Capitulo Once

4.1K 217 16
                                    

Krople drobnego deszczu uderzały rytmiczne, raz po raz w chodnik znajdujący się obok szkoły. Po szybkim spakowaniu się Nina praktycznie wybiegła z klasy jak i ze szkoły nie zważając na niefortunną pogodę, która mogła pogorszyć się w każdym momencie. W owym czasie, jednak była zbyt rozkojarzona by myśleć racjonalnie. Zapewne gdyby Ana zobaczyła swoją córkę w takiej sytuacji, przeraziłaby się. Stawiając kroki, szła po szarym podłożu garbiąc się lekko. Słysząc za sobą kroki schowała twarz we włosach mając nadzieję, że idąca za nią osoba minie ją jak najszybciej. Jednak nie stało się tak. Nie musiała wychylać bladej buzi spod kaskady ciemnych włosów, by wiedzieć kto maszeruje tuż obok.
- Idziesz teraz do Roller'a? - spytał cicho jakby mógł wystraszyć ją swoim głosem.
- Tak - mruknęła podnosząc lekko głowę.
- Więc jesteśmy razem w parze.
- Chyba tak - zerknęła w jego stronę, nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że jego rysy są wprost idealne.
- Tak właściwie chciałem powiedzieć - przerwał przeciągając dłonią po wilgotnych włosach - Chciałem powiedzieć, że jestem pod wrażeniem twoich słów. Jeszcze nigdy nie słyszałem by ktoś wypowiadał się na ten temat z takim uczuciem. Chciałbym móc mówić w taki sposób, okazywać swoje uczucia.
- Naprawdę? Ja sama nie wiem jak to...- odgarnęła włosy za uszy - Hm... nie wiem skąd przyszło mi to do głowy. Po prost powiedziałam to co przyszło mi na myśl.
- Jeździłaś kiedyś na wrotkach? - spytał po chwili milczenia.
- Nie - oderwała od niego wzrok by spojrzeć przed siebie - To chyba nie jest moja bajka.
- Skąd możesz wiedzieć? Przecież sama powiedziałaś, że nigdy na nich nie jeździłaś - przyglądał się jej w taki sposób, że czuła jego elektryzujące spojrzenie na całym ciele.
- Po prostu wydaje mi się, że nie poradziłabym sobie - westchnęła kuląc się ponownie.
Równo z wypowiedzeniem tych słów wiatr oszalał a z nieba poleciała ogromna fala deszczu.
- Chodź! - Gaston złapał ją za rękę i pociągnął za sobą, dokładnie tak jak zrobił to kilka dni temu. Zatrzymali się praktycznie cali mokrzy pod daszkiem zamkniętego sklepu papierniczego.
- Ostatnio uciekaliśmy przed twoimi rodzicami, a teraz przed deszczem - zaśmiali się nadal stojąc bardzo blisko siebie - Tak właściwie jak z rodzicami?
- Chyba tak jak zawsze, nie rozmawiamy zbyt dużo.
- A to szkoda! Nie wiedzą co tracą!
- Wcale, że nie.
- Myślisz, że jednak wiedzą co tracą?
- Nie. Myślę, że nic ich przez to nie omija. Nie jestem zbyt ciekawą osobą.
- To ciekawe. Ja myślę wręcz przeciwnie - powiedział stając na wprost niej.
Ich spojrzenia spotkały się, a cisza wokół zdawała się być muzyką do nastroju panującego między nimi.

Szli w ciszy nadal trzymając się za ręce. Za pewno trwałoby to krócej gdyby nie ciągłe protesty i pytania ze strony Luny. Była ona bowiem coraz bardziej zirytowana zaistniałą sytuacją jak i własną postawą. Nie chciała wchodzić w drogę Matteo i Ambar, bo przecież każdy mógł przewidzieć, że wyniknąć może z tego coś naprawdę nie dobrego. Ale z drugiej strony kto powiedział, że od razu ma psuć jeszcze bardziej ich relacje? Dopóki kontrolowała swoje uczucia, nie mogło stać się nic złego, prawda?
- Długo jeszcze? - zapytała z ciekawości jak i chęci usłyszenia jego głębokiego głosu.
- Nie, za pięć minut będziemy na miejscu - powiedział posyłając jej tryumfalny uśmiech.
W końcu, ku jej irytacji miał być z czego zadowolony. Zaciągnął ją tu za sobą, a ona tak właściwie nie protestowała aż tak dużo. Jej możliwości były większe, lecz naprawdę chciała odzyskać wisiorek i dowiedzieć się o co chodzi brunetowi. I chociaż nigdy nie przyznałaby się do tego, nawet przed samą sobą coś podobało jej się w tym sposobie chodzenia. Jego ręka była ciepła, jakby idealnie wpasowana w jej dłoń. Ich ramiona, chociaż jego znajdowało się znacznie wyżej ocierały się o siebie. Na jeden krok nastolatka przypadały dwa kroki zrobione przez nią, jednak to też w zdawało się być w miarę przyjemne. Jednak uczucia piętrzące się w jej umyśle nie były takie nawet w najmniejszym stopniu. Zarazem była zła i szczęśliwa, nienawidziła ale też żywiła pewnego rodzaju uczucie do siedemnastolatka idącego obok.
Kiedy miała zamiar otworzyć usta, by zapytać jeszcze raz o tajemniczą rzecz pogoda zaczęła się psuć. W mgnieniu oka deszcz zaczął dosłownie lać się z chmur. Matteo puścił jej rękę by zdjąć marynarkę, i zakryć chociaż odrobinę ją jak i siebie przed deszczem.
- Musimy tylko przebiec ten kawałek i będziemy na miejscu, o tam - wskazał palcem na jakiś punkt i zerwał się do biegu.
Marynarka nie dawała zbyt dużo, oboje byli mokrzy kiedy dotarli do dużych drewnianych drzwi. Chłopak zaczął szukać czegoś w kieszeniach a po wydobyciu klucza otworzył drzwi. Zapalił światło zapraszając dziewczynę do środka. Ujrzała ogromną salę taneczną z wielkim lustrem. W rogu pomieszczenia stały dwie pary wrotek, natychmiast rozpoznała w nich własność Matteo jak i swoją. Popatrzyła na niego pytająco.
- Pomyślałem, że przyda ci się kilka prywatnych lekcji zanim wrócisz na tor - powiedział uśmiechając się do niej - Twoja mama nie miała nic przeciwko temu.
- Moja mama?
- Tak, we własnej osobie.
- Matteo, dziękuję - powiedziała wbijając wzrok w podłogę, była bliska łez - Ale nie jestem gotowa. Boje się. I nic z tego nie rozumiem.
Zaraz po wypowiedzeniu tych słów poczuła ramiona otulające ją czule i delikatnie. Nie odważyła się odezwać, stała jedynie przytulna do jego torsu nasłuchując bicia serca. Żadne z nich nie odbywało się przez długi czas. Matteo jednak wiedział, że musi pomóc jej w pokonaniu lęku. Nie wypuszczając jej z objęć zaprowadził powoli w kąt sali. Usiadł na ławce ciągnąc ją na swoje kolana. Zaczął ostrożnie zakładać rolki na jej nogi, uważając by nie zrobić niczego zbyt gwałtownie.
- Matteo, nie - powiedziała cicho odsuwając twarz od jego piersi.
- Cii - pogłaskał jej lekko zaczerwienione policzki i dokończył sznurowanie wrotek. Nie wkładając własnych wstał podtrzymując ją lekko.
- No dalej - powiedział zachęcająco, na co ona zrobiła kilka ruchów nogami.
Wszystko szło dobrze dopóki nie zachwiała się. Zatrzymała się gwałtownie wbijając wzrok w odbicie chłopaka malujące się w lustrze. Okropne uczucie powróciło, zaczęła się trząść chociaż nie wydarzyło się nic szczególnego. Błysk światła oświetlał odrobinę ciemność panującą w jej głowie. Powoli jej myśli i świadomość zanikały, mimo wszelkich chęci pokonania tego.
Chłopak podbiegł do niej łapiąc ją w talii. Czując jego dotyk rozluźniła się zaczynając powracać do rzeczywistości. Stali długo w bezruchu, każdy czekał na odpowiedni moment.
- Spróbuj ze mną - szepnął łapiąc jej dłonie.
- Boje się. Chcę, żeby wszystko wróciło do normy, Matteo.do
- Ze mną nie musisz się bać. Cały czas będę trzymał cię za ręce, a dodatkowo twój naszyjnik - wydobył go z tylnej kieszeni spodni szkolnego mundurka - będzie cię chronił.
- Nie wiem czy to dobry pomysł.
- Zaufaj mi - szepnął tuż przy jej uchu.
Pokiwała głową a zaraz po tym przytuliła go, szczerze tego pragnąc. Tym razem nie ukrywała tego nawet przed sobą.


~♡~

Podoba Wam się ta okładka? Mam ją ustawić czy wolicie starą?  c:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Podoba Wam się ta okładka? Mam ją ustawić czy wolicie starą? c:

Od razu przepraszam, że tak późno i taki okropny ;/ Ostatnio nie czuję się zbyt dobrze, mam trochę problemów tak jakby ze zdrowiem, ale to nic.
Tak więc: Dzień dobry Moje Kwiatuszki! ♥ Nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział, gdyż wyjeżdżamy niedługo by bawić się w nianię kuzynów ;c Być może dodam coś w okolicach środy a jeśli nie to naprawdę przepraszam! Wyjazd jest dla mnie niespodziewany, nic praktycznie nie wiem. Do tego dzisiaj jadę do Tarchomina, na spotkanie z młodzieżą ze światowych dni młodzieży. Wyjeżdżamy za jakąś godzinę a ja nadal jestem w piżamie xD

Dziękuję, dziękuję, dziękuję za komentarze i po prostu wszytko! Wybiło Nam ponad 11k wyświetleń ♥ Tak bardzo Was Kocham Kwiatuszki! ♥

Lutteo | Soy Luna ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz