Nie potrafiła już powstrzymać łez. Zbyt dużo działo się w ostatnim czasie. Nawał spraw i zmartwień osłabił ogromnie Lune. Jedynym sposobem by przetrwać tą chwilę była ucieczka. Ucieczka przed Matteo jak i własnymi myślami. Nic innego nie potrafiła wymyślić, była zbyt słaba na konfrontację. A przynajmniej takie odnosiła wrażenie.
Spojrzała z żalem w brązowe tęczówki chłopaka i wyminęła go bez słowa. Nie obejrzała się w tył, nie zwolniła kroku. Po prostu szła przed siebie, aby wydostać się z tego miejsca. Dopiero czując świeże powietrze doznała względnego spokoju. Nie spodziewała się, jednak że siedemnastolatek przejmie się jej reakcją. Przecież nie zrobił nic by ją zatrzymać, a jednak chwilę później stał tuż za nią. Luna nie chciała z nim rozmawiać, więc próbowała ignorować jego osobę. On nic nie mówiąc szedł za nią, krok w krok. Widziała jego cień, słyszała każde zetknięcie buta z chodnikiem. Sama już nie wiedziała gdzie idzie, miała nadzieję, że zrezygnuje on czym prędzej z tej niedorzecznej gry. Jednak nie, chociaż w ogóle nie rozmawiali on pozostał przy niej. Przechodząc na ścieżkę znajdującą się w parku, stwierdziła, że pora to zakończyć. Kilka razy chciała się odwrócić, jednak za każdym razem czekała na lepszą chwilę. Zatrzymała się dopiero obok ławki, na którą cień rzucały pobliskie drzewa. Stała kilka sekund, a może minut w całkowitym wyciszeniu z wzrokiem utkwionym przed siebie. A on nadal czekał na jej ruch, na cokolwiek co pozwoliłoby mu dotknąć jej dłoni, odezwać się. Naprawdę pragnął zrozumieć co dręczyło szesnastolatkę. Zawsze uśmiechnięta dziewczyna zmieniła się w przeciągu kilku dni, powoli zamykała się w sobie. A on nie chciał do tego dopuścić. Dotychczas miała ona ogromny wpływ na ludzi, w towarzystwie których się obracała. Na niego też.
Luna wypuściła głośno powietrze i otarła wilgotne policzki. Odwróciła się do niego przymykając, oczy zmęczone płaczem. I od tego czasu nic nie zrobili. Żadne z nich się nie poruszyło, przyspieszone oddechy były ledwo słyszalne. Trwali tak patrząc sobie w oczy. Stracili poczucie czasu, jednak teraz nie to było ważne. Ważne były uczucia, które zamknięte były w nich samych. I może mogliby zrozumieć co odczuwa druga osoba, podobno oczy to zwierciadło duszy. Lecz Luna nie wytrzymała napięcia, chciała to przerwać. Zamierzała ponownie, tym razem skutecznie zniknąć z pola jego zasięgu. Jednak on jakby przewidział to, złapał jej dłoń. Kciukiem lekko masował i kreślił okrągłe wzory na jej ręce.
- Powiedz mi co się stało, chcę ci pomóc kelnereczko - powiedział szczerze i delikatnie. W jego gestach i głosie wyczuwało się prawdziwą troskę. Dziewczyna pokręciła głową, po czym ją spuściła. Nie chciała wciągać go w to wszytko, to był jej problem. Nie jego. Nie mógł jej pomóc, ponieważ na pewno odbiło by to się na nim w przyszłości, a tego z całą pewnością nie chciała.
- Luna, możesz mi zaufać. Wiem, że mogę ci pomóc, tylko pozwól mi zrozumieć - przybliżył się do niej. A ona powtórzyła wcześniejszą czynność. Tym razem jednak łzy ponownie zaczęły wydostawać się z pod powiek. Matteo widząc to przełamał granice. Zmniejszył odległość między nimi, wziął ją w objęcia. Nastolatka nie protestowała, po prostu schowała twarz w zagłębieniu pomiędzy jego ramieniem a szyją. Czas ponownie jakby się zatrzymał, teraz nic się nie liczyło. Oboje nie potrafili skupić się na niczym konkretnym, wszystkie myśli zniknęły. W innych okolicznościach dziewczyna nie dopuściłaby do tego, odepchnęła by go, wyrwała się. Teraz, jednak nie miała siły. Potrzebowała bliskości, poczucia bezpieczeństwa. Było w niej tyle niepewności, strachu. Nie chciała przecież martwić rodziców, przyjaciółki a Matteo... Chłopak nie zwracał uwagi na jej zapewnienia, nie odpuszczał mimo wszystko. Po prostu tu był.♡
Tym razem wychodząc ze szkoły nie skierowała się do Jam&Roller. Rodzice wydzwaniający co kilka minut przepraszali za dzisiejszą kłótnie. Oboje nie odpuszczali, pragnęli jej to wynagrodzić. Ricardo miał zamiar zabrać ją do kina, zaś Ana chciała pójść do pobliskiego muzeum sztuki współczesnej. Oboje nie chcieli słuchać żadnych wymówek i sprzeciwów, a to właśnie było najgorsze. Chociaż przepraszali w dalszym ciągu nie liczyli się z jej zdaniem. Co więcej nawet nie chcieli go słuchać. A Nina z każdą chwilą czuła jak oddalają się od siebie. Bowiem wiedziała, że nie już niedługo będzie świadkiem ponownej sprzeczki. Każde z rodziców umówiło się z nią w parku, oboje na tą samą godzinę. Kiedy szesnastolatka pragnęła im to uświadomić jak zwykle zmieniali temat, nie zauważając nawet, że miała coś do powiedzenia. Tak więc jedynym rozwiązaniem było pójście do wyznaczonego miejsca i czekanie na nich. Usiadła na ławkę rozmyślając nad tym wszystkim, naprawdę łatwiej byłoby, gdyby jej rodzice chociaż w najmniejszym stopniu byli do siebie podobni. Jednak los chciał by owa dwójka była zupełnym przeciwieństwem. Ich córka z trudem wyobrażała sobie chwile, w których byli razem, zakochani w sobie. I może właśnie to ją blokowało, bała się rozmawiać z chłopakami różniącymi się od niej. Zapewne twierdziła, że nie miało to sensu, spotykać się z kimś tylko po to by później rozstać się w bólu. Bo czy miała jakąkolwiek pewność, że jej związek nie zakończył by się tak samo jak stosunki jej rodziców?
Sprawdzała zegarek równo co dwie minuty, już dawno minął wyznaczony czas. Oboje powinni pojawić się tu dwadzieścia pięć minut temu, jednak nie było żadnego z nich. Z jednej strony czuła się lżej, uniknęła kolejnej konfrontacji z problemami. Zaś z drugiej strony naprawdę potrzebowała tej dwójki w swoim życiu. Może nie pokazywała tego zbyt często, ale ona również potrzebowała słów wsparcia, pocałunku w czoło lub przytulania. Niby każda z tych czynności jest banalna, przecież praktycznie każdy z rodziców robił to w naszym dzieciństwie. Teraz, jednak oboje zapominają, że ona nadal jest dzieckiem. Czy gdzieś w środku, nie pozostajemy nim na zawsze?
Wstała z ławki, miała zamiar udać się gdzie indziej. Przeszła niespełna kilka kroków, a usłyszała męski głos, śpiewający w zachwycający sposób oraz dźwięki gitary. Gdyby tylko mogła zasłuchałaby się w piosence, zapominając o często niesprawiedliwej rzeczywistości, w której musiała żyć.~♡~
💞
Halo, halo to znowu ja Gwiazdeczki <3
Mamo, to już piąteczka! :o na początku miałam zamiar dodawać jeden rozdział na tydzień, ale meeeeega chcieliście częściej no a co ja poradzę, że nie za bardzo umiem się sprzeciwiać xD okok. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba bo naprawdę się starałam 💕
Dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz, one ogromnie motywują! Kiedy wiem, że to co robię komuś się podoba, od razu łatwiej jest mi pisać 💘
CZYTASZ
Lutteo | Soy Luna ✔
FanfictionWrotki - to one od zawsze były największą pasją Luny. Co jednak stanie się, gdy dziewczyna po przeżyciu wypadku zacznie miewać ataki paniki? Jazda samochodem, wrotki czy autobus, cokolwiek może przyprawić ją o ten stan. Przez to wszystko Luna zaczyn...