciekawy humor. W czasie długiej przerwy, po której miały nastąpić ostatnie zajęcia nastolatki usiadły na ławce przed szkołą.
- Przemyślałam to co mówiłaś. I moim zdaniem powinnaś dać szansę Matteo, w końcu on chce ci tylko pomóc.
- Nie, na pewno nie jest to dobrym pomysłem.
- Posłuchaj mnie! Znam tamtą dwójkę dłużej niż ty, wiem doskonale, że nigdy nie układało im się zbyt dobrze. Zawsze ich relacja była dziwna. A dopóki ty i Matteo będziecie się tylko i wyłącznie przyjaźnić nic się nie stanie.
- Ale ja się boję, że przez to wszytko stanie się coś okropnego! - wydusiła uświadamiając sobie, że nie powiedziała jej najważniejszego. Nie wspomniała nawet o stanie Ambar, o jej łzach.
- A nie boisz się przypadkiem o swoje serce?
- Nie - wstała z ławki - A teraz lecę na zajęcia! - zmieniła barwę głosu.
- Zaczekaj!
- Nie mogę! Nie chcę się spóźnić - i już jej nie było.
Nina nawet nie zdążyła przypomnieć jej o ważnym szczególe, który zapewne wyleciał z głowy Luny. Dziewczyna sama właśnie pakowała się w kłopoty. Biegła na zajęcia teatralne, zapominając o tym, że Matteo również na nie uczęszcza. Chciała jak najszybciej uciec od tematu chłopaka do którego nieświadomie zbliżała się z każdą sekundą. Równo pięć minut przed końcem przerwy Nina wstała i powolnym krokiem ruszyła śladem przyjaciółki. Niedługo rozpoczynały się zajęcia, na które tak bardzo czekała. Może z powodu zamiłowania do fotografii, a może z powodu pewnego chłopaka, który na stałe zagościł w jej niegdyś, poukładanych myślach.

~♡~

TADAM XD Ktoś się mnie spodziewał? Bo ja się siebie nie spodziewałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

TADAM XD Ktoś się mnie spodziewał? Bo ja się siebie nie spodziewałam. Wcale nie żartuję. Po prostu zrobiło mi się Was tak szkoda, i no nie mogłam się powstrzymać i rozdział jest :) O matko, w następnym to się będzie działo... xD
Wiem rozdział nie jest idealny, co więcej może być okropny za co szczerze przepraszam! :c
Proszę Was o jedno! Wyrażajcie swoje opinie! Nie ważne jakie, po prostu to róbcie. Kwiatuszku, jeśli nie komentujesz możesz zacząć to robić. Dla mnie, abym wiedziała czy nadal podobają się Wam moje rozdziały, co o nich sądzicie. Bo czasami mam wrażenie, że piszę coraz gorzej.

Uwielbiam Was najbardziej w CALUTKIM wszechświecie! ♥

Ps: nie wiem kiedy next, bo nadal jakby mam przerwę ale jednak już nie XD
Ps2: Być może pisze jakieś głupoty, bo kończę ten rozdział o 1 w nocy, ale przynajmniej są to szczere głupoty >.<
Ps3: Szykuje niespodziankę! Ale ciii ♥

Lutteo | Soy Luna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz