ROZDZIAŁ #5

4.3K 244 18
                                    

Poniedziałek. Tylko ja ich tak nienawidzę? Nie? To się cieszę. Ogólnie to dzisiaj wstałam i powiedziałam sobie:  " Tris, co ty wyprawiasz? Jesteś za młoda, piękna i w ogóle zajebista, żeby płakać za jakimś dupkiem. Wstawaj i bądź tak zajebista jak tylko możesz. Pokaż mu co stracił". Jak powiedziałam tak zrobiłam. Wstałam z łóżka, umyłam się, ubrałam i kiedy stanęłam przed lustrem była dopiero 6:30, a lekcje zaczynały się o 9:00. Stałam tak przed lustrem i doszłam do wniosku, że muszę coś zmienić. Przed dłuższą chwilę zastanawiałam się co. Sięgnęłam po różdżkę na stolik nocny i weszłam do łazienki. Kiedy wyszłam Lily i Alice już nie spały i próbowały obudzić Elizabeth.

 - I co myślicie? - spytałam stając obok swojego łóżka. Obydwie spojrzały na mnie i wytrzeszczyły oczy. Moje zwykle całkiem jednolite, kasztanowe włosy miały teraz ciemno fioletowe końcówki i na dodatek miałam grzywkę, taką na bo, oczywiście. Różdżka działa cuda!

 - TRIS POTTER!!! COŚ TY ZROBIŁA?!?! - wrzasnęła Lilka na całą wieżę.

 - Nie tak głośno - mruknęła Alice. - Mi się podoba.

 - Dzięki, mi też. ELIZABETH!!

 - Co? Co? - zawołała spadając z łóżka. - Co się dzieje?!

 - Jak ci się podobają moje włosy?

 - O jacie! Są zajebiste! - zawołała.

 - Elizabeth! - skarciła ją Lily.

 - Sorry. Ale naprawdę są. Która godzina?

Kiedy weszłyśmy o ósmej do WS była ona już pełna. Podeszłyśmy do stołu Gryfonów, a ja ignorowałam zaciekawione spojrzenia. Wszyscy wiedzieli co się stało w sobotę, ale nikt nie miał odwagi spytać się mnie o cokolwiek. W milczeniu przeszłyśmy przez ponad połowę Sali i usiadłyśmy w pewnym oddaleniu od Huncwotów. Między mną a Jamesem niestety nikt nie siedział, więc kiedy jadłam czułam na sobie palący wzrok brata. W końcu podniosłam głowę i spojrzałam na niego. W jego oczach błyszczał smutek i zmartwienie.

- Do twarzy ci w tych włosach, ale z oczami trochę przesadziłaś - powiedział i uśmiechnął się do mnie. Jak ja kocham tego gościa. Najlepszy brat na świecie, naprawdę.

- Dziękuję i zamknij się. Mi się podoba - powiedziałam z uśmiechem tylko częściowo smutnym, więc chyba dobrze. Zaśmiał się tylko i wstał równo ze mną. Właśnie się zorientowałam, że nie miałam na sobie szaty Hogwartu. - Dziewczyny, idę założyć szatę, spotkamy się pod salą.

James zaczekał na mnie i wyszedł ze mną.

- Jak się trzymasz? - spytał na schodach.

- Dobrze, chociaż bywało lepiej - powiedziałam nie całkiem zgodnie z prawdą, co musiał zauważyć bo zatrzymał się i złapał mnie za nadgarstek zmuszając mnie tym samym do spojrzenia na niego.

- Nie kłam - powiedział poważnie patrząc mi w oczy. Odwróciłam wzrok i bezskutecznie próbowałam wyrwać rękę z jego uścisku. - Spójrz mi w oczy i powiedz co się dzieje.

- Jak to co się dzieje? Syriusz się dzieje. Nie mogę tak dłużej. Kiedy idę korytarzem wszyscy się na mnie gapią, Syriusz za każdym razem kiedy mnie widzi gapi się na mnie miną zbitego psa. Chce płakać, ale nie mogę, po prostu nie potrafię. Chciałabym żeby to wszystko się nie wydarzyło. Mogłam nie zgadać się na tą randkę, mogłam go nie pocałować i mogłam być dalej tylko jego przyjaciółką. Ale teraz nie mogę. Nie jest dobrze - powiedziałam łamiącym się głosem z bólem w oczach.

- Czekaj, pocałowałaś go? Czy on ciebie?

- On mnie pierwszy, ale ja oddałam.... Jakie to ma znaczenie?

- Oj, duże - mruknął i pobiegł w stronę WS.

- James! - krzyknęłam za nim i pobiegłam. Kiedy wbiegłam do Sali James stał na przeciwko Syriusza i coś do niego wrzeszczał. Uspokoiłam oddech i znowu na nich spojrzałam. Tym razem Syriusz leżał na ziemi trzymając się za nos,a ręka Jamesa zawisła w powietrzu. Podbiegłam do nich dokładnie w chwili, w której Syriusz podniósł się z podłogi i przygotowywał się do odparcia ataku, a James stał z uniesioną pięścią. Stanęłam między nimi i patrzyłam na Jamesa z przerażeniem. - Nie uderzysz go - powiedziałam pewnie.

- Odsuń się Tris, muszę to załatwić - syknął nie spuszczając oczu z Blacka.

- Nie. Powiedziałam, że go nie uderzysz i tego nie zrobisz. Potrafię się sama obronić. Nie uderzysz go.

- Odsuń się! - wrzasnął.

- NIE! Zrobimy inaczej. Masz szlaban. Na tydzień - syknęłam. - A teraz wyjdź z Sali.

Spojrzał na mnie wściekle, ale zrobił co kazałam. Patrzyłam na jego plecy dopóki nie zniknął za drzwiami. Odwróciłam się do Syriusza.

- Dziękuję, ja... - zaczął.

- Nie zrobiłam tego dla ciebie - warknęłam i spojrzałam na profesor McGonagall, która właśnie do nas podeszła.

- Gryffindor traci 15 punktów za niesubordynację pana Pottera i zyskuje 20 za twoją postawę i odwagę Tris. Gratuluję - powiedziała. Uśmiechnęłam się do niej lekko, a ona wyszła. Za nią wyszedł Syriusz. Ja rozejrzała się po Sali. Wszyscy przyglądali mi się uważnie. Odwróciłam się i wyszłam.

Reszta dnia minęła raczej spokojnie, ale James mnie unikał, wszyscy dalej się na mnie gapili, Syriusz znowu próbował mnie przeprosić, dostałam szlaban, bo go uderzyłam i dziewczyny znowu próbowały mnie rozśmieszać. Ale poza tym to całkiem nieźle mi minął.

**********************************************************************

Puff, jestem! Strasznie długo mnie nie było, ja o tm wiem i bardzo Was przepraszam, ale nie miałam ani czasu ani weny, więc przepraszam też za to że ten rozdział jest taki kiczowaty, ale nic innego mi do głowy nie przyszło. Za dwa albo trzy rozdziały będzie się działo, więc czekajcie. Ale mnie korci żeby napisać co to będzie, ale nie mogę :/

Ela^^

Jedna z HuncwotówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz