ROZDZIAŁ #7

4.6K 219 19
                                    

Dzisiaj jest ta nieszczęsna sobota, której wcale nie chcę przeżywać, bo obiecałam Jamesowi, że pogadam z Syriuszem. Zresztą nie umiem dłużej czekać, żyć bez niego. Nawet sobie nie wyobrażacie jak ciężko jest przez to bagno przebrnąć. Syriusz Black do niedawna był najważniejszą osobą w moim życiu, a teraz, w ciągu jednego wieczora, stał się nikim. To znaczy nigdy nie będzie nikim. Obawiam się, że nigdy, ale to nigdy nie będę potrafiła powiedzieć, że Syriusz Black nic dla mnie nie znaczy. To znaczy tak szczerze, bo tak o, żeby tylko się ode mnie odwalił już powiedziałam i od wtorku po prostu nie umiałam ze sobą żyć. Nie potrafię sobie tego wybaczyć. Nie wyobrażam sobie jak bardzo go wtedy skrzywdziłam. Ale nie skrzywdziłam tylko jego. Kiedy to mówiłam czułam się jakbym wbijała sama sobie nóż w plecy. To było okropne aczkolwiek skuteczne. Boleśnie skuteczne. Niby chciałam, żeby przestał nawet na mnie patrzeć, ale... nie chciałam. Jezu, nie dziwię się, że faceci nie ogarniają dziewczyn. Sama siebie w tym momencie nie rozumiem. Chciałam, ale jednak nie. No, ludzie! Miałam na myśli to, że nie chciałam żeby zaczął mnie ignorować. Z drugiej strony ja sama go ignorowałam już wcześniej. Boże, ale on okropnie musiał się czuć. Znacznie gorzej niż ja, zwłaszcza, że to ja zachowałam się jak suka i nie pozwoliłam mu nawet się wytłumaczyć. Po prostu wrzasnęłam mu w twarz, przy całym Gryffindorze, że jest nikim. Ale to musiało być upokarzające. Jeny, co ja najlepszego zrobiłam? Chociaż on sam sobie jest winny. To w końcu on mnie okłamał, a później lizał się z jakąś blond szma.... Idiotką. Trzymaj klasę, Tris. Nie pozwól ponieść się emocjom. Jestem złym człowiekiem. Chociaż nie. Bo to tak w sumie jego wina nie? Czy jestem upośledzona i to wcale nie jego wina, a ja tylko to sobie wmawiam, żeby nie mieć wyrzutów sumienia? Niech ktoś mi pomoże, bo ja sobie sama nie poradzę. Mogę iść do Jamesa albo Lily. Lily nie zrozumie dlaczego tak się przejmuję Syriuszem i to jego wina. James. Tak poza tymi moimi rozterkami sercowymi to jest godzina dziesiąta dwadzieścia i siedzę sobie w dormitorium. Sama, bo wszyscy gdzieś poszli.

Zeszłam do Pokoju Wspólnego, w którym zastałam siedzących w 'kole' Huncwotów. Syriusz siedział w tym dwuosobowym fotelu, w którym zawsze z nim siedziałam, nawet zanim byliśmy... nie no, my nie byliśmy parą. Zanim byliśmy czymś więcej niż tylko przyjaciele. Na ten widok ścisnęło mi się serce. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do nich.

- Hej - przywitałam się na tyle ogólnie, żeby nie musieć spojrzeć na Syriusza. Cały czas patrzyłam na Jamesa. - Jaaames... - zaczęłam, a on uśmiechnął się (powiedziałabym, że słodko, ale jest moim bratem, więc nie jestem pewna czy to jest do końca normalne) - ...będziesz dobrym starszym bratem? - spytałam trochę przesłodzonym głosem.

- A mam wybór? - spytał wstając. Pokręciłam lekko głową. Podszedł do wieszaka. - Wziąć płaszcz, prawda?

- Oczywiście, mi też, gdybyś mógł - powiedziałam nie spuszczając z niego wzroku, co musiało wyglądać co najmniej dziwnie, ale za wszelką cenę chciałam uniknąć kontaktu wzrokowego z Syriuszem. Do szlabanu. Wtedy będę MUSIAŁA z nim porozmawiać.

- Chodźmy - powiedział podchodząc i podając mi płaszcz. - Na razie chłopaki - rzucił idąc ze mną w stronę wyjścia.

Szliśmy korytarzami Hogwartu, a ja ani razu nie poruszyłam tego konkretnego tematu, dla którego wyciągnęłam go z ciepłego PW. Kiedy wyszliśmy na błonia uderzył w nas zimny wiatr i postawiliśmy kołnierze płaszczy, żeby uchronić się przed ostrym jak nóż wiatrem (chyba to schrzaniłam, nie?).

- No dobra, a teraz mów czemu mnie wyciągnęłaś z Pokoju Wspólnego, bo na pewno nie tylko, po to, żeby sobie pochodzić i pogadać. Znalazłabyś Lilkę - powiedział patrząc mi w oczy, chociaż chyba musiało mu się niewygodnie iść.

- Zgadłeś! Miałam iść po Lily, ale wydaje mi się, że nie do końca rozumie, dlaczego tak się przejmuję. Uważa, że Syriusz nie jest mnie wart czy coś - powiedziałam trochę ciszej. - Ty zapewne tak nie uważasz? - Pokręcił głową. - No właśnie. Jesteś pewny, że jesteś gotowy na ten potok słów? - Pokiwał głową. - Ta cała sytuacja  Syriuszem mnie dobija, to już tylko kilka godzin, ale mam wrażenie, że nie dam rady się z nim pogodzić, tak całkiem, jeżeli nie pogodzę się sama ze sobą, a bez czyjejś pomocy nie dam rady. Właściwe z czyjąś pomocą też może mi to trochę zająć, a ja... ja... Ja chcę z powrotem Syriusza. Chcę swoje idealne życie, które toczyło się zanim moje hormony stwierdziły, że mam zbyt dobrze i, że muszą, ale to muszą mi je trochę skomplikować.

Jedna z HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz