8 Idiota ze mnie

877 93 6
                                    

-Ej! Mickey! Podasz mi te płatki? - zawołała Kamila, kiedy zobaczyła pałętającego się po ich prowizorycznej kuchni psa. On posłusznie wziął do pyska paczkę i zaniósł ją w stronę dziewczyny. Wskoczył na drewnianą ławkę, aby położyć bezpiecznie płatki na stole, tuż obok misek i mleka - Dobry pies -pochwaliła, czochrając jego pyszczek, po czym nasypała mu na osobny talerz jego chrupki. O tak... specjalnie je dla niego kupili. Michael to od wczoraj nowy członek Jabłek Adama. On też musi mieć co jeść. 

Rafał, wielki miłośnik psów, zdeklarował się, że po wyjeździe przygarnie go do domu. Sam ma już piątkę, ale dla jeszcze jednego zawsze znajdzie się miejsce. Choć Michael i tak należy do całej grupy teatralnej, to u Pakowskiego znajdzie schronienie. O! O wilku mowa. Właśnie się tu zjawił. Po raz drugi jest sam na sam z ciemnoskórą. To trochę niezręczne po tym, co się między nimi wcześniej wydarzyło.

-Em... -podrapał się po karku z zakłopotaniem- Słyszałem, że z Kacprem to już przeszłość. I pomyślałem, że... 

-Tak? - zaciekawiła się, zakładając ręce na piersi. 

-Och... czy może byś się ze mną wybrała na spacer... -chłopak nie wiedział czemu serce biło mu jak szalone. To przecież zwykłe zaproszenie na jakiś głupi spacer. Czym się tak stresuje? 

-Spacer? 

-No tak... dziś wieczorem. Jeśli... byś chciała to... zabrałbym cię w takie jedno miejsce, gdzie... -Rafał plątał się w słowach. Zazwyczaj wyrywał laski od tak. Jak pstryknięcie palcem. Nie miał z tym nigdy problemu. Chciał to miał. Na jedną noc, na dwie. A potem zrywał. Wyciągał dziewczyny do kina i już miał pewność, że ją zdobędzie. Ale teraz wszystko jest inaczej... Na Kamili mu zależy. Tak to dobre słowo. Zależy mu na niej. To bardzo nie w jego stylu, ale tak jest. Bał się, że ona może go nie chcieć. 

-W porządku -zgodziła się. To przecież żadna sprawa. Wieczorny spacer. Nie randka. 

-To... do zobaczenia później - chłopak mimowolnie uśmiechnął się. Jakby mógł to by podskoczył z radości. 

~~~

Tomek od ponad trzech godzin woła psa. Mógłby się tego spodziewać, że Mickey kiedyś ucieknie, ale nie, że zrobi to w samo południe. Zdążył się już do niego przywiązać. A on po prostu zwiał. Jak on mógł? Tak zwyczajnie o nim zapomnieć i odejść? Tomek nie podda się tak łatwo. Znajdzie go. Jeśli ucieknie od niego drugi raz to znaczy, że Michael wcale nie chce być z Tomkiem. A do żadnego związku (mowa tu o przyjaźni psa z człowiekiem) Tomek nie będzie zmuszał. 

Szedł brzegiem jeziora. Obok był las... a chłopak miał nadzieje, że to właśnie stamtąd wybiegnie zwierzak. Wykrzykiwał jego imię co chwila, mając nadzieję, że ten w końcu się zjawi przy nim. Zmęczony tymi poszukiwaniami, poszedł usiąść na stary pomost. Widać było, że to miejsce jest opuszczone, a ludzie tutaj nie przychodzą. Po kilkunastu minutach usłyszał skrzypnięcie desek. Ktoś wszedł na pomost. Sebastian. Z psem. 

-Znalazłeś go - ucieszył się brunet, głaszcząc Michaela. 

-To on mnie znalazł. 

-Jak to? 

-Byłem w sklepie, a on chyba poszedł za mną - wyjaśnił. 

-Czyli mi wcale nie uciekł? Och... jak się cieszę. Już myślałem, że go nigdy nie zobaczę - odetchnął Tomek, tuląc psiaka. 

-Mam coś dla ciebie - powiedział nagle szatyn i usiadł przy nim z paczką jakiś paluszków solonych. Podał mu i nakazał jeść. Tomek próbował się wymigać, mówiąc, że wcale nie jest głodny. Ale Seba i tak mu tego paluszka wcisnął do ust. To, że nie jest głodny, nie oznacza, że nie ma nic jeść. Dlatego Tomek przemógł się i jadł razem z Sebą. 

-Ja też mam coś dla ciebie - przypomniał sobie Tomek i z kieszeni wyjął prezent. Następnie podarował go byłemu. 

-Zegarek? - nie wierzył. Od dawna o nim marzył. Właśnie taki chciał. 

-Wszystkiego najlepszego - dodał brunet z słabym uśmiechem. Wiedział, że Sebastian już miał urodziny, ale wcześniej po prostu nie zdołał mu tego dać. No bo jak, kiedy on nie chciał nawet z nim rozmawiać? Na tym obozie ich relacje się poprawiły, a dziś był chyba odpowiedni moment, żeby złożyć mu życzenia. Takie trochę nijakie, ale są. 

-Dzięki - uśmiechnął się, przypatrując nowej zdobyczy na nadgarstku. Nieoczekiwanie zwrócił się w stronę Tomka. Siedzieli tak blisko siebie, że niewiele było trzeba, aby go pocałować. Sebastian przytrzymał kark starszego, ciągnąc jego głowę w swoją stronę. Takim oto sposobem ich usta się połączyły. To wszystko działo się tak szybko - Przepraszam - spanikowany odsunął się. To nie miało tak być. Dlaczego to zrobił? No to się porobiło... 

-Pocałowałeś mnie? - Tomek ze zdziwienia musiał zapytać. Może mu się ten całus przyśnił, albo ma jakieś omamy... 

-Tak, wiem! - krzyknął - Zapomnij o tym. Nie chciałem tego robić. 

-Ale zrobiłeś. 

-Po prostu zapomnij - wstał, otrzepał spodnie i ruszył skąd przyszedł. Nie miał pojęcia, co się właśnie wydarzyło. Najlepiej by było, aby to nigdy nie miało miejsca. Miał nadzieję, że Tomek nie będzie tego dalej roztrząsał. 

Kurde, co ja najlepszego narobiłem? -pomyślał - Jestem skończonym kretynem

-Zaczekaj! -usłyszał za sobą. Nie... on nie ma zamiaru się z tego tłumaczyć. Sam nie umiał sobie tego wytłumaczyć. 

-Daj mi spokój - burknął, odwracając się niechętnie. 

-Dam, jeśli odpowiesz mi na jedno pytanie. 

-Więc słucham... 

-Kochasz mnie? - chłopaka założył ręce na piersi. Drugi raz mu się nie wywinie. Teraz musi opowiedzieć. 

-Nie. Nie kocham. Jesteś dla mnie nikim - rzucił zielonooki. 

-W porządku, rozumiem - oczy Tomka momentalnie stały się szklane. Te słowa go tak bardzo zabolały, choć nie chciał tego po sobie pokazać. Odwrócił się, aby drugi nie zobaczył łez na policzkach. I odszedł, zostawiając go samego, jak obiecał. 

~~~

-Kupi mi pan to czy nie? -spytał zniecierpliwiony.

 Mężczyzna kiwną w końcu twierdząco głową, biorąc od niego pieniądze. Dziesięć złotych więcej, niż potrzebował na zakup, bo nie będzie przecież niczego robił za darmo. Po chwili wrócił ze sklepu z butelką czerwonego wina. Podał chłopakowi. Sebastian od razu otworzył ją, wyjmując korek i posmakował trunku. Lubił ten smak, dlatego przysiadł w cieniu, tam gdzie nikt go nie zobaczy i pił dalej. Chciał to już dzisiaj kupić wcześniej... ale Michael go powstrzymał. Bardzo mądry pies. Teraz go tu przy nim nie ma, więc Sebastian może robić co chce. O konsekwencje będzie się martwił później. Tylko... po co on kupił ten alkohol? To proste... Sebastian  sięga po to zawsze, gdy ma jakiś problem. Uważa, że nie ma w tym nic złego. Przecież nie robi nikomu krzywdy. Jakoś nikt go z tym nie przyłapał przez te pół roku, więc nie ma obawy, że jest z nim coś nie tak. Dla Sebastiana to przecież normalne, że czasem ktoś się chce napić. Wmawiał tak sobie. Teraz pił, bo nie wytrzymał. Chciał nie sięgać po żadne wino na tym wyjeździe, a dzisiaj coś go jednak tu przyciągnęło. Za pierwszym razem nie zdołał kupić alkoholu z powodu psa... Te inteligentne zwierze czuje, co się dzieje. Wszedł za nim, poszukał go między regałami i zaczął szarpać za nogawki, kiedy ten już trzymał jakieś piwo w rękach. Właśnie dlatego Sebastian postanowił wyjść, a potem poszukać Tomka. No i pech chciał, żeby stało się coś takiego. Najpierw się pocałowali, a potem Seba mu jeszcze powiedział, że Tomek dla niego nic nie znaczy. Zielonooki dobrze wiedział, że Tomek teraz przez niego płaczę. Nie chciał go ranić. Wcale tak nie myślał. Tomek jest dla niego bardzo ważny... To z tego powodu teraz siedział na ziemi coraz to mniej trzeźwy. 

*Seba

Nigdy mnie nie pozna ZAWIESZONE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz