Rozbłysły światła. Z ciemności wyjawiały się nowe kolory rozświetlające scene. Cienie padały na wszystkie ściany, dając przyjemne uczucie samotności. Tylko ona sama stała na środku toru. Pierwszy ruch- wystarczyło oderwać jedną nogę od ziemi. Dalej wszystko działo się, jakby zaplanowane co do najmniejszego szczegółu. Luna już prawie zapomniała jakie uczucie jej tu towarzyszyło, lecz teraz wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Obrót, skok robiła to odruchowo, jakby znała cały układ na pamięć. Z każdą chwilą na jej twarzy gościł coraz większy uśmiech, w oczach tańczyły iskierki szczęścia. Jednak nic nie może wiecznie trwać. Wokół zaczęły pojawiać się ciemne postury ludzi, było ich coraz więcej. Dziewczyna zatrzymała się, nie mogła się poruszać. Każde spojrzenie, teraz już wyrazistych ludzi odbierało jej władzę nad ciałem. Zobaczyła jasne światło zmieniające się powoli, w wizerunek postaci Matteo. Biegł on do niej, wyciągając rękę. Dokładnie tak jakby chciał jej pomóc. Był tak blisko niemal czuła ciepło bijące od jego osoby, brakowało dosłownie milimetra by rozświetlona dłoń musnęła jej policzek. Gdyby dano im jeszcze sekundę... lecz nie.
Dziewczyna zamknęła oczy, przestała oddychać. Tym razem nie widziała nic, nie czuła bólu ani strachu. Popadła w nicość.Powietrze zaczęło docierać do jej płuc. Otworzyła oczy i przestraszona podniosła się z łóżka. Schowała twarz w dłoniach, pozwalając by łzy swobodnie spływały po policzkach. Bała się opinii ludzi, tego że przez nich nie będzie potrafiła powrócić do swojej pasji. Zawsze kiedy jeździła nic innego nie miało znaczenia, istniały tylko wrotki. Teraz nie była pewna, czy potrafi do tego powrócić.
Po długich minutach cichego płaczu, wstała i udała się do łazienki. Przemyła twarz wodą, rozbudzając się przy tym. Była dopiero ósma wieczorem, dlatego też nie poszła z powrotem do pokoju. Chciała wyrwać się z tego stanu i przestać o tym myśleć. Zeszła po schodach, stawiając bardzo uważne kroki. Zatrzymała się przed wejściem do kuchni, usłyszała szepty. Najprawdopodobniej wkroczyła by tam normalnie, gdyby tylko nie usłyszała swojego imienia.
- Boje się o nią! Widziałeś jak Luna to wszystko przeżywa? - Monica, mama szesnastolatki zaczęła opierając się o blat.
- Tak, kochanie widziałem. Ale wiem, też że jest silna i prędzej czy później pokona te ataki - Miguel objął ją lekko, muskając ustami jej skroń.
- A co jeśli będzie chciała wrócić na wrotki? Słyszałeś co powiedział doktor. Wypadki w trakcie leczenia mogą zostawić trwały uraz na jej psychice! A wtedy będzie bała się prawie każdej jazdy samochodem, najmniejszy stres będzie doprowadzał ją do histerii!
- Monico! Porozmawiamy z nią jutro. Luna to mądra dziewczyna, na pewno zrozumie. Jestem pewien, że sama zadecyduje kiedy będzie gotowa wrócić na tor - przytulił ją jeszcze mocniej. Po chwili oboje skierowali się ku dziewczynie. Nastolatka nie wiele myśląc schowała się w zakamarku pod schodami, a kiedy była pewna, że zniknęli wróciła na stare miejsce. Oparła się o ścianę i zacisnęła pięści. Nie wiedziała, że rodzice tak bardzo to przeżywają. Gdyby wróciła na tor zbyt szybko jej mama nie mogła by spać, cały czas by się zamartwiała. To by powoli niszczyło całą ich trójkę, ich relacje. A Luna doskonale wiedziała, że to było by nie w porządku. I nie mogła oprzeć się wrażeniu, że to już koniec przygody z wrotkami. Chciała zaoszczędzić dwójce najważniejszych osób w jej życiu przykrości i zmartwień. Zrobiłaby dla nich dosłownie wszystko. Pora dorosnąć, dla rodziców i siebie samej.
Zatracając się w owych myślach straciła poczucie czasu. Wolałaby, żeby czas zatrzymał się w miejscu, nie chciała podejmować tak ważnych a zarazem koniecznych decyzji. Nie czuła się na siłach, jednak musiała się tego podjąć. I doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nagle usłyszała szelest w kuchni. Szesnatolatka obkręciła się i zajrzała w głąb pomieszczenia. Na widok chłopaka stojącego ze szklaną filiżanką w ręku, przeszły ją ciarki. Może dlatego, że to właśnie on wystąpił w jej śnie. A może dlatego, że był ostatnią osobą jakiej mogła spodziewać się w tej chwili?
Jednak nie odeszła. Stała ukryta w cieniu przypatrując się jego ruchom. I w jednym momencie zapomniała o problemach ją przytłaczających. Poczuła się nieswojo ale i niezwykle bezpiecznie oraz spokojnie. Tak jakby wszędzie do okoła otaczał ją właśnie Matteo. Jakby wkradł się do jej głowy i nie chciał wyjść.
- A co panienka robi, tu na korytarzu i to o tej porze? - głos Amandy wybudził ją jakby z transu. Podskoczyła i pisnęła przestraszona, poczym zakryła usta dłońmi. Otworzyła szeroko oczy i pokazała ręką w stronę kuchni.
- Idź tam! Błagam! - szepnęła.
- Nie rozumiem.
- Proszę cię! - złożyła ręce jak do modlitwy - Idź tam. Mnie tu wcale nie było!
- Ale panienka tu stoi!
- Amando, proszę cię idź i jakby co, udawaj, że mnie tu nie było! - szepnęła oddalając się.
Tak właściwie była ona pewna, że nastolatek usłyszał jej krzyk. W pewnym sensie nie było nawet innej możliwości, lecz miała nadzieje - może nie pomyślał, że to właśnie ona.
- Ta dzisiejsza młodzież, nikt ich teraz już nie rozumie - kobieta weszła do kuchni, wypowiadając to do samej siebie.
- Amanda! Dobry wieczór. Przyszedłem się napić, ale chwilę temu usłyszałem jakiś krzyk - wychylił się zaglądając za jej plecy - Nie było tu może Luny? - zapytał uśmiechając się i marszcząc przy tym brwi.
- Nie. Nie, nie było. To tylko ja - przerwała i potarła skroń - Zobaczyłam pająka! Był po prostu ogromny. A kiedy się wystrasze mój głos brzmi bardzo piskliwie, dokładnie jakbym była o kilkanaście lat młodsza. Zadziwiające!
Dziewczyna słysząc to uśmiechnęła się. Nie chciała dalej ryzykować, ostatni raz spojrzała na osoby rozmawiające w kuchni. Wspięła się po schodach na górę i od razu poszła do swojej sypialni. Przebrała się w piżame i rozczesała włosy, które sterczały na wszystkie strony. A było to spowodowane, kręceniem się w czasie snu, które zdążyło wejść w jej nawyk. Brunetka jeszcze przez długi czas nie kładła się do łóżka, być może przez strach przed kolejnym koszmarem. Jednak w końcu zmęczenie wzięło nad nią górę, musiała się położyć. Zamykając senne oczy zadawała sobie pytanie, jak można bać się czegoś i kochać to równie mocno? I czy naprawdę potrafiłaby poświęcić swoją największą pasję, dla osób które kocha całym sercem?
Kiedy jej umysł był na granicy rzeczywistości usłyszała odgłos przychodzącej wiadomości. Sięgnęła po telefon, oślepiona jego światłem wpisywała kod odblokowania. Nacisnęła ikonę wiadomości i przeczytała zdziwiona:Od: nieznany
Bardzo ładnie wyglądasz stojąc w cieniu. Chociaż wole kiedy jesteś obok mnie, twarzą w twarz.
Ps; Słodko ci w potarganych włosach, kelnereczko.Zamarła. Nie spodziewała się, że chłopak ją ujrzy a co dopiero rozpozna. Przekreciła się na drugi bok odrzucając komórkę za siebie. Tym razem zaciskając powieki, chciała jak najszybciej odpłynąć w krainę morfeusza.
~♡~
Okey wiem obrazkiem rozdziału nie naprawie ;/ Tak więc pozwalam możecie mnie zabić, bo chociaż się starałam wszystko wyszło mi okropnie. Czy mi się tylko wydaje, czy ten rozdział wyszedł najgorzej ze wszystkich? ;c
Proszę wyraźcie swoją opinię! ♥Dziękuję za wszystko Skarbki ;*
Te amo más en el mundo! ♡(Wattpad najpierw opublikował rozdział, a później to cofnął -,- dzięki niemu rozdział jest dwie godziny później -,-)
CZYTASZ
Lutteo | Soy Luna ✔
FanfictionWrotki - to one od zawsze były największą pasją Luny. Co jednak stanie się, gdy dziewczyna po przeżyciu wypadku zacznie miewać ataki paniki? Jazda samochodem, wrotki czy autobus, cokolwiek może przyprawić ją o ten stan. Przez to wszystko Luna zaczyn...